Na wojnę i katastrofy. Plecak ucieczkowy może uratować ci życie

opolska360.pl 2 godzin temu

Krzysztof Ogiolda: – Ledwo dwa tygodnie temu Polska została zaatakowana przez rosyjskie drony. Naruszyły one nie tylko naszą przestrzeń powietrzną, ale i poczucie bezpieczeństwa wielu Polaków. Powinniśmy odtąd, także my, mieszkający na zachodzie Polski, trwożliwie spoglądać w niebo i oczekiwać nie tylko dronów, ale także bomb i szykować się do ucieczki do lasu?

Dr Bartosz Maziarz: – Chcę uspokoić Opolan. Prawdopodobieństwo tego, iż w krótkim czasie staniemy się ofiarą kolejnych nalotów, tu w naszym regionie, jest bardzo niewielkie. Ale jednocześnie atak, który miał przecież miejsce, pobudził społeczną świadomość różnych zagrożeń, które istnieją. Nie tylko wojennych. Stąd mówi się dużo o poradniku bezpieczeństwa, o plecakach ewakuacyjnych itp. Zupełnie nie chodzi o to, żeby straszyć obywateli. Ale warto pobudzać świadomość tego, iż istnieją zagrożenia i uruchamiać troskę o własne bezpieczeństwo. Nie tylko na wypadek ataku dronów. Także ze względu na zagrożenia naturalne typu powódź, pożar itd. Żebyśmy byli przygotowani. Strażacy opowiadają, iż w czasie ewakuacji poszkodowani nieraz zostają dosłownie z niczym. choćby bez dokumentów…

– Bo woda przyszła nagle, w dwie godziny…

– Albo w dwadzieścia minut, jak się zdarzyło w Kłodzku. Dlatego musimy pamiętać, by być tak przygotowanym, by móc, opuszczając dom, zabrać jedną torbę. Przygotowaną wcześniej, bo w sytuacji powodzi, pożaru, może już nie być czasu w bieganie po mieszkaniu i szukanie niezbędnych rzeczy. Ani na zastanawianie się, gdzie co mamy.

– Żywioły zaskakują. W 1997 wielu Opolan spodziewało się metra wody, a mieli w domu trzy, a w niektórych miejscach siedem metrów.

– Mogą się zdarzyć różne rzeczy. Musimy być przygotowani na przerwy w dostawie prądu. Dwa tygodnie termu spotkała nas awaria systemów płatniczych. W miniony weekend doszło do paraliżu części lotnisk w Europie itd. Takie rzeczy będą się zdarzać. I warto mieć tego świadomość.

– Ile pieniędzy warto mieć w gotówce w domu na wypadek powszechnej awarii bankomatów? Jedni radzą: na miesiąc zwyczajnych domowych wydatków. Inni, iż na dwa miesiące. A niektórzy uspokajają, iż choćby w sytuacji wybuchu wojny w Ukrainie, po tygodniu system bankowy ruszył na nowo. Ile gotówki – pana zdaniem – warto „w skarpecie” trzymać?

– Właśnie patrząc na doświadczenia ukraińskie, skłaniałbym się ku temu, żeby mieć w domu pieniądze na maksymalnie dwa tygodnie. Po takim czasie płatności elektroniczne powinny już wrócić. Te pieniądze nie powinny oczywiście leżeć w najbardziej oczywistym, widocznym miejscu. I lepiej, żeby były w małych nominałach. Jak wszyscy będziemy mieli wyłącznie dwusetki, niełatwo będzie je rozmienić.

– Na jak długo powinniśmy mieć w domu zapasu jedzenia dla całej rodziny?

– Najlepiej na tydzień.

– I trzymać w domu tyle konserw? Zapas dla tylko trochę większej rodziny na tydzień nie zmieści się w żadnej lodówce.

