Nasz Urząd po raz kolejny włączył się w akcję „Ofiarom stanu wojennego. Zapal Światło Wolności” zainicjowaną przez Instytut Pamięci Narodowej.

skalbmierz.eu 1 dzień temu

Nasz Urząd po raz kolejny włączył się w akcję "Ofiarom stanu wojennego. Zapal Światło Wolności" zainicjowaną przez Instytut Pamięci Narodowej.

W 44. rocznicę jego wprowadzenia w oknach wielu domów, ale także urzędów, szkół i innych instytucji 13 grudnia zapłonęły świece - symbol upamiętniający ofiary stanu wojennego.

W ten sposób uczciliśmy pamięć poległych w starciach z milicją, śmiertelnie pobitych na komisariatach, a także zwykle zapomnianych, zmarłych z powodu braku opieki medycznej.

Cześć Ich Pamięci!

Akcja społeczna "Ofiarom stanu wojennego. Zapal Światło Wolności" została zainicjowana kilka lat temu przez IPN. Nawiązuje do gestu, jakim na początku lat osiemdziesiątych Polacy i mieszkańcy ówczesnego wolnego świata wyrażali sprzeciw wobec brutalnej polityki władz PRL.

Chcemy dziś przypomnieć i pamiętać o wszystkich tych, którzy wybrali wtedy drogę oporu, czcząc pamięć ofiar stanu wojennego tym samym gestem.

***

W kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego przypominamy również opublikowany rok temu na naszej stronie okolicznościowy artykuł historyczny, nawiązujący do tej rocznicy, ze szczególnym uwzględnieniem wydarzeń sprzed 44 lat, które miały miejsce w Skalbmierzu.

Grudzień 1981 roku w Skalbmierzu, jak i w całej Polsce, był wyjątkowo zimny i śnieżny. Ale to nie pogoda, a wydarzenia z 13 grudnia wspomnianego roku zdominowały życie ówczesnych mieszkańców naszej Gminy i wszystkich Polaków. W 43. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego zaglądamy w przeszłość wracając do naszego miasta takim jakie ono było na początku lat 80. ubiegłego wieku.

Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku gminę Skalbmierz zamieszkiwało ponad 8500 mieszkańców, w tym ponad 1620 to mieszkańcy Skalbmierza. Zdecydowana większość, bo ponad 4000 osób trudniło się rolnictwem. Opieką społeczną w 1979 roku objęto 56 osób. Naczelnikiem Miasta i Gminy był Marian Szarpak.

W ostatnich latach "dekady gierkowskiej" na terenie gminy występowały kłopoty zaopatrzeniowe. Na rynku coraz częściej brakowało towarów, głównie przemysłowych. Na zebraniach wiejskich, poruszane były przez mieszkańców sprawy związane z trudnością w nabyciu nawozów mineralnych, opału, materiałów budowalnych, maszyn rolniczych, ciągników i wielu innych produktów. Życie stawało się coraz bardziej szare...

W tym okresie wiele niezadowolenia wśród mieszkańców budził również transport dzieci do Zbiorczej Szkoły Gminnej w Skalbmierzu i Zbiorczej Szkoły Podstawowej w Topoli. 342 uczniów dowożonych było jednym autokarem i przyczepą traktorową dostosowaną do przewozu osób. Dowóz rozpoczynano już od godziny 6.00. Sprzęty te często ulegały jednak awariom. W wyniku usilnych starań dyrekcji na początku 1981 roku skalbmierska szkoła otrzymała dwa autobusu marki Autosan z Miejskiego Przedsiębiorstwa w Kielcach. Nie były to pojazdy nowe, ale sprawne technicznie, wygodne, co w dużym stopniu poprawiło kulejący mocno i krytykowany wtedy powszechnie dowóz dzieci.

W 1979 roku Zakład Gospodarki Komunalnej w Skalbmierzu dokonał remontu chodników przy ulicy Kanonijskiej i ulicy Mikołaja Reja. W zakładzie betoniarskim w Skalbmierzu, zwanym potocznie wtedy i dziś "betoniarnią" produkowało się na potrzeby gminy płyty chodnikowe, pustaki, krawężniki, kręgi betonowe i bloczki fundamentowe.

