Napoleon Segieda o Żydach

zorard.wordpress.com 1 tydzień temu

W ramach walki ze straszliwą, antysemicką wypowiedzią Grzegorza Brauna, który targnął się – werbalnie, ale jednak – na święty dogmat Zagłady1 Muzeum Auschwitz prowadzi wzmożoną kampanię na Facebook i w jej ramach wyciągnęło z mroków niepamięci postać porucznika Napoleona Segiedy (ps. „Wera”), emisariusza2 rządu RP, który m.in. spędził około dwóch tygodni w domu koło Oświęcimia zbierając od okolicznej ludności informacje i plotki na temat obozu.

W swoim wpisie Muzeum Auschwitz cytuje fragment jego raportu na ten temat:

„W komorach u góry stoją niemcy [tak w oryginale] w maskach gazowych i przyglądają się konającym. Obsługa złożona z jeńców [tj. więźniów] wywleka trupy. Ponieważ krematorium może spalić tylko 2503 ludzi na dobę, nie zawsze podoła spalić wszystkie trupy, aczkolwiek dymi się dzień i noc. Przy większej liczbie pomordowanych grzebie się ich w dołach wyrytych odpowiednią maszyną. Trupy wywozi się ciężarowymi autami, zwala do dołów, zasypuje warstwą wapna, na którą zwala się następną warstwę trupów”

Muszę powiedzieć, iż dzięki temu wpisowi zainteresowałem się bliżej postacią por. Segiedy także dlatego, iż byłem dość zdziwiony, iż wcześniej go nie znałem – a temat polskich emisariuszy II wojny mam dość dogłębnie przestudiowany.

I rzeczywiście jest to niezwykle interesująca postać, której perypetie zdecydowanie zasługują na przypomnienie. Brał udział w kampanii wrześniowej i znalazł się w obozie jenieckim. Uciekł z niego – a także wielu innych więzień do których trafiał przedzierając się przez Europę do Wielkiej Brytanii. Kiedy po wielu perypetiach dotarł tam w maju 1941 roku dość gwałtownie został wyznaczony na emisariusza Stronictwa Ludowego do kraju, gdzie został zrzucony w listopadzie tego samego 1941 r. W drogę powrotną wyruszył w sierpniu 1942, znów po wielu perypetiach – w tym także spowodowanych rozgrywkami personalno-politycznymi wśród różnych odłamów emigracji – docierając do Wielkiej Brytanii w lutym 1943. Sporządził (najpewniej jeszcze w Szwajcarii pod koniec 1942 r.) szczegółowy raport, którego fragment zacytowany był poniżej.

Rzecz jest o tyle ciekawa, iż raport ów nie jest łatwo dostępny i jak pisze zawodowy historyk, autor artykułu, na którym opieram ten wpis „znany jest tylko nielicznym”. W raporcie tym nie tylko jest mowa o prześladowaniach czy mordowaniu Żydów – Segieda pisze też o tym jak Żydzi podczas okupacji – zarówno niemieckiej jak i sowieckiej – odnosili się do Polaków.

Sprawy żydowskie


Wybuch wojny z Niemcami wywołał wśród Żydów przekonanie, iż pod wpływem
rozpoczynających się wielkich wypadków i walki z uosobieniem antysemityzmu, jakim są dziś Niemcy hitlerowskie, ulegnie zahamowaniu lub choćby powstrzymaniu groźny dla nich proces wyobcowania z życia polskiego. Wynik jednak kampanii wrześniowej bardzo gwałtownie położył kres wszelkim nadziejom, a okupacja Polski oddała ich w ręce ich prześladowców. Rezultaty nie dały na siebie długo czekać, a skutki są powszechnie wiadome.

Wśród żydostwa polskiego panuje przekonanie, iż w okresie początkowych, najdotkliwszych prześladowań wykazali oni więcej odporności psychicznej niż Żydzi niemieccy, czescy czy austriaccy, czego najoczywistszym dowodem był brak jakiejś akcji protestacyjnej, w postaci choćby masowych samobójstw, tak głośnych w swoim czasiew Wiedniu i Pradze. Zjawisko to tłumaczone być może rozmaicie. Żydzi w Polsce nie zajmowali stanowisk tak wybitnych, nie byli tak mocno zrośnięci z resztą ludności przez asymilację językową i kulturalną, jak w Niemcz[ech] lub Austrii, a choćby i w Czechach.