– To nie muszą być tylko konserwy. I nie wszystkie zapasy wymagają lodówki. Bardzo ważne jest, by w tych zapasach żywności było to, co lubimy. Bo daje to odporność psychologiczną. Tzw. comfort food powoduje, iż nasze morale rośnie. Zawsze warto mieć w domu spory zapas suchej żywności: ryżów, kasz, kuskusów itp. Przygotowuje się je szybko. Nie potrzeba do tego jakichś niesamowitych ilości ciepła i wody. Do tego warzywa i owoce w puszkach, musy owocowe, konserwy, ale takie, które nam smakują. I jeszcze żywność paczkowaną z długim terminem przydatności do spożycia, typu wrapy czy tortille.

– Warto mieć zapas słodyczy?

– Tak, i to z kilku powodów. Większość z nas je lubi, więc to też będzie element owego comfort food. A poza tym słodycze dają bardzo dużą ilość energii i długo nadają się do spożycia. Jak będzie nam potrzebny szybki „strzał energetyczny”, czekolady, batony, orzechy, bakalie bardzo się przydadzą. Warto też pamiętać, by mieć w domu zapas kawy, herbaty i alkoholu.

– Alkoholu też?

– Nie tylko dlatego, iż alkohol w sytuacjach kryzysowych może dawać chwilę wytchnienia. Oczywiście, żartuję. Alkohol staje się w przypadkach zagrożenia również walutą. Ma też adekwatności dezynfekujące.

– Jak sobie radzić z gotowaniem, gdy w sytuacji kryzysowej nie będziemy mieli prądu? Pytam, bo w wielu domach, w moim też, wszystkie sprzęty kuchenne i piec pracują na prąd.

– Brak prądu może się zdarzyć. Także w wyniku aktów dywersji. Więc warto się zaopatrzyć w dodatkowe źródło energii. Jakąś turystyczną kuchenkę na tabletki z paliwem, kartusze czy małe butle gazowe itd. Doraźnym sprzętem do gotowania może się stać także grill ogrodowy. choćby jeżeli skończy się węgiel do jego zasilania, można rozpalić pod nim drewnem. Proszę zatem nie zapominać o narzędziach, które mogą się przydać, typu: młotek, siekierka, łom itd.

– Rozmaite poradniki radzą mieć na każdego domownika po 14 litrów wody do picia (na 7 dni po 2 litry). To całkiem sporo.

– Z wodą jest problem, bo z jednej strony zawsze powinniśmy mieć zapas wody butelkowanej. Z drugiej, ten zapas będzie wymagał sporo miejsca. Najlepiej umieścić w piwnicy pięciolitrowe baniaki z wodą kupione w markecie. To nie jest wielki wydatek. Woda przechowywana w zakręconych butelkach w chłodnym i ciemnym miejscu się nie psuje. Na tym polega przygotowanie, iż być może – i oby tak było – nigdy tej wody nie wykorzystamy. To działa jak ubezpieczenie. Płacimy składki z nadzieją, iż nie trzeba będzie z niego korzystać. Zapas wody to też jest forma ubezpieczenia. Pamiętajmy, iż w sytuacjach kryzysowych woda będzie znikała jako jedna z pierwszych. Doświadczyliśmy tego choćby w czasie powodzi czy covidu. jeżeli już dochodzi do sytuacji kryzysowej, zawsze warto choćby napełnić wodą wannę czy inne pojemniki, jeżeli woda w kranach jeszcze jest.

– Symbolem gotowości na wypadek zagrożenia stał się plecak ewakuacyjny. Jego przykładową zawartość podaje np. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Wystarczy do przeglądarki wpisać: plecak ewakuacyjny gov…

– Na takiej standardowej liście znajdują się m.in.: powerbank, radio i latarka wraz z bateriami, nóż, kompas, sztućce, apteczka, śpiwór, kurtka przeciwdeszczowa, ubrania na zmianę, leki, które stale bierzemy, prowiant na 72 godziny (radziłbym choćby na dłużej) itd. Nie fetyszyzowałbym samego plecaka, choć to o nim wszyscy mówią. Ważne, by mieć świadomość, iż są takie rzeczy, które powinny być przygotowane dla wszystkich z domowników. Drugorzędne jest, czy trzymamy je teraz w plecaku, w torbie czy w jakimś pudle. Ważne, żeby były gotowe. Byśmy w sytuacji zagrożenia mogli te rzeczy zabrać na plecy czy do samochodu. Byśmy byli gotowi na jakąś samowystarczalność i nie szukali peleryny od deszczu, jak już się woda leje, bo to za późno.

