W niedzielę odbędą się wybory parlamentarne w Mołdawii. Frekwencja, szczególnie wśród mołdawskiej diaspory w krajach UE, może okazać się kluczowa dla ostatecznego wyniku i przyszłości tego strategicznie położonego kraju.
Mołdawię czeka w niedzielę (28 września) jeden z najważniejszych momentów w jej trzydziestoletniej historii niepodległości. Wybory parlamentarne, które prezydent Maia Sandu określiła jako „najważniejsze w historii kraju”, mogą przesądzić o przyszłości tego niewielkiego europejskiego państwa liczącego 2,6 miliona mieszkańców. Od ich wyniku zależy, czy Mołdawia pozostanie na ścieżce integracji z Unią Europejską, czy ponownie znajdzie się pod wpływem Rosji.
Prawdziwa walka toczy się w tej chwili w przestrzeń informacyjnej, w której Kreml prowadzi bezprecedensową kampanię manipulacyjną, mającą na celu destabilizację demokratycznych procesów w tym państwie, graniczącym z UE i Ukrainą.
Masowe zatrzymania i odkrycie rosyjskiego spisku
W poniedziałek (22 września), na niespełna tydzień przed wyborami, mołdawskie służby bezpieczeństwa zorganizowali jedną z największych operacji antyterrorystycznych w historii kraju. Funkcjonariusze przeprowadzili ponad 200 nalotów w różnych regionach Mołdawii, zatrzymując 74 osoby podejrzane o udział w spisku mającym na celu wywołanie masowych zamieszek i destabilizację państwa.
Służby skonfiskowały broń i materiały wybuchowe, ponadto 800 000 lei (42 tys. euro) w gotówce w różnych walutach, a także dokumenty księgowe oraz nośniki elektroniczne oraz ustaliły dostawy gotówki o łącznej wartości niemal pół miliona euro realizowane za pośrednictwem kryptowalut, co stanowi ponad 2 proc. PKB Mołdawii.
Jak ustalono, większość z podejrzanych, regularnie podróżowała do Serbii, gdzie uczestniczyła w szkoleniach wojskowych prowadzonych przez rosyjskich instruktorów. Szkolenia obejmowały między innymi obsługę broni palnej. Mołdawska policja oświadczyła, iż plan „wywołania niepokojów” był koordynowany z Federacji Rosyjskiej poprzez „powiązane z nią elementy przestępcze”.
Prezydent Sandu ostrzega przed rosyjską inwazją hybrydową
W emocjonalnym orędziu do narodu prezydent Sandu oskarżyła Moskwę o prowadzenie wojny hybrydowej przeciwko Mołdawii. – Kreml wierzy, iż wszyscy jesteśmy na sprzedaż. Że jesteśmy zbyt mali, by się oprzeć. Że nie jesteśmy krajem, tylko terytorium – podkreśliła w wystąpieniu.
Sandu zarzuciła Rosji, iż wydaje setki milionów euro w Mołdawii, próbując wywołać przemoc oraz szerzyć dezinformację i strach wśród jej rodaków. – Ale Mołdawia to nasz dom. A nasz dom nie jest na sprzedaż – dodała, wzywając swoich zwolenników do masowego udziału w wyborach.
Tymczasem rosyjska Służba Wywiadu Zagranicznego (SVR) wydała oświadczenie będące lustrzanym odbiciem mołdawskich zarzutów. SVR twierdzi, iż to kraje europejskie planują „rażące sfałszowanie” wyników wyborów w celu wywołania protestów, a choćby ostrzega przed możliwą „zbrojną inwazją i de facto okupacją” Mołdawii przez Unię Europejską.
Operacja „Matrioszka” i fałszywe narracje
Jak ujawniła organizacja NewsGuard, w ciągu zaledwie trzech miesięcy od ogłoszenia wyborów w kwietniu tego roku w ramach operacji o kryptonimie „Matrioszka”, prowadzonej przez podmioty powiązane z Kremlem, w tym przez grupy znane jako „Storm-1679”, rozpowszechniono 40 fałszywych historii wymierzonych w Mołdawię.
Kampania opierała się na sieciach botów napędzanych przez sztuczną inteligencję, które zalewały platformy społecznościowe propagandą antyunijną i antyrządową, koncentrując się szczególnie na sekcjach komentarzy, popularnych hashtagach oraz trending topics w kluczowych momentach kampanii wyborczej.
Kluczowym elementem rosyjskiej strategii jest manipulacja głosami mołdawskiej diaspory, która tradycyjnie masowo wspiera kandydatów i partie proeuropejskie.
Wśród najczęściej powtarzanych tematów dezinformacji znalazły się zarzuty, iż prezydent Sandu sprzeniewierzyła 24 miliony dolarów oraz iż jest uzależniona od „środków psychotropowych”. Kampania obejmowała także publikowanie sfabrykowanych wyników sondaży, mających na celu zdyskredytowanie prawdopodobnego wyniku wyborów, oraz szerzenie plotek o rzekomych skandalach korupcyjnych w otoczeniu prezydent.
– Ponad 80 proc. treści zawierających mowę nienawiści i kłamstwa, publikowanych w Mołdawii, generuje dzisiaj sztuczna inteligencja. Ale to nie jest tylko opowieść o Mołdawii – podobne sytuacje mają też miejsce w innych krajach Unii. Mołdawia jest „poligonem testowym” dla ataków wymierzonych w całą Europę – wskazała Sandu.
