Mięsne szturmy są bardziej skomplikowane, niż się wydaje. Polak walczący w Ukrainie wyjaśnia taktykę Rosjan

news.5v.pl 1 dzień temu
  • Polski ochotnik, który walczy na ukraińskim froncie od pierwszych miesięcy rosyjskiej inwazji, tłumaczy w rozmowie z Onetem, iż prawdziwe problemy Ukraińców mogą zacząć się w sierpniu
  • Przytacza fragmenty z aktualnie obowiązującego rosyjskiego podręcznika dla dowódców kompanii szturmowych. — On jest niepokojący także dlatego, iż jeżeli myślę o polskiej armii, to ona nie jest przygotowana na większość z tych punktów — ostrzega
  • Dlaczego rosyjskim dowódcom udaje się zmusić podwładnych do samobójczych ataków? — Być może to jest kwestia innego mentalu Ukraińców i Rosjan. U Rosjan najważniejsza jest władza i siła, dlatego oni bezwarunkowo się jej podporządkowują. Dla nas najważniejsza jest wolność — mówi Piotr Mitkiewicz
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Piotr Mitkiewicz jest specjalistą z zakresu dronów bojowych oraz taktyk szturmowych. Walczy z Rosją na ukraińskim froncie od pierwszych miesięcy rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

***

Marcin Wyrwał: Jak wygląda sytuacja na twoim odcinku frontu?

Piotr Mitkiewicz: Znajdujemy się na południe od Kupiańska i w tej chwili jest dość spokojnie. Nie mamy wiele roboty.

Ludzi starcza?

Kontrolujemy bardzo długi odcinek frontu i jak na tak długi odcinek to tych ludzi jest niewielu. Ale to jest problem na całym froncie.

Ten brak ludzi może się przełożyć na problemy z odpieraniem rosyjskich szturmów?

Ja należę do elitarnej jednostki, której nazwy nie mogę podać do publicznej wiadomości ze względów bezpieczeństwa. Gdyby chcieli zaatakować nas, to byśmy ich odparli bez większych kłopotów. Ale inna brygada mogłaby mieć problemy.

Inna, czyli jaka?

Z gorszym dowództwem, gorszym uzbrojeniem, gorszym wyszkoleniem i gorszym morale. Bo my mamy to wszystko na topowym poziomie.

Dlaczego tej roboty macie teraz mniej?

Niedawno rozpuściły się śniegi, zrobiło się błoto. A błoto na tutejszych grząskich czarnoziemach ogromnie utrudnia logistykę – poruszanie się samochodów, nie mówiąc o wozach pancernych. Tu nie ma wielu asfaltowych dróg, przeważają drogi gruntowe, a jak czołg przejedzie sto razy po takiej drodze w błocie, to ona przestaje być przejezdna. Teraz jest słońce i ciepło, więc jak te błota wyschną, to wszystko się zmieni. Ale na ten moment jest jak jest – właśnie odwołali nam misję z powodu tego błota.

Problemy zaczną się w sierpniu

Czy chwilowe odcięcie Ukrainy od broni przez Trumpa wpłynęło na waszą sytuację?

Ten brak uzbrojenia to my naprawdę moglibyśmy odczuć w sierpniu, jak Rosjanie będą robili ofensywę.

Dlaczego akurat w sierpniu?

Sierpień jest tutaj idealnym momentem na ofensywy. Większość z dotychczasowych odbywała się właśnie wtedy. Z jednej strony sprzyjają warunki pogodowe, czyli jest sucho, a z drugiej strony, jak zakończysz już swoją ofensywę, to nie dajesz przeciwnikowi czasu w kontrofensywę, bo zaraz zaczynają się jesienne deszcze i błota.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

A jeżeli chodzi o odcięcie danych wywiadowczych, w tym danych z satelitów​?

My na naszym odcinku frontu mamy bardzo dobrą obserwację z dronów, więc nas to nie dotknęło. Jednak w szerszym ujęciu odcięcie danych powoduje problemy z uderzeniem kontrbateryjnym, czyli w ogniowej odpowiedzi na artyleryjskie uderzenia przeciwnika. Odcina nas także od informacji o przemieszczaniu się wrogich wojsk i techniki na tyłach. Pojawia się też problem z użyciem dronów dalekiego zasięgu — wynajdowanie celów i korygowanie lotu przez te drony opiera się w dużym stopniu o dane wywiadowcze.

