„Najwyższy test dla Ukrainy”. Eksperci zdradzają potrójną strategię Rosji. „Sukcesy są pewne”

news.5v.pl 1 tydzień temu

Gen. Wadym Skibicki złożył kilka ważnych oświadczeń w wywiadzie dla „The Economist”. Przedstawiciel ukraińskiego wywiadu nie wyklucza zdobycia miasta Czasiw Jar przez armię rosyjską, prób dalszej okupacji obwodów donieckiego i ługańskiego oraz ofensywy w Charkowie i Sumach. Według Skibickiego Rosja stosuje „trójwarstwowy” plan destabilizacji kraju. Jednocześnie oficer wywiadu podkreśla, iż wojna nie zakończy się choćby po wycofaniu sił Kijowa do granic Ukrainy, a pierwsze negocjacje między walczącymi stronami są możliwe nie wcześniej niż w 2025 r.

Skibicki twierdzi, iż rosyjskie wojsko otrzymało rozkaz „podjęcia działań” do 9 maja lub do wizyty Władimira Putina w Chinach tydzień później.

— Nasz problem jest bardzo prosty: nie mamy broni — mówi wojskowy. — Oni (Rosjanie) zawsze wiedzieli, iż kwiecień i maj będą dla nas trudne… Utrata miasta Czasiw Jar to tylko kwestia czasu.

Według Skibickiego miasto może czekać los Awdijiwki, którą wróg niemal całkowicie zbombardował w lutym. „The Economist” donosi, iż utrata miasta Czasiw Jar otworzy armii rosyjskiej drogę do większych miast regionu donieckiego — Konstantynówki, Drużkiwki, Kramatorska i Słowiańska.

Niewygodna prawda

Zgadzam się z tym, co mówi Skibicki — mówi izraelski ekspert wojskowy David Gendelman w rozmowie z portalem Nowa Gazieta. — Perspektywy dla Ukrainy w najbliższym czasie są niekorzystne, zarówno ze względu na brak broni i amunicji, jak i niedobór personelu.

Dlatego dalsza rosyjska ofensywa prawdopodobnie odniesie pewien sukces. choćby jeżeli nie dojdzie do załamania frontu, to dojdzie do postępów.

— jeżeli Rosjanie zbiorą maksymalną liczbę sił i skoncentrują się na szturmie na Czasiw Jar, prawdopodobieństwo jego utraty dla Ukrainy znacznie wzrośnie — mówi ekspert wojskowy i ukraiński pułkownik rezerwy Roman Switan w rozmowie z Nową Gazietą. — w tej chwili ukraińskie wojska mają bardzo poważny niedobór amunicji. jeżeli będą mieli czas na sprowadzenie pocisków z zachodniej pomocy, obrona miasta stanie się znacznie łatwiejsza. Rosjanie o tym wiedzą i starają się wykorzystać „okno możliwości”, które potrwa jeszcze tydzień lub dwa, aby sforsować obronę sił zbrojnych Ukrainy. Moskwa przerzuciła choćby kilka dodatkowych jednostek do Donbasu z kierunku Zaporoża, aby zaatakować ukraińskie linie obronne, podczas gdy Ukraina uruchomiła specjalne formacje wywiadu wojskowego przeznaczone do ochrony trudnych obszarów.

— Można powiedzieć, iż Skibicki mówi niewygodną prawdę, bo sytuacja sił zbrojnych Ukrainy w obwodzie donieckim jest dziś naprawdę ekstremalnie trudna — tłumaczy David Sharp. — Prawdopodobieństwo utraty miasta Czasiw Jar przez stronę ukraińską jest bardzo wysokie. A Rosjanie mogą zająć to małe miasteczko dość szybko.

Wojciech Grzędziński / AFP

Ukraińscy żołnierze w okolicach miasta Czasiw Jar, kwiecień 2024 r.

Ostatnie bastiony

W końcu walki toczą się tam już na obrzeżach, a armia rosyjska podejmuje bardzo intensywne działania ofensywne w rejonie. W przypadku udanego szturmu na miasto wojska rosyjskie znajdą się w bezpośrednim sąsiedztwie Konstantynówki — położonej siedem do ośmiu kilometrów od Czasiw Jaru — i przebiją się do autostrady Konstantynówka-Pokrowsk. w tej chwili stosunkowo niewielkie rosyjskie podboje są okupione bardzo wysoką ceną. Straty Rosjan są ogromne, a zdobycie osad zajmuje wiele czasu. Utrzymuje się jednak tendencja do prowadzenia skutecznych działań ofensywnych.

