Mimo wyroku za sabotaż wjechał do Polski. Tusk żąda gwarancji

upday.com 1 godzina temu
Szef MSWiA Marcin Kierwiński powiedział, iż Polska oczekuje od Ukrainy, iż nie powtórzy się sytuacja, w której polskiej służby nie są informowane o osobie skazanej, poszukiwanej w Ukrainie. - Ten przypadek był przedmiotem rozmowy premiera Donalda Tuska z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim - dodał. PAP

Polska domaga się od Ukrainy, aby nigdy więcej nie wpuszczała na terytorium UE osób skazanych za sabotaż. Sprawa dotyczy jednego z podejrzanych o dywersję na polskiej kolei – Ukraińca Jewhenija Iwanowa, który mimo wcześniejszego skazania we Lwowie za przygotowanie zamachu w fabryce dronów, wjechał do Polski nieoznaczony w systemach. Premier Donald Tusk rozmawiał o tym z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim.

Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński ujawnił w sobotę, iż kwestia wjazdu skazanego sabotażysty do Polski była przedmiotem rozmowy na najwyższym szczeblu. Iwanow, zwerbowany w 2024 roku przez rosyjski wywiad wojskowy GRU, otrzymał w Ukrainie wyrok zaoczny, ale nie był odnotowany w polskich rejestrach Straży Granicznej.

"Ten przypadek był przedmiotem rozmowy premiera Donalda Tuska z prezydentem (Ukrainy Wołodymyrem) Zełenskim, bo my też będziemy oczekiwali od strony ukraińskiej, aby nigdy więcej taka sytuacja się nie powtórzyła", powiedział Kierwiński na konferencji prasowej.

Żądanie czerwonych not Interpolu

Szef MSWiA podkreślił, iż Interpol powinien wystawiać czerwone noty za osobami skazanymi w Ukrainie za akcje dywersyjne. "Jeżeli chodzi o to, aby tego typu przypadki nieoznaczania takich osób nie miały więcej miejsca, pan premier już rozmawiał z panem prezydentem Zełenskim [...]", zaznaczył minister. Dodał, iż Polska oczekuje od partnerskich służb, by osoby skazane za sabotaż były oznaczane w sposób uniemożliwiający im wjazd na terytorium Unii Europejskiej.

Iwanow jest jednym z dwóch podejrzanych o przeprowadzenie aktów dywersji na linii kolejowej Warszawa-Dorohusk. W miejscowości Mika (woj. mazowieckie) eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. Dzień później niedaleko stacji Gołąb (woj. lubelskie) pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej sieci trakcyjnej.

Zatrzymania trwają

Kierwiński poinformował, iż śledztwo w sprawie dywersji na kolei wciąż jest w toku. "Zatrzymania w tej sprawie trwają, to nie jest tak, iż coś w tej sprawie się zakończyło", podkreślił minister. Wyjaśnił, iż celem nie każdego zatrzymania jest zamknięcie kogoś w więzieniu. "Czasami zatrzymanie jest częścią pracy operacyjnej, znalezieniem dowodów czy też kolejnych elementów, które są potrzebne do skutecznego zdemaskowania tych wszystkich, którzy aktywnie współpracowali z tymi zamachowcami", powiedział szef MSWiA.

Prokuratura zarzuca dwóm obywatelom Ukrainy – 39-letniemu Ołeksandrowi K. i 41-letniemu Jewhenijowi I. – przeprowadzenie aktów dywersji na zlecenie rosyjskiego wywiadu wojskowego. Prokuratura zdecydowała się również postawić zarzuty jednej osobie za sprawy niezwiązane bezpośrednio z dywersją, dotyczące ukrywania dokumentów, w tym rosyjskich paszportów.

Operacja "Horyzont" i sukcesy służb

W piątek władze uruchomiły operację "Horyzont", w ramach której żołnierze wspomagają policję w ochronie infrastruktury krytycznej i zwalczaniu sabotażu. To reakcja na akty dywersji przypisywane Rosji.

Kierwiński poinformował również o wynikach trzech ogólnokrajowych akcji poszukiwawczych przeprowadzonych w tym roku. Służby zatrzymały blisko 4 800 osób, w tym ponad 400 cudzoziemców. "Ponad 400 zatrzymanych osób to cudzoziemcy. Straż graniczna już ich deportowała lub są w trakcie wydalenia [...]", powiedział minister. Dodał, iż te celowane akcje wysyłają jasny sygnał do świata przestępczego: "w Polsce nikt się nie ukryje. jeżeli łamiesz prawo – polskie czy europejskie – musisz liczyć się z tym, iż państwo polskie cię dopadnie".

Ekspert: To specjaliści GRU

Gen. Jarosław Kraszewski, były dowódca wojsk rakietowych i artyleryjskich, ocenił w podcaście "Fronty Wojny", iż sabotaż przeprowadzili specjaliści związani z rosyjskim wywiadem wojskowym GRU i służbą bezpieczeństwa FSB. "Specjalista wiedział dokładnie, iż musi to umieścić między główką a stopą szyny. Wiedział, jak zrobić instalację do tego, żeby dokonać zdalnej inicjacji materiału wybuchowego [...]", powiedział gen. Kraszewski. Podkreślił, iż taką wiedzę posiadają ludzie wchodzący w skład grup specjalnych. "To nie byli agenci zwerbowani wczoraj czy przedwczoraj", dodał ekspert.

Uwaga: Ten artykuł został stworzony przy użyciu Sztucznej Inteligencji (AI).

Idź do oryginalnego materiału