Wciąż wykorzystujecie amerykańskie systemy komunikacji Starlink. Co by się stało, gdyby Amerykanie odcięli was od nich? Znajomy ukraiński oficer, który zajmuje się technologiami, powiedział mi, iż wtedy front może się załamać w ciągu tygodni.

Tak mogłoby się stać. Posłużę się naszym przykładem. Mamy wprawdzie zastępczą komunikację, ale jej szybkość transferu nie pozwala na wysyłanie dobrej jakości obrazu. Można za jej pomocą wysłać wiadomości czy dźwięk, ale z obrazem jest znacznie gorzej.

Co to oznacza w praktyce?

Chodzi o szybkość komunikacji. Wyjaśnię to na przykładzie ostrzału artyleryjskiego. w tej chwili artylerzyści korzystają z obrazu przekazywanego na żywo z drona obserwacyjnego, więc po każdym uderzeniu mogą natychmiast nanosić korekty tak, żeby kolejne uderzenie było celniejsze. Po odcięciu Starlinka operator drona obserwacyjnego przez cały czas będzie miał obraz, ale nie będzie w stanie przesyłać go w czasie rzeczywistym do artylerzystów. Będzie mógł do nich tylko zadzwonić i próbować opisać im, w jaki sposób korygować ogień.

To pogorszy precyzję uderzeń, ale także szybkość reagowania. Dziś artyleria potrzebuje trzech minut, żeby uderzyć w nowy cel. Bez Starlinków wrócimy do czasów z początku inwazji w 2022 r., gdzie potrzebowała około siedmiu minut. To ogromna różnica w realiach, w których sprzęt bez przerwy się przemieszcza.

A kwestia dronów uderzeniowych FPV, które dziś dominują pole walki?

Ich przydatność także zmalałaby przez brak Starlinków. Operatorzy dronów FPV nie będą mogli już otrzymywać koordynatów od dowództwa, które dziś ma pełny przegląd pola walki, bo po prostu nie będzie komunikacji pomiędzy nimi a sztabem. Będą musieli pracować na tych samych pozycjach z operatorami dronów obserwacyjnych i z nimi się dogadywać, w jaki cel uderzyć. Brak Starlinków zakłóci całościowe zarządzenie polem walki. w uproszczeniu Starlink jest częścią systemu walki i obserwacji.

Elastyczność Rosjan. „Polska armia nie jest przygotowana”

W tym momencie Rosjanie atakują na kilku głównych kierunkach. Wypychają Ukraińców z obwodu kurskiego, ale także szturmują na kierunkach Czasiw Jaru i Pokrowska. Na początku rosyjskiej inwazji w 2022 r. sporo słyszało się o tzw. rosyjskich mięsnych szturmach, czyli posyłaniu żołnierzy na pewną śmierć w celu „rozmiękczenia” pozycji przeciwnika, a także odgórnym zarządzaniu polem walki, niezależnie od bieżącej sytuacji na froncie. Czy przez cały czas mamy z tym do czynienia?

Przede wszystkim, Rosjanie bardzo mocno zmienili swoją taktykę w stosunku do 2022 r. Wtedy o wszystkim decydowało wysokie dowództwo, a nie oficerowie na polu walki. To był przestarzały system, który nie sprawdzał się na współczesnym froncie.

Jeszcze w 2023 r. pod Bachmutem ukraińscy oficerowie tłumaczyli mi, iż możliwość podejmowania decyzji przez dowódców na polu walki dawała im przewagę nad Rosjanami, którzy kierowali się rozkazami dowódców w sztabach na odległych tyłach.

Dziś to już nie jest przewaga, bo Rosjanie stali się znacznie bardziej elastyczni. Kiedy rozmawiamy, mam w ręku rosyjski manual dla dowódców kompanii szturmowych. Zacytuję główne motto z tego manuala: „Doświadczenie pokazuje, iż każda jednostka dowolnego rodzaju wojsk dowodzona przez rozsądnego, motywującego, stanowczego, wytrwałego dowódcę dostosowuje się do każdej sytuacji i działając odważniej i pewniej zyskuje przewagę nad wrogiem”. A więc jeżeli chodzi o sytuację na polu walki, to oni przesunęli decyzje z wysokich dowódców w sztabach na dowódców w polu.

Czyli przejęli dobre wzorce od Ukraińców, niwelując ich przewagę.

Kiedy czyta się ten manual, to on jest niepokojący także dlatego, iż jeżeli myślę o polskiej armii, to ona nie jest przygotowana na większość z tych punktów.

Na przykład?