Co ciekawe, łatwego życia w gminie nie mieli wtedy amatorzy trunków. Wprowadzono bowiem zakaz sprzedaży napojów alkoholowych zwierających więcej niż 4,5% alkoholu w dniu wypłat oraz w czwartki (dni targowe). Piwem można było delektować się dopiero od godziny jedenastej. Miało to według autorów tego zarządzenia, wpłynąć dodatkowo na morale społeczeństwa i poprawę porządku publicznego. Przepis przepisem, a mieszkańcy Skalbmierza wykazali się jak to typowi Polacy przysłowiową zaradnością. Zaczęły bowiem powstawać nielegalne punkty sprzedaży alkoholu zwane popularnie "melinami". Można w nich było o każdej porze dnia i nocy kupić upragnioną butelkę. "Melin" takich było - według ostrożnych szacunków - kilkanaście, najwięcej oczywiście w Skalbmierzu, gdzie tradycje handlowe były najbardziej żywe, a zapotrzebowanie największe. Rzecz jasna, z całą tą sprawą podjęto walkę, ale była to na ogół walka z wiatrakami i przypominała zabawę w "ciuciubabkę".

Przy Naczelniku Miasta i Gminy powołano Kolegium do Spraw Wykroczeń. Efektem jego działań było rozpatrywanie spraw dotyczących łamania przepisów i zasad współżycia społecznego w mieście i w gminie oraz - jeżeli nastąpiło wykroczenie - karanie grzywną. Przeważnie sprawy dotyczyły nieporozumień sąsiedzkich, różnych ekscesów popełnianych pod wpływem alkoholu czy rażąco niewłaściwego zachowania się w miejscu publicznym. W ciągu roku Kolegium rozpatrzyło 119 spraw.

W 1980 roku po wielu staraniach prezesa Spółdzielni Kółek Rolniczych Stanisława Guzika oraz naczelnika Mariana Szarpaka ruszyły prace związane z budową nowoczesnej bazy SKR. Przedsiębiorstwo Budownictwa Rolnego z Pińczowa z rozmachem przystąpiło do prac. Wyburzono stary młyn (młyn Okarmusa) od dziesięcioleci służący okolicznym rolnikom, przygotowując w ten sposób plac pod budowę. Planowany koszt inwestycji wynosił wtedy 33 miliony złotych.

Dalej pogłębiały się trudności w nabyciu sprzętu przez rolników. Trzeba było naprawdę przebyć "cierniową drogę", aby kupić traktor czy też maszynę rolniczą. Również w sklepach narastały kłopoty zaopatrzeniowe. Utrzymywało się ograniczenie sprzedaży cukru. Występowała ścisła reglamentacja tego podstawowego artykułu spożywczego. Każdemu Polakowi wolno było miesięcznie kupić jeden kilogram słodkiego towaru po okazaniu tzw. "biletu towarowego" wielkości znaczka pocztowego.

Niepokojące wieści zaczęły wtedy dochodzić z Wybrzeża i innych ośrodków przemysłowych kraju. Mnożyły się doniesienia o tzw. "przestojach w pracy". W rozmowach prowadzonych w domach skalbmierskich, miejscach pracy, ludzie wyrażali obawy o los swych rodzin, o przyszłość Polski.

Prywatny sektor ruszył z odsieczą niewydolnemu handlowi uspołecznionemu. Pokątnie dokonywano uboju świń oraz wyrabiano wędliny, których dobra jakość znana była i jest dalej od dawna, i to nie tylko w okolicy. Przed sklepami i składami towarowymi tworzyły się długie kolejki zdenerwowanych ludzi oczekujących na dostawę towaru. Nie zawsze wiadomo jakiego, ale "dobrze poinformowana", która zwykle w każdej kolejce była, miała wiadomość z "pewnego źródła". Dostawy towarów często się opóźniały, czasem ich było, nierzadko towar gdzieś po drodze "wyparował", bo na ogół chętnych do zakupu było więcej niż artykułów.

Ówczesny język wzbogacił się o nowe nieznane dotąd Skalbmierzanom słowa, takie jak: wyroby czekoladopodobne, pula mięsna, towar kartkowy, sprzedaż wiązana, zamiennik czy "rzucili towar".

Mimo kłopotów gospodarczych przybywało w gminie nowych obiektów. Przy ul. Bohaterów Stalingradu (obecnie ul. W. Witosa) wybudowano blok mieszkalny, w którym lokum znalazło 12 rodzin. Budynek przeznaczony był dla pracowników Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Drożejowicach i Doświadczalnej Stacji Oceny Odmian w Sielcu Biskupim. W centrum Skalbmierza z kolei trwała wtedy budowa pawilonu handlowego, którego inwestorem była Gminna Spółdzielnia.

