Ponad milion Polaków żyje w najbezpieczniejszych gminach kraju, ale są i tacy, którzy mieszkają tam, gdzie każdy rodzaj kryzysu może przyjść jednocześnie. Bank Gospodarstwa Krajowego opublikował raport, który pokazuje brutalne różnice między polskimi regionami w przygotowaniu na wojnę, kataklizmy i kryzysy humanitarne. Niektóre miejsca znajdują się na liście najbardziej newralgicznych punktów w całej Europie.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Najnowszy dokument BGK to nie są abstrakcyjne analizy z biurka ekonomisty. To konkretna mapa zagrożeń dla wszystkich polskich samorządów, oparta na twardych danych i wskaźnikach. Raport przedstawiony po raz pierwszy w czerwcu 2025 roku, zaktualizowany jesienią tego samego roku, pokazuje, gdzie w Polsce mieszka się najbezpieczniej, a gdzie każdy dzień może przynieść zagrożenie.
Cztery rodzaje apokalipsy, które czekają na polskie miasta
Autorzy raportu przeanalizowali odporność wszystkich polskich gmin i miast na cztery kategorie zagrożeń. Pierwsza to klęski naturalne – powodzie, susze, ekstremalne temperatury, które w ostatnich latach coraz częściej nawiedzają Polskę. Druga to kryzysy zdrowotne, gdzie pandemia COVID-19 była tylko preludium tego, co może nas spotkać. Trzecia kategoria to klęski humanitarne, głównie masowy napływ uchodźców, z czym Polska miała do czynienia po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Czwarta, najbardziej przerażająca, to zagrożenia militarne – nie tylko klasyczna wojna, ale również cyberataki, działania hybrydowe i wojna informacyjna.
Definicja odporności według BGK jest prosta, ale wymagająca. To zdolność samorządu do przygotowania się na kryzys, skutecznej reakcji podczas jego trwania oraz szybkiej odbudowy po zakończeniu. Brzmi łatwo, ale w praktyce większość polskich gmin daleko odbiega od ideału.
Liczby mówią same za siebie. W Polsce jest 107 samorządów, które osiągnęły ponadprzeciętny poziom odporności na wszystkie cztery rodzaje zagrożeń jednocześnie. To głównie małe gminy rozsiane po całym kraju, a największą z nich jest Nowy Sącz. Łącznie mieszka w nich około 1,1 miliona osób. Z drugiej strony, 799 samorządów wykazało odporność powyżej przeciętnej, ale aż 863 znajduje się poniżej krajowej średniej. To znaczy, iż więcej niż połowa polskich gmin nie jest należycie przygotowana na kryzysy.
Gdzie mieszka się najbezpieczniej? Wielkie miasta i małe enklawy spokoju
Najbezpieczniej jest w dużych ośrodkach miejskich, które mają pieniądze, infrastrukturę i organizację, aby stawić czoła kryzysowi. Kraków, Poznań, Wrocław, Katowice i Rzeszów to miasta, które zgarnęły najwyższe noty w rankingu odporności. Mieszkańcy tych miejscowości mają dostęp do rozwiniętej sieci szpitali, schronów, systemów energetycznych i transportowych. Gdy nadchodzi kryzys, te miasta mają zasoby, żeby się bronić.
Warszawa, mimo iż znalazła się na liście najbardziej zagrożonych, jednocześnie plasuje się wysoko w rankingu odporności. To paradoks polskiej rzeczywistości – największe miasta są najbardziej narażone na ataki i kryzysy humanitarne właśnie dlatego, iż są duże, ważne gospodarczo i przyciągają ludzi. Ale z drugiej strony mają środki, żeby się przygotować i zareagować.
Ponad 15 milionów Polaków mieszka na terenie samorządów ponadprzeciętnie odpornych we wszystkich czterech kategoriach zagrożeń. To dobra wiadomość. Ale jest też milion osób, które mieszkają w miejscowościach jednocześnie ponadprzeciętnie odpornych i mniej zagrożonych niż średnia krajowa. Jak powiedział Mateusz Walewski, główny ekonomista BGK, to teoretycznie najbezpieczniejszy milion Polaków. Z kolei po drugiej stronie barykady jest 300 tysięcy osób żyjących w gminach zagrożonych powyżej średniej i jednocześnie nieodpornych. Te osoby są w najgorszej sytuacji.