Zdaniem Davida Sharpa nie należy zapominać o rosyjskim przełamaniu w wiosce Oczeretyne, które może mieć bardzo niefortunne konsekwencje dla sił zbrojnych Ukrainy. Nagłe przeniknięcie wojsk Kremla do ukraińskiej obrony, jeżeli walki będą kontynuowane pomyślnie, pozwoli moskiewskiej armii na zajęcie dodatkowego terytorium i głębsze posuwanie się naprzód.

Jak dotąd Ukraińcy nie byli w stanie zlikwidować tego zagrożenia. Problem leży zarówno w braku amunicji i broni, jak i w błędach w planowaniu operacji obronnych. Na przykład istnieją powody, by sądzić, iż nie wszystkie linie i pozycje zostały przygotowane jakościowo i na czas. Jednak zachodnia pomoc powinna niedługo ustabilizować sytuację i dać Kijowowi margines bezpieczeństwa.

Roman Switan uważa, iż w przypadku najbardziej niebezpiecznego dla Ukraińców scenariusza, związanego z utratą Czasiw Jaru, siły Kijowa staną przed najważniejszą kwestią obrony miast, które są ostatnim ukraińskim bastionem w obwodzie donieckim.

Przygotowania do jeszcze większego uderzenia

— Czasiw Jar jest stale bombardowany i ostrzeliwany przez artylerię — mówi rosyjski ekspert wojskowy w rozmowie z Nową Gazietą pod warunkiem zachowania anonimowości.

— To miasto może niedługo zostać całkowicie zniszczone, powtarzając los Bachmutu i Awdijiwki. Następnie Rosjanie zaczną ostrzeliwać i atakować Konstantynówkę, Drużkiwkę i inne miasta z dominujących wysokości, znajdujących się w tej chwili pod kontrolą Rosji. Jednak ich zdobycie będzie dla Moskwy niezwykle trudnym zadaniem. W końcu osady te są znacznie większe niż Czasiw Jar, a na podejściach do nich utworzono poważną linię obrony. jeżeli rosyjska ofensywa będzie kontynuowana w obecnym tempie, zajęcie całego regionu donieckiego zajmie im lata — dodaje.

— Rosja próbuje w pełni zająć obwody doniecki i ługański już od 11 lat — przypomina Roman Switan. — DRL i ŁRL były początkowo planowane dokładnie w granicach regionów. Jednak siły zbrojne Ukrainy już ściągnęły rezerwy i utworzyły kilka linii obrony w niebezpiecznych obszarach.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Skibicki zakłada, iż Federacja Rosyjska przygotowuje się do ofensywy na północnym wschodzie, w obwodach charkowskim i sumskim. Według oficera wywiadu północne zgrupowanie wojsk rosyjskich na granicy z Charkowem liczy w tej chwili 35 tys. żołnierzy, ale prawdopodobnie zostanie zwiększone do 50-70 tys. Ponadto w centralnej Rosji formowana jest dywizja rezerwowa licząca od 15 tys. do 20 tys. bojowników, która również stanie się rezerwą dla głównych sił. Rosyjskie ataki w tych kierunkach mogą rozpocząć się pod koniec maja lub na początku czerwca.

Według Skibickiego moskiewska armia wykorzystuje w tej chwili w Ukrainie ok. 514 tys. żołnierzy wojsk lądowych, co przekracza liczbę 470 tys., o której mówił niedawno naczelny dowódca sił NATO w Europie, gen. Christopher Cavoli. Jednocześnie ukraiński oficer wywiadu jest pewien, iż wymienione rosyjskie formacje nie wystarczą do skutecznego szturmu na tak duże miasto, jak Charków.

Psychologiczna presja

— Zadaniem ofensywy na Charków i Sumy, jak mi się wydaje, nie jest w tej chwili zdobycie tych ośrodków regionalnych — twierdzi Roman Switan. — Najprawdopodobniej Moskwa próbuje rozciągnąć linie obronne sił zbrojnych Ukrainy, zmusić Kijów do przesunięcia wojsk z innych części frontu i włączyć do walki ukraińskie jednostki znajdujące się w tej chwili w pobliżu Charkowa i Sum.

To pozwoli Kremlowi skoncentrować swoje wysiłki na regionie Doniecka.

