Nasz bratni naród

takzetego.pl 4 godzin temu

Przyjaźni polsko-ukraińskiej ciąg dalszy. Na screenie widzimy groźby śmierci wystosowane przez ukraińskiego historyka w stronę Sławomira Mentzena. Nie pasowało mu, iż Mentzen razem z Anną Bryłką przyjechali do Lwowa złożyć wieńce na grobach Orląt Lwowskich. Co bardziej prawdopodobne nie podobało mi się, iż kandydat Konfederacji na prezydenta powiedział parę słów prawdy o banderowskich ludobójcach. A jak jeszcze dorzucimy do tego fakt, iż Sławomir Mentzen otwarcie sprzeciwia się wysyłaniu polskich żołnierzy na Ukrainę, to już mamy chyba komplet powodów, dla których pan Kipiani tak bardzo polskiego posła nie lubi.

Niezrozumiały wybór

Cóż, stosunek Ukraińców do ludobójstwa na Wołyniu jest różny. Bardzo wielu z nich w ogóle nie ma o tej zbrodni pojęcia, bo w szkołach bardzo starannie obchodzą ten temat. Inni mówią, iż to straszliwa zbrodnia, ale niestety niezbędna, bo inaczej weszlibyśmy Ukraińcom na łby i Bóg jeden wie, co z nimi robili. A z kolei Azowcy, znani właśnie ze swojego uwielbienia do UPA-OUN, utrzymywali, iż Wołyń to wielka tragedia białego człowieka. Bo biali mordowali białych – ale iż Ukraińcy Polaków i uzbrojona banda bezbronnych cywilów, to już mniej istotne. Nie mogę pojąć tej polityki historycznej Ukrainy i choćby nie próbuję zrozumieć ich argumentów na obronę Bandery czy Szuchewycza, bo są zbrodnie, których nie da się niczym usprawiedliwiać. Ludobójstwo na Wołyniu było jedną z nich. Rozumiem, iż każdy kraj potrzebuje swoich bohaterów, żeby czerpać z nich wzorce i uczyć się patriotyzmu i poświęcenia dla Ojczyzny, a na Ukrainie było jednak pod tym względem średnio. Nie znaczy to jednak, iż wcale ich tam nie było. Według mnie bardziej na wynoszenie na sztandary zasługują ci Ukraińcy, którzy na Wołyniu próbowali ratować swoich polskich sąsiadów. W ciągu ostatnich trzech lat znalazłoby się ich pewnie więcej, ale jednak wciąż kult banderowców jest tam obecny i wciąż jest nakręcany przez ukraińskie władze. Wydawałoby się jednak, iż historyk powinien mieć większe pojęcie o zbrodni wołyńskiej, ale nie pan Wachtang.

Co oni chcą powtarzać?

Przejdźmy dalej – Mentzen o tym, iż „nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej” mówił na jednym ze swoich wykładów, na którym wskazywał pewne mechanizmy pozwalające zdobyć rozgłos w przestrzeni publicznej, bo za rozgłosem przyjdą również głosy, jak przekonywał. Nie są to więc jego osobiste poglądy, ale wiadomo, iż kłamstwo trzeba powtórzyć ileś tam razy, aby stało się prawdą. Kipiani, jak widać, się do tego bardzo mocno przykłada. Nie ma tu sensu chyba się specjalnie rozpisywać, ot, zwykła manipulacja, jakich wiele słyszymy na co dzień. Bo ilu Ukraińców zweryfikuje tę wypowiedź ukraińskiego historyka – na pewno niewielu, a weźmy jeszcze pod uwagę fakt, iż musieliby rozumieć język polski. Najistotniejsza jest jednak sama końcówka wpisu: Mentzen jest draniem, który marzy o chwale Pierackiego. Bronisław Pieracki był polskim politykiem, ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Aleksandra Prystora. Wcześniej pełnił funkcję wicepremiera, sekretarza stanu i wiceministra (również w ministerstwie spraw wewnętrznych). Został zamordowany przez członka OUN, Hryhorija Maciejkę. Na początku morderca próbował zdetonować przygotowaną wcześniej bombę, ale po kilku nieudanych próbach strzelił po prostu Pierackiemu trzy razy w tył głowy. I zwiał. Najpierw ukrywał się w Czechosłowacji, a później w Argentynie – tam został zwerbowany przez południowoamerykańskiego rezydenta wywiadu III Rzeszy. Podobno dostał polecenie zabicia Franklina Delano Roosevelta, ale ostatecznie zamach nie doszedł do skutku.

Ukrainiec swój wpis zakończył słowami: „Możemy to powtórzyć”. Naprawdę? Przecież to jest jawna groźba skierowana w stronę polskiego kandydata na prezydenta. Ale oczywiście, my dalej udawajmy, iż tak naprawdę nic się nie dzieje.

M.

Idź do oryginalnego materiału