Po raz drugi z rzędu zwycięzcą ekstremalnego Maratonu Komandosa został żandarm plut. Maciej Dutkiewicz. W rywalizacji pań natomiast triumfowała plut. Katarzyna Cyprych. 22. edycję imprezy organizowanej przez Wojskowy Klub Biegacza Meta Lubliniec ukończyła rekordowa liczba 881 zawodników. Zwycięzcy biegu zostali też triumfatorami Wielkiego Szlema Komandosa.
Maraton Komandosa, fot. Jacek Szustakowski
Dystans 42 km 195 m w umundurowaniu polowym i z plecakiem ważącym minimum 10 kg pokonało 788 mężczyzn i 93 kobiety. Po raz czwarty w historii imprezy liczba uczestników, którzy zameldowali się na mecie, przekroczyła pół tysiąca. Organizatorzy zanotowali również rekord w rywalizacji drużynowej – o miano najlepszej trzyosobowej ekipy walczyły aż 153 teamy.
XXII Maraton Komandosa zakończył Wielkiego Szlema Komandosa (WSK) – cykl zawodów złożony z pięciu komandoskich biegów. Wcześniej biegacze startowali w XVI Półmaratonie Komandosa w Warszawie, XI Ćwierćmaratonie Komandosa w Słupsku oraz w lublinieckich zawodach: IX Setce Komandosa i XXIX Biegu o Nóż Komandosa. W zestawieniu WSK również padł rekord, ukończyło go bowiem aż 496 zawodników, w tym 54 kobiety.
Walka o Wielkiego Szlema
Tak się złożyło, iż zwycięzcy ostatniego z biegów Wielkiego Szlema Komandosa zostali również triumfatorami cyklu. W obu klasyfikacjach z dużą przewagą nad konkurentami triumfował plut. Maciej Dutkiewicz. W Maratonie Komandosa żołnierz Mazowieckiego Oddziału Żandarmerii Wojskowej o 14 min 57 s pokonał plut. Piotra Brzoskę. Natomiast w rankingu WSK drugiego w klasyfikacji st. szer. Rafała Golca wyprzedził aż o 1 godz. 39 min 10 s. Z kolei plut. Katarzyna Cyprych z Batalionu Ochrony Bazy Redzikowo w biegu na 42 km 195 m była szybsza o 1 min 33 s od ppor. Sylwii Łubkowskiej, w pojedynku o główne trofeum WSK miała zaś przewagę 25 min 23 s nad plut. Anną Ogorzałek.
Maraton Komandosa, fot. www.zmierzymyczas.pl
Na trasie tegorocznego Maratonu Komandosa odbywały się dwa wyścigi: o jak najwyższe miejsca w biegu i w całym cyklu. Nic więc dziwnego, iż drugi w Wielkim Szlemie po czterech imprezach st. szer. Rafał Golec starał się pilnować trzeciego w klasyfikacji strażaka Łukasza Maćkowiaka. Biegacz, reprezentujący Ochotniczą Straż Pożarną w Bronkowie, próbował odrobić straty do przedstawiciela 18 Dywizji Zmechanizowanej. Wyprzedził go na mecie o 7 min 17 s, ale do pełni szczęścia zabrakło mu 13 min 4 s. Natomiast trzecią w klasyfikacji kobiet kpr. Klaudię Kiefer od zwyciężczyni dzieliły 34 min 16 s.
Medal Wielkiego Szlema Komandosa, który można nosić na mundurze, można było zdobyć już po raz siódmy. Natomiast pierwszy raz w historii w jednym roku kalendarzowym najbardziej znane komandoskie imprezy ukończył generał. Na listę zawodników uprzywilejowanych do noszenia medalu WSK wpisał się gen. bryg. Mariusz Chmielewski, zastępca dowódcy Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni, który XXII Maraton Komandosa ukończył na 215. pozycji, a w klasyfikacji cyklu uplasował się na 198. miejscu.
W przyszłym roku w ślady generała zamierza pójść między innymi Roksana z 3 Batalionu Zmechanizowanego w Zamościu, która w Maratonie Komandosa startowała po raz trzeci. – Mam ambitny plan, aby w następnym roku zrobić Szlema. Zobaczymy, czy to się uda, mam nadzieję, iż dopisze zdrowie oraz wszystko inne i sprawy służbowe też – mówi zawodniczka.
Wyżej podniesiona poprzeczka
Trasa tegorocznego Maratonu Komandosa po raz drugi rozgrywała się na jednej pętli, a nie na dwóch, jak w pierwszych 20. edycjach. W ten sposób organizatorzy utrudnili zawodnikom rywalizację. Kiedy biegali na dwóch pętlach, na półmetku mogli uzupełnić zapasy wody i napojów, napić się ciepłej herbaty czy przebrać. Od zeszłego roku muszą zabrać ze sobą więcej płynów i odżywek oraz dźwigać ze sobą więcej niż regulaminowe 10 kg.
Maraton Komandosa, fot. www.zmierzymyczas.pl
Jako jedyny wszystkie dwadzieścia dwa Maratony Komandosa ukończył st. chor. sztab. rez. Zbigniew Kordziński. Jak opowiada, z wszystkich edycji najbardziej zapamiętał pierwszą, najbardziej kameralną. – kilka osób startowało, a bieg ukończyło 24 zawodników. Finiszowałem jako dwunasty i to była oczywiście moja najwyższa lokata – wspomina chorąży, który w tym roku był drugim najstarszym uczestnikiem biegu.
