Na krótko przed wyborami parlamentarnymi pogoda w Kiszyniowie, stolicy Republiki Mołdawii, jest zmienna. Jesień walczy z ostatnimi oznakami lata, godziny nieustannego deszczu przeplatają się z gorącymi, bezchmurnymi dniami. Sytuacja polityczna jest równie nieprzewidywalna, jak pogoda. Sondaże wskazują na zacięty wyścig między proeuropejską partią Akcji i Solidarności (PAS) prezydentki kraju Mai Sandu a partiami prorosyjskimi.
W centrum Kiszyniowa sztaby prezydenckiej partii walczą o każdy głos, podchodząc do przechodniów na ulicach i wręczając im ulotki z obietnicami wyborczymi.
Liczy się każdy głos
Jednym z nich jest Cristian. Stoi w strumieniu ludzi spieszących centralnym bulwarem Stefana cel Mare i rozdaje żółte ulotki wyborcze rządzącej PAS.
– Mam nadzieję, iż nasz kraj zdecyduje się na bycie częścią UE – jako demokratyczne państwo szanujące prawa człowieka. Ludzie muszą wziąć odpowiedzialność za swój głos, ponieważ zadecyduje on o naszej przyszłości i przyszłości przyszłych pokoleń – mówi reporterom DW.
Dla 35-latka jest jasne: przyszłość Mołdawii musi leżeć w Unii Europejskiej. – Dzięki UE rosną płace w naszym kraju. Pozwala nam to stać się bardziej niezależnymi i realizować różne projekty, takie jak cyfryzacja – opowiada mężczyzna.
Zaledwie kilka metrów dalej 50-letni Vitalie podchodzi do przechodniów, próbując pozyskać ich głosy dla partii "Nasza Partia" (PN) kontrowersyjnego biznesmena Renato Usatii. Wiatr szarpie broszurami, które mężczyzna rozdaje.
– Nasz kraj zubożał w ciągu ostatnich czterech lat – mówi. Uważa, iż droga do UE, którą obiera PAS, to błąd: – Tak zwane europejskie marzenie to wielkie kłamstwo. UE nie będzie gotowa zaakceptować Republiki Mołdawii – ani za dwa, trzy, cztery, ani za dziesięć lat. Powinniśmy się temu uważnie przyjrzeć i nie słuchać europejskich kłamstw i europejskich obietnic – twierdzi.
Telewizja i TikTok
Cristian, Vitalie i ich koledzy codziennie zagadują setki ludzi, aby przekonać ich do swoich poglądów. Reklamy partyjne są stale emitowane w telewizji, a politycy starają się dotrzeć do najmłodszych wyborców na TikToku. W obliczu zbliżających się wyborów politycy nie mają chwili wytchnienia; Maia Sandu wprost mówi o najważniejszych wyborach w historii kraju.
UE czy Rosja, Zachód czy Wschód – dla wielu Mołdawian to główna kwestia w tych wyborach. Krótko po rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku, małe państwo położone między Rumunią a Ukrainą złożyło wniosek o członkostwo w Unii Europejskiej i niedługo potem, w czerwcu 2022 roku, uzyskało status kandydata.
Celem obecnego rządu jest wejście do UE do 2030 roku – ku wielkiemu rozczarowaniu Rosji, która od dawna wywiera wpływ gospodarczy i polityczny na Mołdawię. Ta debata polityczna rozgrywa się teraz choćby na murach kiszyniowskich domów. Na ścianie w centrum miasta widnieje napis "Rosjanie precz z Mołdawii". Ktoś inny nabazgrał nad nim czerwoną farbą "Sandu – Owca".
Obawy przed reakcją Rosji
Chociaż wielu znalazło jasne odpowiedzi, 26-letnia Alina widzi to inaczej. – Bez względu na wynik wyborów, jesteśmy w kropce – mówi kobieta, z zawodu menadżerka projektów. Dzieciństwo spędziła w małym miasteczku w południowej Mołdawii i mieszka w Kiszyniowie od ukończenia studiów.
Obawia się, iż UE się odwróci, jeżeli partie prorosyjskie zdobędą przewagę w parlamencie – i martwi się, iż może to również doprowadzić do zakończenia unijnego wsparcia finansowego. W tym roku UE zdecydowała się wypłacić Mołdawii 1,9 mld euro w formie pożyczek i dotacji do 2027 roku – wsparcie, którego państwo naprawdę potrzebuje.
Ale choćby jeżeli proeuropejska partia odniesie sukces, Alinę martwi, jaka będzie reakcja Rosji. – Kiszyniów jest mały, a Mołdawia też nie jest szczególnie duża – nie potrzeba ogromnej armii, żeby przejąć kontrolę nad naszym krajem – opowiada.