W tym okresie w wyniku wyborów posłem do Sejmu z naszego okręgu został Włodzimierz Wiertek - rolnik z Topoli.

W 1980 roku działalność rolniczą w gminie prowadziło: 1650 indywidualnych gospodarstw rolnych, PGR w Drożejowicach oraz Doświadczalna Stacja Oceny Odmian w Sielcu Biskupim. Działalnością handlową i usługową zajmowali się: Gminna Spółdzielnia "Samopomoc Chłopska", Kielecki Zarząd Aptek, "Ruch", Spółdzielnia Kółek Rolniczych, Państwowy Ośrodek Maszynowy, 3 sklepy prywatne i 2 zakłady gastronomiczne. Usługi świadczyły 4 zakłady gospodarki uspołecznionej i 53 prywatne zakłady rzemieślnicze. Prawdziwym potentatem była Gminna Spółdzielnia. Posiadała wtedy 36 sklepów. Niestety zaopatrzenie pozostawiało wiele do życzenia...

Na terenie gminy działały placówki upowszechniania kultury, takie jak: Biblioteka Publiczna w Skalbmierzu obejmująca cztery filie: w Topoli, Boszczynku, Drożejowicach i Tempoczowie Kolonii oraz 17 punktów bibliotecznych rozmieszczonych w innych miejscowościach.

Trwały jednocześnie prace przy budowie dróg i chodników. W 1980 roku przejechał przez Skalbmierz ostatni raz pociąg osobowy relacji Kazimierza Wielka - Charsznica, kończąc istotny okres w dziejach gminy.

27 listopada 1980 roku ówczesny przewodniczący Rady Narodowej Miasta i Gminy Mieczysław Bomba złożył rezygnację z pełnionej funkcji. Dokonano więc wyboru nowego przewodniczącego. Został nim Zdzisław Kasza, pełniący również funkcję Gminnego Dyrektora Szkół w Skalbmierzu.

Rok 1981 nie przyniósł poprawy rynku handlowego - było coraz gorzej. Sklepy spożywcze na terenie gminy straszyły pustymi półkami. Dyżurował na nich zwykle tylko ocet. Wprowadzono kartki na większość podstawowych artykułów, głównie spożywczych. Reglementacją objęto mięso i jego przetwory, cukier, cukierki, wyroby czekoladowe, mąkę, masło, smalec. Na kartki sprzedawano również paliwo, buty, a choćby papierosy i wódkę.

Powszedni widok to kolejki przed sklepami stojące choćby w nocy, aby nie przegapić dostawy towaru i zająć "dobre miejsce". Pojawiły się osoby zwane "staczami", które za opłatą stały za kogoś w kolejce i pilnowały miejsca. Popytem cieszyły się niemal wszystkie artykuły spożywcze i przemysłowe. W momencie otwarcia sklepów działy się "dantejskie sceny" przy akompaniamencie krzyków, przekleństw i złorzeczeń. W sklepach często dochodziło do starć, nierzadko choćby do rękoczynów. Brzęk tłuczonej szyby nie wzbudzał już większego zainteresowania. W sklepie z mięsem i pieczywem wzmocniono lady stalowymi prętami przykuwając je do posadzki. Dochodziło bowiem do takich sytuacji, iż po otwarciu sklepu, tłum klientów spragnionych zakupu ruszał z całą mocą na podobieństwo żywiołu, którego nikt i nic nie było w stanie zatrzymać. Nie stanowiła więc przeszkody ciężka sklepowa lada, która pod naporem walczących - jak to się zdarzało - o lepsze miejsce klientów "poszła w ruch" przygniatając do ściany sprzedawczynię. Na jej rozpaczliwe krzyki nikt oczywiście choćby nie reagował. Zdobyte miejsce w kolejce i możliwość nabycia towaru wydawały się wtedy najważniejsze. Zapanowała ogromna znieczulica na los innych ludzi. Walka o byt przybrała przerażające rozmiary. Człowiek był gotów do wielu poświęceń, aby zapewnić dobrą egzystencję swojej rodzinie.

W zakładach pracy w mieście i gminie powstaje Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność", a na wsi NSZZ "Solidarność Rolników Indywidualnych". Wielu wiązało duże nadzieje z nowym ruchem związkowym. Zmęczeni ludzie oczekiwali bowiem szybkich zmian na lepsze.