Weźmy choćby ten: „Całodobowe użycie walki elektronicznej”. Dla Rosjan zdobywanie obszaru to także panowanie nad nim pod względem elektronicznym.

Walka elektroniczna, drony. Pole walki zmienia się dynamicznie

Na czym polega takie panowanie?

Jak wiadomo, na froncie toczy się też walka elektroniczna, która polega w dużym stopniu na zakłócaniu dronów przeciwnika, sygnałów GPS, GSM i radiostacji. o ile zdołamy opanować jakiś obszar elektronicznie, to znaczy, iż nie przylecą tam drony przeciwnika. A drony powodują dziś ok. 70 proc. wszystkich strat na froncie. Więc oni traktują walkę elektroniczną jako podstawowe działanie na polu walki, a polska armia jest pod tym względem mocno do tyłu.

Mówisz, iż drony powodują ok. 70 proc. wszystkich strat na froncie. A co z artylerią, która jeszcze rok temu powodowała większość tych strat?

Tu pole walki zmienia się bardzo dynamicznie. Wystarczy spojrzeć na dane, które podają sami Ukraińcy. Czytam na przykład, iż w ostatnim dniu na ich pozycje przyleciało ok. 5 tys. pocisków artyleryjskich i ok. 3 tys. dronów. Na pierwszy rzut oka pocisków jest więcej. Tylko iż drony uderzają ze znacznie większą skutecznością. o ile próbujemy trafić w jakiś obiekt artylerią, to na obecnym etapie wojny, gdzie wiele luf haubic jest po prostu wyrobionych i nie trzyma precyzji, takie uderzenie może mieć rozstrzał kilkuset metrów. Dron, o ile nie zostanie zakłócony lub zestrzelony, uderza w punkt.

Jaka jest skala udziału operatorów dronów w jednostkach bojowych?

Według tego samego manuala na każdą rosyjską jednostkę szturmową, która liczy 150 ludzi, 12 to droniarze. To jest prawie 10 proc. A polska armia dopiero rozkręca wojska dronowe.

W jaki sposób drony zmieniły działania żołnierzy bezpośrednio na polu walki?

Jeszcze w 2023 r. rosyjskie zalecenia były takie, żeby poruszać się na tym polu trójkami, bo to było optymalne – można było prowadzić obserwację otoczenia na 360 stopni, a jeżeli jeden z żołnierzy został ranny, pozostałych dwóch mogło go ewakuować.

Dziś to już nieaktualne. Dronów jest tak dużo i stały się tak tanie, iż trzech żołnierzy jest już dla nich wartościowym celem. Dlatego w tej chwili żołnierze pracują głównie dwójkami i poruszają się metodą żabki. Polega to na tym, iż jeden biegnie do najbliższego ukrycia, zatrzymuje się tam, a do niego dobiega kolejny. choćby ta dwójka działa w rozproszeniu.

Jak przebiega mięsny szturm

A co z tzw. mięsnymi szturmami? Czy one wciąż są realizowane?

Na początku trzeba sobie powiedzieć, iż na obecnym froncie kilka jest bezpośredniej walki strzeleckiej. Grupy szturmowe często wchodzą na pozycje, które zostały wcześniej rozbite przez drony i artylerię. Jednak takie szturmy wciąż się zdarzają. Są jednak bardziej złożone, niż przedstawia się to w mediach.

Jak one wyglądają?

Takie szturmy dokładnie się planuje, zwykle na 24 godziny, z czego część bojowa liczy dwie do trzech godzin. Najczęściej atakują o świcie, najlepiej, kiedy jest mgła, bo wtedy drony obserwacyjne, które wiszą nad naszymi pozycjami, słabiej widzą. Szturmująca jednostka składa się z czterech grup szturmowych oraz dwóch grup wsparcia – jedna z nich służy do dostarczania amunicji, a druga do ewakuacji rannych.

Na pierwszy ogień idą ci najmniej doświadczeni, często jest to tzw. świeża mobilizacja. Dlatego nazywa się te ataki mięsnymi szturmami, bo oni są masowo wybijani. Jednak każda z grup umożliwia następnej posuwanie się coraz dalej. Z reguły ostatnia, czwarta grupa jest złożona z profesjonalistów, często żołnierzy sił specjalnych.

W jaki sposób one działają?