Wojna w sąsiednim kraju
Granica z Ukrainą znajduje się zaledwie 50 kilometrów od Kiszyniowa. Od czasu pełnoskalowej inwazji Rosji w lutym 2022 roku ponad 1,3 miliona ludzi uciekło z Ukrainy do sąsiedniej Mołdawii. Około 100 tysięcy z nich pozostało w kraju – co stanowi obciążenie ekonomiczne dla Mołdawii liczącej 2,4 miliona mieszkańców.
Wojna w Ukrainie jest również stałym obciążeniem psychicznym. Rosyjskie drony wielokrotnie spadały na terytorium Mołdawii. – Czuć bliskość wojny – mówi 22-letnia Michelle, pracująca jako kierowniczka sprzedaży. – Odczuwamy presję. Teraz nie tak silną, ale może po prostu się do niej przyzwyczailiśmy – stwierdza.
Strach przed wojną z Rosją odbija się echem wśród wielu – w końcu w Mołdawii już teraz znajduje około 1500 rosyjskich żołnierzy. Stacjonują oni w Naddniestrzu, oderwanej części kraju, która od 1990 roku funkcjonuje jako niby-państwo, z własną armią, walutą i rządem. Region ten jest zależny gospodarczo i militarnie od Rosji i już wcześniej zwrócił się o przystąpienie do Federacji Rosyjskiej.
Obecny rząd Mołdawii, PAS, wielokrotnie wyrażał solidarność z Ukrainą – w przeciwieństwie do "Patriotycznego Bloku Wyborczego" (BEP). Aktualne sondaże plasują prorosyjski sojusz wyborczy na drugim miejscu.
"Neutralność jest naszą tarczą. Republika Mołdawii musi być mostem między Wschodem a Zachodem, a nie polem bitwy" – pisze BEP w swojej gazecie wyborczej, podsycając obawy przed możliwą inwazją Rosji w przypadku dalszego zbliżenia kraju z UE.
Obawy te rozprzestrzeniają się również w internecie. Anastasia Nani pracuje dla Centrum Niezależnego Dziennikarstwa. Organizacja ta w ostatnich latach uważnie monitorowała media społecznościowe i zidentyfikowała ogromne wpływy Rosji. Jedna z najczęstszych narracji brzmi: – "NATO i Ukraina chcą wciągnąć nas w wojnę, a nasi ludzie muszą iść na front" – mówi Nani. – Legalność wyborów jest już kwestionowana – dodaje. Jak twierdzi, Rosja próbuje podważyć zaufanie Mołdawian do wyborów i praworządności.
Rekordowa inflacja
Ale wojna w Ukrainie to nie jedyny poważny problem wyborczy. Podobnie jak w całej Europie, inflacja jest jednym z najpilniejszych problemów w Mołdawii. – Wczoraj kupiłam pomidory i chleb za 70 lejów mołdawskich (ok. 3,5 euro) – to po prostu nie ma sensu – mówi Alina.
Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę w 2022 roku, inflacja w Mołdawii gwałtownie wzrosła do prawie 29 procent. Chociaż od tego czasu spadła, w sierpniu tego roku przez cały czas znacznie przekraczała średnią unijną, wynosząc 7,3 procent.
– Nie wydaję dużo i bardzo dbam o finanse – mówi Michelle. – Nie jeżdżę na wakacje, prawie nie wydaję pieniędzy na ubrania, a jedynie na rzeczy, których absolutnie potrzebuję: jedzenie, sprzęty domowe – i tyle.
Drożyzna dotyka wszystkich
Wzrost cen odczuwają wszystkie klasy społeczne. Szczególnie mocno uderza on jednak w tych, którzy już przed wojną w sąsiednim kraju mieli niewiele, na przykład emeryci. Prawie jedna trzecia Mołdawian żyje w tej chwili poniżej granicy ubóstwa, zwłaszcza na obszarach wiejskich. Starsze kobiety żebrzą przed wieloma supermarketami w Kiszyniowie. Starsi mężczyźni i kobiety sprzedają owoce i warzywa na targowiskach.
W tym roku ceny mieszkań, zarówno na sprzedaż, jak i na wynajem, wzrosły. Wynajem jednopokojowego mieszkania w Kiszyniowie kosztuje często 500 euro miesięcznie – przy średnim miesięcznym dochodzie wynoszącym zaledwie 800 euro. Ceny nieruchomości wzrosły w tym roku bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
– Mam 26 lat i chciałabym w przyszłości kupić mieszkanie – mówi Alina. – Ale jak? Ceny są teraz skrajnie zawyżone. To po prostu szaleństwo.
Nadzieja Aliny i większości Mołdawian jest prosta: koniec z rosnącymi cenami. Najbliższa niedziela pokaże, której partii politycznej wyborcy zaufają, iż uda się jej to osiągnąć.