Także najstarszemu zawodnikowi, Czesławowi Wiznerowi z lublinieckiej Mety, najbardziej utkwił w pamięci pierwszy start. 71-latek w tym roku po raz dwudziesty pokonał ekstremalny maraton, a zaczął w nim startować od trzeciej edycji. Jak mówi, jego pierwszy Maraton Komadosa odbywał się w warunkach minus 12 stopni.
– Biegłem w czapce z daszkiem, na którym utworzył się sopel. Było tak zimno, iż myślałem, iż umrę. Ale przeżyłem i od tamtej pory nie odpuściłem żadnego maratonu – przyznaje biegacz. Podkreślił też, iż choć czasy uzyskuje coraz gorsze, najważniejsze jest dla niego ukończenie biegu i spotkanie się z bracią mundurową. – To jest niesamowite doznanie – mówi.
Maraton Komandosa, fot. Jacek Szustakowski
Z kolei Robert Kaja z Wielunia w tegorocznym Maratonie Komandosa wystartował po raz dziewiąty. – To bardzo sympatyczny maraton, w przepięknych lasach lublinieckich. Taki bieg na podsumowanie sezonu 2025 – zaznacza. Razem z nim biegł Ryszard Jeziorny, kolega z Wielunia, który na maraton do Lublińca przyjechał po raz drugi. Jak mówi, przyciągnęła go atmosfera komandoskiej imprezy, inna niż na pozostałych biegach. – Tu nikt się nie ściga, jest koleżeństwo, przyjaźnie i dlatego tu się chętnie przyjeżdża. Poza tym bieganie głównie po leśnych duktach i ścieżkach to trochę co innego niż po asfalcie – zauważa biegacz, któremu tylko jeden maraton pozostał do ukończenia królewskiego dystansu po raz 250.
Liczne grono debiutantów na Maratonie Komandosa reprezentowała m.in. Emilka z trzeciego roku Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu. W Lublińcu wystartowała po raz pierwszy w życiu na dystansie maratońskim. – Jak zaczynać, to z przytupem – stwierdza. Do udziału w biegu zachęciły ją koleżanki. Jedna z nich, która wykupiła pakiet startowy, rozchorowała się i namówiła Emilkę do udziału w biegu, aby nie zmarnował się jej numer.
– Nie jest źle. Myślałam, iż będzie gorzej, na razie jeszcze nie płaczę. Ponoć największy kryzys jest między 20 a 30 kilometrem, tak więc to dopiero przede mną – przyznawała studentka na dwunastym kilometrze biegu. W sumie w swoim debiucie uporała się z dystansem maratońskim w niecałe siedem godzin.
Wyniki
Klasyfikacja mężczyzn:
1. plut. Maciej Dutkiewicz (Mazowiecki Oddział Żandarmerii Wojskowej) – 3 godz. 14 min 1 s
2. plut. Piotr Brzoska (Blood Brothers) – 3 godz. 28 min 58 s
3. Łukasz Maćkowiak (Ochotnicza Straż Pożarna Bronków) – 3 godz. 44 min 20 s
4. st. szer. Rafał Golec (18 Batalion Rozpoznawczy Ułanów Wileńskich Biała Podlaska) – 3 godz. 51 min 37 s
5. sierż. sztab. Paweł Wołkowycki (Straż Graniczna) – 3 godz. 54 min 56 s
6. st. kpr. pchor. Adrian Banasik (Akademia Wojsk Lądowych) – 3 godz. 55 min 5 s
Klasyfikacja kobiet:
1. plut. Katarzyna Cyprych (Batalion Ochrony Bazy w Redzikowie) – 4 godz. 44 min 44 s
2. ppor. Sylwia Łubkowska (Dowództwo Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni) – 4 godz. 46 min 17 s
3. plut. Anna Ogorzałek (2 Korpus Polski – Dowództwo Komponentu Lądowego Kraków) – 4 godz. 49 min 4 s
4. kpr. Klaudia Kiefer (Wojskowe Centrum Rekrutacji w Brzegu) – 4 godz. 51 min 20 s
5. Anna Zalewska (Wiedźmy Biegowe) – 4 godz. 53 min 53 s
6. st. szer. spec. Paulina Karwasz (1 Dywizjon Lotniczy 25 Brygady Kawalerii Powietrznej) – 4 godz. 57 min 37 s
Klasyfikacja drużynowa:
1. Blood Brothers I (Piotr Brzoska, Krzysztof Cepielik, Łukasz Kustrowski) – 12 godz. 28 min 45 s
2. 18 Dywizja Zmechanizowana I (Rafał Golec, Grzegorz Libera, Mateusz Krasuski) – 12 godz. 30 min 57 s
3. Akademia Wojsk Lądowych Wrocław I (Adrian Banasik, Dominik Piegdoń, Karol Lis) – 13 godz. 17 min 47 s
4. 4 Zielonogórski Pułk Przeciwlotniczy – 13 godz. 18 min 1 s
5. Sfora BMK I – 13 godz. 48 min 13 s
6. 1 Batalion Strzelców Podhalańskich I – 13 godz. 55 min 5 s.