Każda z takich grup liczy od 15 do 25 ludzi. W każdej znajdują się strzelcy, saper, operatorzy karabinów maszynowych oraz operatorzy granatników RPG. Pierwszy idzie saper, który sprawdza, czy teren jest zaminowany. Za nim poruszają się strzelcy. Jest też oddzielny strzelec, który osłania grupę podczas odwrotu. Zadaniem każdej z grup jest dojść jak najdalej i zabezpieczyć pozycje dla kolejnej grupy.

Jaka jest przeżywalność tej pierwsze grupy?

Pierwsza grupa raczej nie ma szans na przeżycie. Oni wybiegają na pozycje ogniowe, które trzeba zdobyć. Tych pierwszych kilkunastu ludzi idzie z reguły na odstrzał. o ile kolejnej grupie uda się zająć wysunięte pozycje, zanim też zostanie wybita, to ona próbuje się tam okopać, co podręcznikowo zajmuje około 30 minut. Wtedy nadchodzi kolejna fala. A po niej jeszcze kolejna.

Czy istnieją jakieś sygnały, które pozwalają obrońcom przewidzieć taki atak?

Owszem i to bardzo wyraźne. Jeszcze przed szturmem Rosjanie z reguły próbują rozmiękczyć pozycje obrońców artylerią i dronami szturmowymi. o ile więc tuż przed świtem zaczyna mocno walić rosyjska artyleria i drony, to możesz być pewny, iż będzie szturm. Dlatego Rosjanie w niektórych sytuacjach rezygnują z uderzenia artyleryjskiego, żeby uzyskać element zaskoczenia.

Co jest najbardziej skomplikowane w odparciu takiego szturmu?

Trudne momenty następują, kiedy wróg zbliży się do pozycji obrońców. Wtedy znowu uderza artyleria i drony. Kiedy Ukraińcy się chowają, atakujący mają okazję nawrzucać do środka granatów.

„Pierwszy raz na tej wojnie czuję, iż system dba o moje życie”

Jak taki mięsny atak wygląda z waszej perspektywy? Czy trudno jest go odeprzeć?

Pracuję w elitarnym batalionie rozpoznania. To wyjątkowo skuteczny i dobrze zorganizowany batalion. Pierwszy raz na tej wojnie czuję, iż system dba o moje życie. Jest mnóstwo procedur bezpieczeństwa i duży nacisk położony na komunikację i zrozumienie sytuacyjne przez żołnierza. Ostatni szturm ruskich choćby nie dotarł do naszych pozycji, został zniszczony 500 m od nas, dzięki dronów FPV i artylerii. Przeżywalność wozów opancerzonych na nulu to 15 minut. Żeby zdobyć wieś składającą się z czterech domów, Rosjanie muszą poświęcić dużo sprzętu i ludzi. Poza tym czuję, iż zawsze jesteśmy jeden krok przed wrogiem. Zawsze jesteśmy przygotowani. Niestety na innych odcinkach frontu bywa gorzej.

A jak wyglądają wasze szturmy?

Podstawowa różnica jest taka, iż Rosjanie przyjmują założenie, iż w szturmie zginie dużo ludzi. Dlatego na pierwszy ogień posyłają zwykłą piechotę bez doświadczenia. U nas szturmy realizują tylko doświadczeni żołnierze z grup szturmowych i z wywiadu. Tych żołnierzy nie ma aż tak wielu, dlatego my pracujemy w małych grupach. Wiele było zachwytów nad skutecznością tych małych grup. No tak, ale jeżeli pracujesz w grupce 15-20 ludzi to mniej też zdobywasz – może 100 metrów terenu, jeden okop i to wszystko. Ostatnio szturmowaliśmy pozycję. Ruscy nas namierzyli i ostrzelali z artylerii i dronów FPV. Na dodatek ktoś nadepnął na minę lub jakiś niewypał. Szturm, zanim się zaczął, już się skończył. Na szczęście nikt nie zginął, ale byli ranni.

A więc Rosjanie po prostu zdobywają teren większą masą?

Tu nie chodzi tylko o masę, ale też o kwestię zmuszenia ludzi do tego rodzaju ataku. Możesz człowieka zmusić, żeby siedział w dziurze i jej pilnował, ale trudniej jest go zmusić do w zasadzie samobójczego ataku. U nas nie jest to takie łatwe.

A jednak Rosjanom udaje się zmuszać swoich ludzi do mięsnych szturmów.

Być może to jest kwestia innego mentalu Ukraińców i Rosjan. U Rosjan najważniejsza jest władza i siła, dlatego oni bezwarunkowo się jej podporządkowują. Dla nas najważniejsza jest wolność.

Idź do oryginalnego materiału