Geografia nierówności – Mazowsze świeci, północ kuleje
Największe różnice widać na mapie regionalnej. Mazowsze wypada najlepiej – tam aż 26,2 procenta samorządów wykazuje ponadprzeciętną odporność na wszystkie zagrożenia. To efekt bliskości stolicy, lepszej infrastruktury i większych środków finansowych. Z kolei regiony północne to czarny scenariusz. Aż 30,5 procenta samorządów w tych regionach plasuje się poniżej krajowej średniej odporności.
Najgorsza sytuacja jest w województwie warmińsko-mazurskim, gdzie 77,6 procenta gmin i miast miało odporność poniżej średniej w przypadku wszystkich czterech zagrożeń jednocześnie. Podobnie jest w zachodniopomorskim i kujawsko-pomorskim – odpowiednio 68,1 procenta i 66,7 procenta tamtejszych samorządów uznano za względnie nieodporne. Autorzy raportu uspokajają jednak, iż te regiony nie są aż tak bardzo zagrożone, co częściowo tłumaczy niższe wskaźniki odporności. Gdy nie ma bezpośredniego zagrożenia, trudniej jest motywować władze do inwestowania w przygotowania kryzysowe.
Warszawa i Gdańsk na celowniku – lista miast najbardziej zagrożonych wojną
Jeśli chodzi o zagrożenia militarne, raport BGK nie pozostawia złudzeń. Warszawa znajduje się na samym szczycie listy miast najbardziej narażonych na potencjalny atak. To oczywiste – stolica to serce administracyjne, gospodarcze i polityczne kraju. Każdy agresor uderzy tam w pierwszej kolejności. Gdańsk plasuje się tuż za stolicą, co wynika z jego strategicznego położenia nad Morzem Bałtyckim i znaczenia dla transportu morskiego.
Wysoki poziom zagrożenia militarnego odnotowano również w Krakowie, Wrocławiu, Krośnie i Ostrołęce. To miasta o kluczowym znaczeniu gospodarczym lub infrastrukturalnym, które w przypadku konfliktu zbrojnego mogą stać się celami działań militarnych. Eksperci BGK podkreślają, iż największe ryzyko dotyczy miast położonych blisko wschodniej granicy oraz tych, które pełnią istotną rolę w polskiej gospodarce.
Większość mieszkańców dużych miast – dokładnie 54 procent ludności zamieszkującej miasta na prawach powiatu – mieszka na terenach względnie zagrożonych militarnie, ale jednocześnie względnie odpornych. To znaczy, iż choć ryzyko jest wysokie, to miasta mają przynajmniej jakieś narzędzia do radzenia sobie z nim.
Przesmyk suwalski – najbardziej niebezpieczne miejsce w Europie
Raport BGK wprost wskazuje przesmyk suwalski jako jedno z najbardziej newralgicznych miejsc nie tylko w Polsce, ale w całej Europie pod względem zagrożenia militarnego. To wąski, 104-kilometrowy pas ziemi między Polską a Litwą, który w najwęższym punkcie liczy zaledwie 65 kilometrów. Przesmyk oddziela rosyjski obwód królewiecki od Białorusi i stanowi jedyne lądowe połączenie państw bałtyckich – Litwy, Łotwy i Estonii – z resztą NATO.
W terminologii wojskowej nazywany jest „piętą achillesową NATO” lub „najbardziej zapalnym punktem na mapie świata”. Gdyby Rosja zdecydowała się na przejęcie tego terenu, trzy kraje bałtyckie zostałyby odcięte od sojuszników NATO, a ich zaopatrzenie byłoby możliwe tylko drogą morską. To scenariusz, który spędza sen z powiek strategom wojskowym od lat.
Gminy położone w okolicach przesmyku suwalskiego – w rejonie Suwałk, Augustowa i Sejn – są relatywnie silnie zagrożone wrogimi działaniami zbrojnymi. Mimo to inwestycje w obronność tego regionu rosną. Polska realizuje projekt „Tarcza Wschód”, który ma być ukończony do 2028 roku i obejmuje system barier, zapór i obiektów wojskowych wzdłuż wschodniej granicy. Kraje bałtyckie mają własną inicjatywę „Baltic Defence Line” zakładającą budowę umocnień na ponad 1600 kilometrów granic.