Przez skalbmierskie społeczeństwo przebiegały głębokie podziały. Widoczne choćby w rodzinach. Różne były oceny wydarzeń i interpretacja ówczesnych faktów. Żywiołowo kwitła wtedy i wspaniale się rozwijała spekulacja. Na czarnym rynku można było kupić niemal wszystko, ale rzecz jasna po znacznie wyższej cenie.

Do Skalbmierza dochodziły głosy o strajkach i niepokojach. Pogłębiał się chaos. Nikt już nie panował nad sytuacją. Codzienny byt mieszkańców miasta i gminy Skalbmierz przypominał życie na wulkanie. Słychać było w głębi pomruki zapowiadające wybuch. Nikt jednak nie wiedział wtedy, kiedy on nastąpi...

Miłym wydarzeniem w tym trudnym okresie było oddanie klientom nowego obiektu handlowego zbudowanego przez Gminną Spółdzielnię w centrum Skalbmierza. Był to piętrowy, okazały budynek mieszczący sześć obszernych sklepów. Baza handlowa w Skalbmierzu uległa wtedy znacznej poprawie. Mieszkańcy dobrze jednak wtedy wiedzieli, iż baza to nie wszystko, bo towarów, na które czekali dalej brakowało.

W tym okresie wprowadzono dalsze ograniczenie sprzedaży napojów alkoholowych. Można było je kupować dopiero od godziny 13.00. Dalej również prężnie rozwijały się na terenie gminy "meliny" handlujące różnego rodzaju trunkami.

W okresie wakacyjnym i jesienią 1980 roku na terenie ówczesnej gminy Skalbmierz jedynie przyroda zdawała się lekceważyć to, co się wokół niej działo. Zarówno żniwa, jak i wykopki nastąpiły w normalnym czasie i przebiegły wyjątkowo sprawnie, dzięki zapobiegliwości i pracowitości naszych rolników.

Przed "przeklętym" grudniem tego roku wcześnie minęły gorąca i przyszła złota polska jesień. Wystąpiły pierwsze przymrozki - nieomylny znak zbliżającej się zimy. Wszyscy myśleli wtedy o zaopatrzeniu się w opał i zapasy żywności. Kolejki po węgiel do Gminnej Spółdzielni - jedynego w gminie dystrybutora opału - ustawiały się w dzień w i w noc. Gdy rano otwierano bramę na placu handlowym odbywały się wyścigi pojazdów zdążających, co "koń wyskoczy" do wagi. Od miejsca na "mecie" zależało bowiem zdobycie tak cennego opału. Aż dziw bierze, iż w tym rozgardiaszu nikomu nic się nie stało. Droga do węgla była długa i wyboista. Najpierw trzeba było zgłosić się w okienku z dowodem osobistym po kwit. Tam sprawdzano w imiennej karcie opałowej, ile przydziału węgla dany obywatel posiada i jakiego gatunku. Wypisywano kwit, a potem należało uiścić należność w innym okienku i dopiero wtedy można było podjechać do hałdy węgla i oczywiście czym prędzej ładować. Warto było popatrzeć, jak ciężkie łopaty śmigały lekko niczym zabawki. Każdemu sił starczało, aby załadować swój pojazd. jeżeli się ktoś nie pośpieszył, mógł zostać "na lodzie".

Nadszedł grudzień 1981 roku. Zima z całą surowością zaatakowała dość wcześnie, pokrywając ziemię skalbmierską grubą warstwą białego puchu. Opady śniegu były rzeczywiście wyjątkowo obfite. W takiej to scenerii, jak grom z jasnego nieba, 13 grudnia dociera wiadomość o wprowadzeniu na terenie całego kraju stanu wojennego...