Przy czym znaczna część polskiego żydostwa przeżyła prześladowania w czasie jej
przynależności do byłego Cesarstwa Rosyjskiego, było więc zahartowane w tym względzie. Po wtóre – co jest najważniejsze – podczas gdy wkraczanie wojsk hitlerowskich do Austrii i Czech odbywało się w czasach pokojowych i rzucało Żydów tamtejszych w otchłań beznadziejności, wkroczenie tych wojsk do Polski było pierwszym niepomyślnym etapem wojennych zmagań światowych, których koleje – jak wierzono – w dalszym przebiegu winny ulec odmianie. Chodziło więc początkowo o przetrzymanie pewnego okresu czasu, który wielu zdawał się niedługim. Gdy zaś upadek Francji obalił przewidywania – ludność żydowska zdążyła się oswoić ze swym losem. Wreszcie, w przeciwieństwie do Niemiec i pozostałych krajów, gdzie ludność żydowska była nieliczna, co zwiększało poczucie osamotnienia – ogromne skupienie żydowskie w Polsce stało się dla nich ostoją moralną i materialną.

Ta ocena porównawcza, świadcząca, iż Żydzi polscy wykazali więcej hartu niż ich współwyznawcy niemieccy, czescy i austriaccy, nie ma wartości bezwzględnej. Przeciwnie przy porównaniu z ludności[ą] polską okazuje się, co niejednokrotnie Żydzi sami przyznają, iż znoszą oni spadające na nich ciosy niezbyt bojaźliwie i lękliwie. Odnosi się to przede wszystkich do zamożniejszego mieszczaństwa i inteligencji żydowskiej przy wykłych do dobrych warunków życiowych, choć przyznać trzeba, iż na obie te warstwy spadają ciosy najdotkliwsze.

Stosunki polsko-żydowskie. Olbrzymia część żydostwa polskiego pokładała w Rosji sowieckiej wielkie nadzieje. Orientacja sowiecka miała już przed wojną licznych
zwolenników wśród ludności żydowskiej w Polsce, zwłaszcza wśród elementów intelektualnych i robotniczych, ale orientacją całego społeczeństwa stała się wtedy, gdy wobec klęski armii polskiej – Żydzi za jedyną swą ochronę przed n[a]jazdem hitlerowskim uznali Rosję sowiecką.

Dzień 17 września 1939 r. był dniem przejścia całego ogółu żydowskiego na platformę tej orientacji i związaniem nadziei żydowskich z pochodem armii sowieckiej naziemie polskie. W tym dniu pękły ostatecznie luźne już i przed tym związki Żydów ze społeczeństwem polskim, dla którego najazd sowiecki stał się rozbiorem Polski, podczas gdy Żydzi widzieli w nim gwarancję swego ocalenia. Toteż w ostatnich dwóch tygodniach września 1939 r., gdy wojska sowieckie miały zamiar zająć również obszar między Bugiem, a Wisł[ą], we wszystkich większych miastach, jak w Lublinie, Siedlcach, Mińsku Mazowieckim, a choćby Pradze, wyrosły jak spod ziemi posterunk[i] organizacji sowieckiej, przy czym wszędzie główne nici akcji koncentrowały się w rękach Żydów.

Rozpoczęli oni natychmiast gwałtowne przygotowanie dla powitania wojsk sowieckich, rozdzielili już urzędy i funkcje, dobierali członków „rewkomów”, hojnie szafowali pieniędzmi i propagandą.

Kiedy w końcu 1939 r. wróciło z tułaczki wojennej wielu świadk[ów] z różnych sfer społecznych, to opowiadania ich o zachowaniu się nie tyle wojsk sowieckich, ile wysługujących się bolszewikom Żydów wywołały w społeczeństwie polskim, oburzenie i nienawiść do żydostwa. Ujawniło się, iż ogół żydowski we wszystkich miejscowościach, a w szczególności na Wołyniu, Polesiu i Podlasiu, zanim jeszcze ustąpiły ostatnie polskie oddziały, wywiesili flagi czerwone i us[ta]wili bramy triumfalne na powitanie wojsk sowieckich, iż organizowali samorzutnie „rewkomy” i milicje czerwone, iż po wkroczeniu bolszewików rzucili się z całą furią na urzędy polskie, urządzali masowe samosądy nad funkcjonariuszami Państwa Polskiego, działacza[mi] polskimi, masowo wyłapując ich jako antysemitów, […] i rzucając na łup przybranych w czerwone kokardy mętów społecznych.

Jeszcze bardziej znamienny dla zachowania się żydostwa jest fakt, iż prawie wszędzie przy tępieniu ziemiaństwa, kupców polskich, zamożniejszych obywateli Polaków – inicjatorami rabunku, aresztowań, a dla zatarcia śladów i częstych zbrodni okazali się Żydzi. Równocześnie nie zwracali najmniejszej uwagi na bogaczy żydowskich, którzy w porozumieniu ze swoimi współplemieńcami z „rewkomu” i instytucji sowieckich potrafili od razu zmienić swe przedsiębiorstwa w kooperatywy i pod ich pokrywką zlikwidować tkwiące w tych przedsiębiorstwach kapitały.

Gdy w maju i czerwcu 1940 r. odbył się częściowy legalny powrót uchodźców z terenów opanowanych przez Sowiety, napłynęła nowa fal[a] wiadomości ze Lwowa, Łucka, Pińska, Białegostoku i innych miast, o tym, jak urzędy sowieckie zostały w trzech czwartych obsadzone przez Żydów, jak szkoły polskie przerobiono pod kontrolą żydowską na modłę żydowską, jak władze sowieckie, kierując się wskazówkami tajnej policji obsadzonej przez Żydów, wywiozły w głąb Rosji kilkadziesiąt tysięcy polskiej inteligencji, jak Żydzi panosząc się nad Polakami mszczą się na nich za każde ostrzejsze zarządzenie hitlerowskie wobec Żydów, a na mityngach bezpodstawnie oskarżają polskie ugrupowania o współdziałanie z Niemcami i pomaganie w prześladowaniu Żydów. Tylko z powodu współpracy Żydów w N.K.W.D. nie mogła istnieć w terenie okupacji sowieckiej żadna szersza akcja niepodległościowa, a w szczególności nie mogła ukaz[y]wać się prasa tajna.

Nie mniej charakterystyczne było zachowanie się Żydów w przededniu wojny niemiecko-sowieckiej i w pierwszym jej okresie. Żydów opanował wtedy po prostu szał. Zawiesili oni wszelkie transakcje; złoto szło w górę z dnia na dzień; towary poukrywano i dość długo odmawiano ich sprzedaży choćby w drobnych ilościach i po najwyższych cenach. Dopiero po kilku tygodniach, pod wpływem niekorzystnych dla Sowietów wiadomości z placu walki i znacznego odsunięcia się linii frontu od linii Gen[eralnego] Gub[ernatorstwa] run powoli ustał. Podobne zjawisko można uzasadnić tylko głębokim przekonaniem mas żydowskich, iż nadchodzą przełomowe wypadki, które położą kres potędze niemieckiej.

Wypadki te w zakresie życia gospodarczego wyrządziły społeczeństwu polskiemu
niepowetowane szkody, gdyż wtrąciły je wskutek szkodliwej spekulacji w otchłań nędzy.

Fakty te i tym podobne spowodowały, iż stosunek społeczeństwa polskiego do żydów stał się bardziej nieprzyjazny niż przed wojną, z tym może zastrzeżeniem, iż inteligencja, a choćby niejednokrotnie niższe warstwy dają wyraz swemu współczuciu na widok ofiar gwałtów hitlerowskich i nędzy wśród Żydów.

Stosunek Żydów do Polaków układa się nader nieżyczliwie. Niesłusznie uogólniając, oskarżają oni Polaków, zwłaszcza polskie sfery inteligenckie, o spowodowanie tych czy innych szykan hitlerowskich [za]rzucając im starania o zacieśnienia getta, podkreślając nieludzkość [pań]stwowych policjantów, nieprzyjazną postawę wobec Żydów dręczonych [przez] [N]iemców.

Choć podkreślają też skwapliwie wszelkie dowody współczucia i życzliwości, na co Żydzi są szczególnie wrażliwi, to jednak ocena ujemna przeważa zdecydowanie. Niejednokrotnie w dzielnicy żydowskiej słyszy się, iż „w żadnym wypadku nie możemy się tu w Polsce niczego dobrego spodziewać”.

Kulturalniejsze sfery żydowskie, związane dotąd silniej ze społeczeństwem polskim, nie posuwają się tak daleko. choćby jednak ci, którzy wśród swych znajomych i przyjaciół mają Polaków, wypowiadają zwykle podobne poglądy (IPMS, MSW A.9.III.2a/3, Raport: 86).

Czyż nie jest to ciekawe? To zupełnie inny obraz niż ten jaki znamy nie tylko ze szkolnej historii ale także z większości literatury poświęconej okupacji. W tym „standardowym” obrazie Żydzi są pasywni, biedni, uciśnieni, prześladowani i mordowani przez Niemców. Otrzymują pomoc od Polaków, którym są za nią wdzięczni, a którą koordynuje sprawnie działające państwo podziemne czyli struktury konspiracyjne, przede wszystkim Armia Krajowa. Tymczasem jak się okazuje nie było to wcale takie proste. Co więcej, Żydzi wcale nie poczuwali się do lojalności wobec Polski ani jakiejś wdzięczności wobec Polaków (poza, oczywiście, pojedynczymi przypadkami w bezpośrednich relacjach, o których wiemy). Przeciwnie, jak zawsze gotowi byli wysługiwać się silniejszemu i robić na tym „geszeft” – taki widać charakter. Po przeczytaniu powyższego mniej dziwi zachowanie Żydów współcześnie, bo w tej chwili Żydzi sami poczuli się silni, silniejsi od innych (nie dziwota, skoro na ich skinienie działa USA). Na co to się przekłada widzimy w Gazie.

Czemu jednak Napoleon Segieda został zapomniany?

Oczywiście jakąś rolę odegrała jego dalsza droga życiowa. W latach 1943-45 pracował w MSW w rządzie polskim na emigracji. Potem pozostał w Wielkiej Brytanii, nie wydał wspomnień ani nie udzielał się jako działacz w emigracyjnych organizacjach, założył rodzinę, której nie opowiadał o swoich doświadczeniach z czasu wojny. A jego raport trafił do archiwum, gdzie dopiero niedawno odgrzebał go Krzysztof A. Tochman.

Może jednak jakąś rolę w zapomieniu tego i innych raportów opisujących stosunki polsko-żydowskie odegrał inny czynnik, o którym pan Tochman wspomina w swoim jakże cennym artykule tak:

Dzisiaj z badań polskich historyków i relacji świadków tamtych wydarzeń wy
nika, iż polskie przedstawicielstwa w Szwajcarii były zinfiltrowane
przez różne wywiady i ośrodki, a przede wszystkim: niemiecki, sowiecki
oraz żydowskie organizacje syjonistyczne.

Dodam do tego, iż jak również wiemy podobna infiltracja miała miejsce w przypadku struktur rządu polskiego na uchodźstwie, choć z inaczej rozłożonymi akcentami. A już w PRL „infiltracja” przez żydowskie środowiska miała charakter systemowy, co było logiczną kontynuacją stanu rzeczy, który opisuje Segieda w swoim raporcie.

Źródło: „Zapomniany kurier do Delegatury Rządu. Ppor. Napoleon Segieda „Wera” (1908–1991)”, Krzysztof A. Tochman, 2021. DOI: 10.15584/johass.2021.3.4 (lokalna kopia)

  1. Koniecznie z wielkiej litery, bo jak wiemy śmierć goja to biologia ale śmierć Żyda ma wysokie znaczenie metafizyczne. ↩︎
  2. We wpisie nazywają go „kurierem” co jest ciekawym przykładem ignorancji historycznej. Kurier to osoba, która przewozi materiały, których treści nie zna i znać nie musi – w przypadku tajnych organizacji są one oczywiście ukryte w jakiś sposób, w czasie II wojny najczęściej jako mikrofilmy schowane w jakimś przedmiocie codziennego użytku znajdującym się w bagażu kuriera np. szczotka do włosów. Emisariusz – wysłannik – to natomiast osoba, która zapoznaje się z jakimiś zagadnieniami a następnie przedstawia je po dotarciu „na drugą stronę”. W przypadku emisariusza zatem najważniejsze jest to, co przewozi w swojej głowie. Emisariusze rządu RP na uchodźctwie do delegata rządu na kraj to były najczęściej osoby zaangażowane politycznie w jednym ze stronnictw.

    Zastanawia czemu pracownik Muzeum Auschwitz – a więc prawdopodobnie zawodowy historyk – nieprawidłowo pisze o Segiedzie per „kurier”. Czyżby nie znał lub nie rozumiał różnicy między tymi terminami? ↩︎
  3. Pomijając kwestię wiarygodności tej informacji – Segieda przecież tylko relacjonował co usłyszał od innych, sam tego nie widział – przyjmując 250 osób / dobę, a więc – pracując non-stop – 91 tys. rocznie, a więc około 273 tys. przez trzy lata. ↩︎
Idź do oryginalnego materiału