– Plecaki powinny być przygotowane także dla dzieci?

– Tak, i to inne niż dla dorosłych. Dziecko powinno samo, oczywiście przy pomocy rodziców, swój plecak „skonstruować”. By znalazły się w nim rzeczy dla dziecka ważne – chodzi o odporność psychiczną – ulubione zabawki, gry, jakaś przytulanka itd.

– Z filmów wojennych mamy taki wyrobiony schemat: Jak zagrożenie z powietrza, bombardowanie, to uciekamy do schronu. Ale muszę uczciwie przyznać, iż nie wiem, gdzie jest „mój” schron w razie zagrożenia.

– Ja też nie wiem, bo generalnie schronów nie ma. jeżeli usłyszymy – mówię czysto hipotetycznie – alarm przeciwlotniczy i nie ma czasu, by biec kilkaset metrów i szukać jakiegoś miejsca do ukrycia, szukajmy w domu miejsca bez okien lub z małymi oknami, by uniknąć rykoszetów od szyb. zwykle takimi miejscami w domach są piwnice i łazienki. A jeżeli alarm zastał nas na otwartej przestrzeni, należy położyć się na ziemi i znaleźć jakąkolwiek osłonę – samochód, głaz, cokolwiek, co nas ochroni od ewentualnych odłamków.

– Przypomnijmy, jak się najczęściej alarm dla ludności ogłasza?

– dzięki syren alarmowych. jeżeli usłyszymy trzyminutowy modulowany dźwięk, przypominający trochę karetkę jadącą na sygnale, to ten dźwięk ogłasza alarm. Trzyminutowy dźwięk ciągły jest jego odwołaniem. Na stronach MSWiA oraz Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej trwa właśnie akcja przypominająca, jakie są sygnały alarmowe i jak się wobec nich zachowywać.

– Powinniśmy wierzyć alertom RCB wysyłanym na nasze komórki?

– One, niestety, stały się przede wszystkim tematem memów. A ten system jest stworzony po to, aby nas ostrzegał o różnych zagrożeniach. Lepiej dziewięć razy dostać esemesa z ostrzeżeniem o niebezpieczeństwie, które nas ostatecznie nie dotknie, niż żebyśmy raz nie dostali go wtedy, gdy jest naprawdę potrzebny. Stosujmy się do alertów RCB. One nie tylko w sytuacji zagrożeń naturalnych, ale i wojennych są jednym z podstawowych sposobów powiadamiania ludności.

– W ostatnich tygodniach, zwłaszcza po rosyjskim ataku dronów, wiele osób zetknęło się z dezinformacją. Można chyba mówić wręcz o swoistej wojnie w cyberprzestrzeni. Wszyscy – chcemy czy nie – doświadczamy potężnego informacyjnego szumu. Kiedy powinny nam głośno zabrzęczeć wewnętrzne alarmowe dzwonki?

– Zawsze wtedy, gdy widzimy jakiś nagły zalew informacji, które jednoznacznie wskazują na jednego winnego. Czujność powinny budzić komunikaty zerojedynkowe, dzielące świat na czarny i biały. Wszelkie informacje należy weryfikować w innym źródle. Najlepiej sprawdzonym, w odpowiedzialnych mediach. Nie należy czerpać informacji jedynie z jakichś grup na Facebooku czy Platformie X budowanych na zasadzie: ktoś coś słyszał, a kto inny coś tam widział.

– W czasie wojny o takich niewiarygodnych źródłach informacji mówiło się złośliwie Agencja JPP (Jedna Pani Powiedziała)…

– To jest najgorsze źródło. Po ataku dronów ruszyła pełną parą zaplanowana akcja dezinformacyjna. Korzystały z niej wrogie nam siły. I trzeba powiedzieć, iż często wykorzystywały ją skutecznie.

– Znalazła posłuch nie tylko u całkiem sporej grupy obywateli, ale też u niektórych polskich polityków.