— jeżeli sytuacja przez cały czas będzie rozwijać się w ten sam sposób, to tylko kwestia czasu, zanim Rosjanie zdobędą Czasiw Jar — mówi David Gendelman. — Do poważnej ofensywy na Charków potrzeba co najmniej 100 tys. żołnierzy. Dopóki ich tam nie ma, możliwe są maksymalnie działania ograniczające i odwracające uwagę wraz z kontynuacją ataków rakietowych i powietrznych, aby odciągnąć ukraińskie rezerwy i wywrzeć presję psychologiczną. Zwiększenie wysiłków w aktywnych obszarach byłoby o wiele bardziej praktyczne, spokojne i obiecujące dla Rosjan.

— Całe to gadanie o rychłej ofensywie Rosji na Charków czy Sumy może okazać się zwykłym psychologicznym oddziaływaniem na przeciwnika — zauważa David Sharp. — W tej chwili nie widzimy znaczącego zgrupowania wojsk w pobliżu granic Ukrainy, niezbędnego do takiej ofensywy. Nie jest jasne, ilu z 35 tys. żołnierzy, o których mówi Skibicki, może faktycznie wziąć udział w operacjach bojowych. W końcu, jak rozumiem, mówimy nie tylko o jednostkach bojowych, ale także o formacjach na tyle, które są niezbędne do utrzymania zdolności bojowej armii. Kilkadziesiąt tysięcy myśliwców na setkach kilometrów frontu to zdecydowanie za mało do skutecznych ataków. Taka operacja wymagałaby 100-150 tys. ludzi, wraz z uzbrojeniem, wyposażeniem i dowódcami.

Nagromadzenie takiej liczby żołnierzy na stosunkowo niewielkim odcinku frontu nie pozostanie niezauważone przez ukraiński wywiad i z pewnością trafi do otwartych źródeł informacji.

„Kijów znajduje się dziś w niezwykle trudnej sytuacji”

Dowódca ukraińskich sił lądowych Ołeksandr Pawluk oświadczył, iż Rosja chce zaatakować Charków lub Sumy, ale zaznaczył, iż szczegóły, a choćby powaga tych planów są przez cały czas nieznane. Zakłada, iż armia rosyjska w końcu przeprowadzi działania, które ograniczą siły zbrojne Ukrainy i odwrócą uwagę Ukraińców od innych kierunków.

David Sharp zwraca uwagę na fakt, iż wojska rosyjskie nie rezygnują z prób zdobycia Kupiańska w obwodzie charkowskim i dotarcia do rzeki Oskoł.

Wadym Skibicki uważa, iż Rosja stosuje „trójwarstwowy” plan destabilizacji kraju przeciwnika. Głównym czynnikiem jest czynnik wojskowy. Stosowana jest również dezinformacja, której celem jest podważenie ukraińskiej mobilizacji i politycznej legitymacji Wołodymyra Zełenskiego. Do tego trwa kampania izolowania Ukrainy na arenie międzynarodowej.

— Kijów znajduje się dziś w niezwykle trudnej sytuacji — kontynuuje rosyjski ekspert wojskowy. — Przyjęta ustawa o mobilizacji nie jest popularna w ukraińskim społeczeństwie. Kolejki chętnych do walki za swój kraj się skończyły. Bardzo trudno jest uzupełnić jednostki świeżymi żołnierzami. Rotacja jednostek jest niezwykle rzadka. Same dostawy broni nie wystarczą. Ktoś musi o nie walczyć. Aby stawić czoła Rosjanom i zapobiec zajęciu nowych terytoriów, siły zbrojne Ukrainy muszą zwerbować i wysłać na front kilkadziesiąt, a choćby setki tysięcy żołnierzy. Takiej liczby mężczyzn, którzy zdecydowaliby się spełnić swój obowiązek wobec ojczyzny, nie widać dziś w Ukrainie. Być może częściowo winę za to ponosi rosyjska propaganda. Tak więc proces destabilizacji Ukrainy trwa.

W tyle za Rosją

— Mobilizacja w wąskim i szerokim znaczeniu zarówno ludzi, jak i gospodarki, kompleksu wojskowo-przemysłowego i tak dalej, jest najwyższym testem dla państwa. Tempo decyduje o wszystkim. A w takim tempie Ukraina pozostaje w tyle za Rosją — twierdzi David Gendelman. — Opóźnienie ustawy o mobilizacji o sześć miesięcy, niewystarczająca promocja kompleksu wojskowo-przemysłowego, przytakiwanie Zachodowi, iż nie reaguje wystarczająco szybko… Ale to nie jest wojna Zachodu, sojusznicy tylko pomagają, a bez ich pomocy wszystko już dawno by się skończyło. Dlatego zadaniem Ukrainy jest teraz obrona strategiczna.

Konieczne jest powstrzymanie rosyjskich postępów tak bardzo, jak to możliwe, i tam, gdzie to możliwe. Do końca roku będzie można dokonać pewnych szacunków na rok 2025 w oparciu o wyniki rosyjskiej ofensywy. W tej chwili jest to przedwczesne. Ale jak dotąd trend dla sił zbrojnych Ukrainy jest niekorzystny.

— Przez izolację Ukrainy Skibicki może rozumieć coraz bardziej aktywne próby wywierania presji na zachodnich polityków, a choćby przywódców państw — uważa David Sharp. — Wydaje się, iż Rosja finansuje różne partie i ruchy, które sprzeciwiają się wsparciu partnerów z UE i USA dla Kijowa. Może to być również kwestia fal propagandy w sieciach społecznościowych i blogach, rozpowszechniania plotek i spekulacji na temat Ukrainy. W niektórych przypadkach działania te przynoszą określony skutek.

GENYA SAVILOV / AFP

Ukraińscy żołnierze w okolicach miasta Czasiw Jar, kwiecień 2024 r.

Według Skibickiego pomoc udzielona przez USA nie pozwoli Ukraińcom na dogonienie rosyjskich zapasów pocisków ani zapewnienie skutecznej obrony przed niszczycielskimi bombami lotniczymi, którymi Rosja codziennie atakuje Ukrainę.

— Ukraina potrzebuje dodatkowych systemów rakiet ziemia-powietrze i zachodnich myśliwców do obrony swoich pozycji przed rosyjskimi bombowcami — podkreśla Roman Switan. — Samoloty Patriot w połączeniu z F-16 będą w stanie odwrócić sytuację, zapewnić dominację na niebie i uniemożliwić rosyjskim samolotom zbliżenie się do punktu, z którego zrzucane są bomby. Wykorzystywane są również systemy walki elektronicznej, które zakłócają naprowadzanie satelitarne lecącej amunicji. Umożliwia to odchylenie bomb od ukraińskich celów i uniemożliwienie dokładnego trafienia w cel.

„Całkowicie bezpodstawne”

Skibicki uważa, iż Ukraina nie będzie w stanie wygrać wojny z Rosją na polu bitwy. choćby jeżeli siły Kijowa zdołają odepchnąć armię rosyjską do granic z 1991 r., nie będzie to koniec konfrontacji. Wojskowy jest przekonany, iż takie konflikty mogą zakończyć się tylko negocjacjami. Jednocześnie znacząca komunikacja między stronami może rozpocząć się dopiero w drugiej połowie 2025 r.

— Stwierdzenia, iż armia Ukrainy zepchnie Rosjan z powrotem do granicy z 1991 r. lub choćby do granic z rozpoczęcia inwazji na dużą skalę w 2022 r., brzmią całkowicie bezpodstawnie — uważa David Sharp. — Mimo to wojna może być kontynuowana. W końcu potencjał militarny Rosji prawdopodobnie nie zostanie ostatecznie osłabiony.

Jednocześnie negocjacje czasami zaczynają się nagle. Iran i Irak zawarły kiedyś pokój właśnie w taki sposób. A wojna trwała wtedy od ośmiu lat i nikt nie przewidywał jej końca.

Wiele będzie zależeć od wyników wyborów prezydenckich w USA. Być może właśnie dlatego Skibicki mówi o roku 2025. W końcu do tego czasu powinno stać się jasne, jakie postępy udało się osiągnąć stronom konfliktu i czy pomoc amerykańska na pełną skalę będzie przez cały czas udzielana. choćby jeżeli Donald Trump zostanie wybrany na prezydenta, równowaga na froncie i wielkość zachodnich pakietów pomocowych staną się jasne dopiero za kilka miesięcy.

— Ukraina będzie w stanie wojny z Rosją przez kolejne półtora roku do 10 lat — mówi Roman Switan. — Pełne zwycięstwo wymaga upadku Federacji Rosyjskiej w jej obecnej formie. Tylko wtedy konfrontację będzie można uznać za zakończoną.

Idź do oryginalnego materiału