Kryzysy humanitarne – wielkie miasta w centrum zagrożenia
W przypadku kryzysów humanitarnych sytuacja jest paradoksalna. Samorządy najbardziej zagrożone to jednocześnie te, które są najbardziej odporne. W czołówce znajdują się Warszawa, Wrocław, Kraków, Gdańsk i Poznań. Te miasta przyciągają migrantów i uchodźców właśnie dlatego, iż oferują pracę, mieszkania i infrastrukturę socjalną. Gdy nadchodzi fala uchodźców, jak to było po wybuchu wojny w Ukrainie, największe miasta przyjmują najwięcej ludzi.
Ale są też miasta średniej wielkości, które są zagrożone kryzysami humanitarnymi i jednocześnie nieodporne. Jaworzno, Rybnik i Sosnowiec znalazły się na tej niechlubnej liście. To miejsca, które mogą doświadczyć napływu uchodźców lub migrantów, ale nie mają środków ani infrastruktury, żeby sobie z tym poradzić.
Najbardziej podatne na kryzysy humanitarne są największe ośrodki i gminy bezpośrednio z nimi sąsiadujące. Warszawa, Gdańsk i Kraków oraz miejscowości takie jak Raszyn czy Pruszcz Gdański to obszary, gdzie koncentracja ludzi jest największa, więc każdy kryzys humanitarny uderza tam najmocniej.
Geografia decyduje o losie – czynniki, na które gminy nie mają wpływu
Autorzy raportu BGK zwracają uwagę na coś, co może wydawać się niesprawiedliwe, ale jest prawdą. O poziomie zagrożenia danego samorządu w dużej mierze decydują czynniki, na które społeczności lokalne nie mają żadnego wpływu. Położenie geograficzne, ukształtowanie terenu, demografia – to wszystko jest dane z góry.
Gmina położona nad wielką rzeką zawsze będzie bardziej zagrożona powodziami niż ta na wzgórzach. Miejscowość przy granicy z Białorusią zawsze będzie bardziej narażona na działania hybrydowe niż ta w centrum kraju. Miasto na wschodzie Polski zawsze będzie bardziej zagrożone militarnie niż to na zachodzie. To proste prawa geografii i geopolityki.
Dlatego raport BGK nie ocenia samorządów tylko przez pryzmat tego, jak bardzo są zagrożone, ale również przez to, jak bardzo są odporne. Gmina może być wysoce zagrożona, ale jeżeli ma dobrą infrastrukturę kryzysową, sprawne służby ratunkowe i przemyślane plany ewakuacji, jej szanse na przetrwanie kryzysu są znacznie wyższe.
Co to wszystko znaczy dla Polaków?
Jeśli mieszkasz w Warszawie, Gdańsku, Krakowie czy innym dużym mieście, raport BGK pokazuje, iż jesteś jednocześnie w grupie najbardziej zagrożonej i najbardziej chronionej. Twoje miasto jest celem potencjalnych ataków, ale ma też środki, żeby się bronić. jeżeli mieszkasz w małej gminie na Mazowszu lub w centrum Polski, prawdopodobnie jesteś w jednym z bezpieczniejszych miejsc w kraju.
Ale jeżeli mieszkasz w małej miejscowości na północy Polski, w województwie warmińsko-mazurskim, zachodniopomorskim lub kujawsko-pomorskim, raport pokazuje, iż Twój samorząd może nie być przygotowany na kryzys. To nie jest oskarżenie władz lokalnych – często po prostu nie mają pieniędzy ani zasobów, żeby inwestować w przygotowania.
Dla osób zamieszkałych w okolicach przesmyku suwalskiego raport potwierdza to, co wiedzą od dawna. Mieszkają w jednym z najbardziej newralgicznych punktów Europy. Inwestycje w obronność tego regionu rosną, ale ryzyko pozostaje wysokie.
Raport BGK to nie jest materiał na sensację. To chłodna analiza, która pokazuje rzeczywistość polskiego bezpieczeństwa. Niektóre miejsca są lepiej przygotowane niż inne. Niektóre są bardziej zagrożone z przyczyn geograficznych, na które nikt nie ma wpływu. Ale wszystkie mogą poprawić swoją odporność – poprzez inwestycje w infrastrukturę kryzysową, szkolenie służb ratunkowych i opracowanie planów zarządzania kryzysowego.
W czasach, gdy wojna toczy się za naszą wschodnią granicą, a zmiany klimatyczne przynoszą coraz częstsze kataklizmy, takie analizy przestają być tylko akademickimi ćwiczeniami. Stają się mapą przetrwania dla milionów Polaków.