– Właśnie to jest cel działań dezinformacyjnych. Musimy się pogodzić z tym, iż dezinformacja jest i będzie jej coraz więcej. A jedyną obroną jest nasza dociekliwość, wręcz nieufność wobec niektórych informacji, ich sprawdzanie w źródłach, do których mamy zaufanie.

– Wracam do schronów. Powiedzmy sobie szczerze: generalnie ich w Polsce nie ma?

– Straż pożarna zrobiła ewidencję schronów i miejsc doraźnego ukrycia. Są nimi piwnice, garaże podziemne itd. Te miejsca w wypadku zagrożenia pomogą. Ale systemowo nie jesteśmy przygotowani i jest to wynik kilkudziesięciu lat zaniedbań. choćby schrony, które były budowane w PRL, od lat stoją opuszczone i w tej chwili nie przedstawiają żadnej wartości ochronnej.

– Są takie kraje, gdzie obywatele mają miejsca w schronach?

– Finlandia i Szwecja. Ale te kraje budują systemy odpornościowe od 60 lat. My też te schrony kiedyś zbudujemy, ale to melodia przyszłości liczonej w latach. Niestety, sklepów ze schronami nie mamy.

– W sieci można znaleźć rady na temat ewakuacji samochodem na wypadek zagrożenia. Ich autorzy zwykle piszą, iż lepiej jednym autem niż dwoma, bo się rodzina nie pogubi.

– Nie ma jednej odpowiedzi. jeżeli trzeba nagle opuścić dom, bo np. zagraża nam powódź, nie ma jednego uniwersalnego sposobu. Różne warianty zależą od sytuacji. Ale jeżeli decydujemy się skorzystać z samochodu, zadbajmy, by miał on przynajmniej pół baku paliwa. To jest – jak plecak ewakuacyjny – część systemu naszego bezpieczeństwa. Żeby auto było sprawne i zawsze miało co najmniej pół baku paliwa. No i warto siebie i bliskich na sytuacje kryzysowe przygotowywać. To znaczy mieć plan, dokąd ewentualnie pojedziemy, gdzie się spróbujemy spotkać, jeżeli zostaniemy rozdzieleni itd. A to oznacza, iż o tym, co zamierzamy w sytuacji zagrożenia robić, warto w gronie domowników rozmawiać. Powinniśmy mówić o tym głośno, bo wtedy wszyscy będziemy bardziej świadomi i bezpieczniejsi.

– Przypomnijmy, gdzie powinniśmy dzwonić i kogo powiadamiać na wypadek zaistnienia jakiegoś zagrożenia? Celowo nie precyzuję jego natury. w tej chwili tak wiele zadań chroniących ludzi wykonuje straż pożarna, iż telefon do najbliższej straży, czyli 998, wydaje się najlepszym rozwiązaniem.

– Liczba zadań, jakie wykonują dziś strażacy, jest rzeczywiście gigantyczna. Można dzwonić na numer alarmowy 112. Ale ja jestem także zwolennikiem telefonowania na tradycyjne numery – 997 policja, 998 straż pożarna i 999 ratownictwo medyczne. W zależności od zagrożenia, z jakim się spotkamy.

– Powiedzmy to wprost. Nie należy się krępować, zastanawiać, czy powinienem i czy na pewno ja, jeżeli widzę jakieś zagrożenie.

– Powinniśmy w sobie wyrobić taki społeczny nawyk, iż zawiadamiamy. Bo jak system bezpieczeństwa państwa ma ruszyć, jeżeli nie dostanie sygnału o zagrożeniu? Ten sygnał zwykle wychodzi od nas. Gdy zauważymy zagrożenie, powinniśmy podjąć działanie. A pierwszym działaniem powinno być właśnie powiadomienie służb. Musimy zerwać z myśleniem typu: „To nie moja sprawa” czy „Co ja się będę wychylał, niech ktoś inny zadzwoni”. jeżeli widzimy coś, co budzi nasz niepokój, powinniśmy zawiadamiać służby.

Lista najpotrzebniejszych rzeczy w plecaku ucieczkowym. / Fot. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału