Narluga słucha pod wodą

polska-zbrojna.pl 2 dni temu

Zagrożenie atakami na podwodną infrastrukturę krytyczną rośnie, a Narluga pozwala ją lepiej zabezpieczyć – podkreśla por. mar. Daniel Powarzyński, doktorant Akademii Marynarki Wojennej, współautor projektu, który wygrał konkurs ministra obrony na bezzałogowy system morski do celów związanych z obronnością i bezpieczeństwem.

Trudno było?

Trudno. Do konkursu ministra obrony narodowej zostało zgłoszonych mnóstwo znakomitych projektów. Dotyczyły nie tylko bezzałogowych systemów morskich, ale także powietrznych i lądowych. Kilka z nich powstało zresztą w Akademii Marynarki Wojennej. W Katedrze Automatyki Okrętowej, gdzie prowadzę zajęcia, powstał na przykład latający pojazd Shad, czyli szybki dron rozpoznawczy, który potrafi lądować na wodzie celem identyfikacji zaginionych nurków, podwodne pojazdy biomimetyczne z inteligentnym systemem detekcji i unikania przeszkód Nerpa, model Colav czy pojazd komunikujący się pod wodą dzięki urządzeń hydroakustycznych Whisper. Jurorzy naprawdę mieli z czego wybierać.

REKLAMA

A jednak to pan wygrał...

Nie tylko ja, to była praca zespołowa. Liderem projektu jest mgr inż. Bartosz Łarzewski, który również doktoryzuje się na AMW. Ja sam pełnię funkcję opiekuna projektu. W konkursie startuję po raz trzeci. Wcześniej byłem w zespołach zajmujących się podwodnymi pojazdami biomimetycznymi. Imitują one zachowania żywych organizmów i służą przede wszystkim do prowadzenia rozpoznania. Brałem też udział w pracach nad hybrydowym pojazdem podwodnym Reba. Projekty były nagradzane, ale żaden z nich nie zdobył pierwszej nagrody. Teraz się udało.

W takim razie – czym jest Narluga?

W skrócie – to nazwa bezzałogowego systemu morskiego, który pozwala monitorować ruch na interesujących nas akwenach – w pobliżu podmorskich rurociągów, kabli, na wejściach do portów. Narluga zbiera sygnatury hydroakustyczne przepływających jednostek, analizuje je, klasyfikuje, a następnie drogą radiową przesyła zaszyfrowaną wiadomość do operatora, informując go o zbliżającym się zagrożeniu. Dzieje się to w czasie niemal rzeczywistym. Dlatego też operator od razu wie, czy w zasięgu urządzenia przechodzi liniowy prom, czy może pojawił się tam trudny do zidentyfikowania pojazd podwodny albo też podejrzanie zachowująca się łódź motorowa. A jeżeli zajdzie taka potrzeba, może w odpowiedni sposób zareagować. Na przykład alarmując zespół bojowy Formozy czy załogę okrętu dyżurnego. Narluga pozwala lepiej chronić infrastrukturę krytyczną.

W jaki sposób zbudowany jest system? To rodzaj pojazdu podwodnego?

Nie. Zasadniczą częścią systemu jest boja, którą umieszcza się pod wodą. Konstruując ją, zastosowaliśmy wiele rozwiązań powiązanych z sieciami neuronowymi. To właśnie ta część urządzenia gromadzi wspomniane sygnatury. Ponad dużą boją znajduje się druga, mniejsza. Wystaje ponad wodę i jest zaopatrzona w antenę. Umożliwia ona przesyłanie sygnału do konsoli operatora, który znajduje się na okręcie, w łodzi czy na brzegu. Zasięg anteny wynosi 20 km. Sam system jest w stanie pracować przez 16 dni bez przerwy.

A z jakiej odległości może wykrywać i identyfikować okręty, statki czy łodzie?

Trudno zakreślić sztywne ramy, bo zależą one od kilku czynników. Po pierwsze od tego, jak głośna jest dana jednostka. Wiadomo, iż prom pasażerski czy kontenerowiec można usłyszeć z większej odległości, z kolei pojazd podwodny porusza się niemal bezszelestnie. Do tego dochodzą jeszcze panujące w określonym miejscu oraz dniu warunki hydrologiczne. Tak czy inaczej, funkcjonalność systemu jest wysoka, na co mamy dowody. Bo Narluga to już nie tylko projekt. Na bazie naszego pomysłu skonstruowaliśmy urządzenie, które zostało przetestowane. Rejestrowało sygnatury akustyczne emitowane przez różne pojazdy podwodne lub motorówki, ale też Błotniaka II, czyli załogowy pojazd podwodny zbudowany przez gdyńskiego konstruktora Mariusza Szymańskiego.

I co dalej?

W połowie grudnia odebraliśmy główną nagrodę – 50 tys. złotych. Dalej zamierzamy pracować nad rozwijaniem naszego pomysłu. Zakładamy, iż hydrofony można spiąć w ciąg. Proszę sobie wyobrazić kilkadziesiąt urządzeń rozmieszczonych na morzu co dwie mile. Kiedy pierwsze z nich „usłyszy” zbliżającą się jednostkę, informacje przekazuje dalej. Ta jak po sznurku informacja wędruje między rozmieszczonymi systemami i w krótkim czasie trafia do operatora. W ten sposób moglibyśmy objąć nadzorem na przykład cały podmorski gazociąg.

W dzisiejszych czasach zaleta nie do przecenienia.

Właśnie. Zagrożenie działaniami hybrydowymi na Bałtyku rośnie. W ostatnim czasie mieliśmy kilka incydentów związanych z uszkodzeniem podmorskiej infrastruktury krytycznej. Cywilne statki z Chin w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach zrywały podmorskie kable telekomunikacyjne. W Polsce też swego czasu głośno było o trzech nurkach, którzy bez wymaganych zgód schodzili pod wodę w pobliżu gdańskiego Naftoportu. Jak tłumaczyli, poszukiwali bursztynów. To właśnie wydarzenie stanowiło dla nas impuls, by rozpocząć prace nad Narlugą.

Kiedy zatem zobaczymy ją w wojsku?

Po ogłoszeniu wyników konkursu, a potem naszej wizycie w Pałacu Prezydenckim o projekcie stało się głośno. Wiemy, iż wzbudził zainteresowanie w wojsku i nie tylko, bo odezwało się do nas trochę prywatnych firm. Ale jak mówiłem, Narluga powstała z myślą o wojsku, a ściślej – o marynarce wojennej. Teraz zamierzamy pracować nad rozwijaniem naszej koncepcji. Mam nadzieję, iż osiągniemy sukces i w nieodległej przyszłości system wejdzie do użytku.


Projekt Narluga autorstwa mgr. inż. Bartosza Łarzewskiego oraz por. mar. mgr. inż. Daniela Powarzyńskiego otrzymał jedną z dwóch pierwszych nagród w kategorii bezzałogowych systemów rozpoznawczych. W konkursie dronowym MON-u laury zostały przyznane także w kategoriach bezzałogowych systemów bojowych i bezzałogowych systemów wsparcia.

Rozmawiał: Łukasz Zalesiński
Idź do oryginalnego materiału