Głębokie podziały geopolityczne
Mołdawia uzyskała status kandydata do Unii Europejskiej w czerwcu 2022 roku, niedługo po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Obecny rząd, kierowany przez prezydent Sandu, wyznaczył sobie cel przystąpienia do bloku do 2030 roku, co spotkało się z ostrym sprzeciwem Rosji.
W październiku 2024 roku zorganizowano referendum konstytucyjne, w którym większość Mołdawian opowiedziała się za wpisaniem do konstytucji celu integracji z UE. Ich przewaga była jednak minimalna – 50,4 proc. za wpisaniem celu wobec 49,5 proc. przeciw.
Scena polityczna Mołdawii przed wyborami parlamentarnymi odzwierciedla głębokie podziały geopolityczne przenikające całe społeczeństwo. Z jednej strony stoją siły proeuropejskie reprezentowane przez Partię Działania i Solidarności (PAS) prezydent Sandu, z drugiej zaś koalicja partii prorosyjskich dążących do zmiany kursu kraju.
– Cel Kremla jest oczywisty: podporządkować nas sobie, skierować przeciwko Ukrainie i wykorzystać do hybrydowych ataków na Unię Europejską. Chroniąc te wybory, chronimy także region i stabilność Unii – oceniła Sandu.
PAS prowadzi kampanię pod hasłem „Idziemy we adekwatnym kierunku: UE, pokój, rozwój”. Sondaże wskazują, iż PAS może nie uzyskać samodzielnej większość, co zmusi partię do tworzenia trudnych koalicji.
Ścieżka PAS to błąd
Po przeciwnej stronie sceny politycznej znajduje się Blok Patriotyczny Wyborczy (BEP), sojusz kierowany przez byłych prezydentów Igora Dodona i Władimira Woronina. W swojej kampanijnej gazecie BEP podkreśla, iż „neutralność to tarcza” Mołdawian.
„Republika Mołdawii musi być mostem między Wschodem a Zachodem, nie polem bitwy”, wskazuje blok.
To przesłanie rezonuje wśród części społeczeństwa, szczególnie w rosyjskojęzycznych regionach, takich jak Gagauzja, gdzie wyborcy uważają, iż Mołdawia powinna budować kontakty z Moskwą, zamiast ją antagonizować.
W walce o miejsca w parlamencie bierze udział także populistyczna „Nasza Partia” Renata Usatîiego, kierowana przez byłego mera Bălți. W swoich postulatach podkreśla frustrację mołdawskiego społeczeństwa związaną z trudną sytuacją ekonomiczną. Krytykuje proeuropejską ścieżkę PAS, określając ją jako błąd.
Choć partia cieszy się dużym poparciem na poziomie lokalnym i osiągała sukcesy w wyborach prezydenckich, gdzie Usatîi dwukrotnie zajął trzecie miejsce, nie udało jej się przełożyć tej popularności na reprezentację w parlamencie, o czym świadczy wynik 4,1 proc. w poprzednich wyborach parlamentarnych.
Inflacja jako główny problem
Inflacja stanowi jeden z najpoważniejszych problemów dla mołdawskich wyborców. Po rosyjskim ataku na Ukrainę w 2022 roku wskaźnik inflacji w Mołdawii wzrósł niemal do 29 proc. Choć później inflacja spadła, w sierpniu przez cały czas wynosiła 7,3 proc.
Wysokie ceny dotykają wszystkich, ale szczególnie osoby, które nie dysponowały znacznymi środkami przed wojną w Ukrainie, w tym emerytów. Prawie jedna trzecia Mołdawian, zwłaszcza na obszarach wiejskich, żyje poniżej granicy ubóstwa.
Starsze kobiety żebrzą przed supermarketami w Kiszyniowie, a na targowiskach można spotkać bardzo starych mężczyzn i kobiety sprzedających owoce i warzywa, by związać koniec z końcem.
Rosyjska propaganda zręcznie wykorzystuje te problemy ekonomiczne, przedstawiając je jako konsekwencję proeuropejskiego kursu rządu Sandu i obiecując poprawę sytuacji w przypadku zmiany orientacji geopolitycznej kraju.
Dezinformacja sugeruje, iż UE nie jest zainteresowana pomocą Mołdawii, a jedynie wykorzystuje ją jako bufor przeciwko Rosji.
Stabilność Mołdawii to stabilność Europy
Wojna w Ukrainie, tocząca się zaledwie 50 kilometrów od Kiszyniowa, wytwarza atmosferę strachu i niepewności, którą rosyjska propaganda skutecznie wykorzystuje.
Regularne opadanie rosyjskich dronów na terytorium Mołdawii przypomina mieszkańcom o bliskości konfliktu i potencjalnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa kraju.
Niedzielne wybory zdecydują, czy mały kraj zdoła obronić swoją suwerenność wobec potęgi dysponującej nieograniczonymi zasobami do ingerencji w demokratyczne procesy. Wynik głosowania będzie miał konsekwencje nie tylko dla 2,6 miliona Mołdawian, ale także dla całej architektury bezpieczeństwa europejskiego.
– Stabilność Mołdawii to stabilność Europy. Nasz pokój jest waszym pokojem – uważa Sandu.