Dzieci z gminy Skalbmierz, podobnie, jak te z całej Polski pozostały w domach. Miały przedłużoną, i to znacznie, przerwę świąteczną. Nie było jednak widać oznak radości. Przed kioskami "Ruchu" ustawiały się długie kolejki. Mieszkańcy miasta i gminy Skalbmierz - w najwyższym stopniu niespokojni - oczekiwali świeżych wiadomości. Te jednak były bardzo skąpe. Gazet było niewiele, a telewizja ograniczała czas nadawania - wprowadzono ścisłą cenzurę. Obowiązywała godzina milicyjna. Na opuszczenie miejsca zamieszkania poza teren gminy trzeba było mieć zezwolenie na piśmie z posterunku Milicji Obywatelskiej (MO). Na posterunku MO w Skalbmierzu ciągły dyżur pełnili milicjanci wspomagani przez Ochotniczą Rezerwę Milicji Obywatelskiej (ORMO) i tzw. Rezerwowe Odwody Milicji Obywatelskiej (ROMO). W skład ROMO wchodzili powołani na mocy obowiązujących wtedy przepisów mieszkańcy miasta i gminy. Nocą, po skalbmierskich drogach, krążyły umundurowane patrole. Do Skalbmierza przybył także z Warszawy komisarz stanu wojennego, posiadający bardzo szerokie kompetencje, płk Jan Łoś , który z miejsca ostro wziął się do pracy. Kierownicy zakładów z niepokojem witali każdy dzień...

W 1981 roku pogłębiający się kryzys gospodarczy i narastające napięcia społeczne odbiły się negatywnie na realizacji nowych zadań. W zasadzie kontynuowano, i to z dużymi trudnościami, rozpoczęte już budowy, natomiast z tymi nowymi było już o wiele gorzej.

Mimo tych wszystkich trudności, Miasto i Gmina Skalbmierz u progu kolejnego, 1982 roku, została wyróżniona za dobre wyniki uzyskane w różnych dziedzinach. Zdobyła pierwsze miejsce w województwie kieleckim w konkursie "Gmina Mistrz Gospodarności" za rok 1981. Otrzymała wtedy nagrodę w wysokości 2 milionów złotych, które umożliwiły m.in. budowę i remont dróg.

W 1982 roku komisarzem wojskowym stanu wojennego został w gminie Skalbmierz, po odejściu płk Jana Łosia, Aleksy Andruszko. W tymże samy roku zaczęła się odradzać powoli społeczna aktywność mieszkańców. Przy udziale mieszkańców wybudowano w gminie 1300 mb dróg.

Stan wojenny zawieszono 31 grudnia 1982 r., a odwołano dopiero 22 lipca 1983 r.

Jego wprowadzenie miało na celu zdławienie opozycji demokratycznej i obronę komunistycznego reżimu w PRL. Władze komunistyczne jeszcze 12 grudnia 1981 r. przed północą rozpoczęły zatrzymywanie działaczy opozycji i NSZZ "Solidarność". 13 grudnia Polskie Radio i Telewizja Polska emitowały od rana wystąpienie przewodniczącego WRON gen. Wojciecha Jaruzelskiego, a na ulicach pojawiły się wojsko, milicja i czołgi. W ciągu kilku dni w 49 ośrodkach internowania umieszczono prawie 5 tys. osób; łącznie internowano 10 tys. osób. W dniu wprowadzenia stanu wojennego w różnych działaniach wzięło udział 70 tys. żołnierzy, 30 tys. milicjantów, 1750 czołgów, 1400 pojazdów opancerzonych, 500 wozów bojowych piechoty, 9 tys. samochodów oraz kilka eskadr helikopterów i samoloty transportowe.

14 grudnia niezależnie od siebie rozpoczęły się strajki okupacyjne w wielu dużych zakładach przemysłowych i kopalniach. 16 grudnia, w trakcie pacyfikacji kopalni "Wujek", funkcjonariusze ZOMO zastrzelili 9 górników.

Na podstawie dekretu o stanie wojennym zawieszono podstawowe prawa i wolności obywatelskie, wprowadzono tryb doraźny w sądach, zakazano strajków, demonstracji, milicja i wojsko mogły każdego legitymować i przeszukiwać. Wprowadzono godzinę milicyjną, a na wyjazdy poza miejsce zamieszkania potrzebna była przepustka. Korespondencja podlegała oficjalnej cenzurze, wyłączono telefony, uniemożliwiając m.in. wzywanie pogotowia ratunkowego i straży pożarnej. Większość najważniejszych instytucji i zakładów pracy została zmilitaryzowana i była kierowana przez ponad 8 tys. komisarzy wojskowych.

Nie jest znana dokładna liczba ofiar, które w wyniku wprowadzenia stanu wojennego poniosły śmierć. Szacuje się, iż zginęło od kilkudziesięciu do ponad 100 osób. Nieznana jest również liczba tych, którzy stracili w tym okresie zdrowie na skutek prześladowań, bicia w trakcie śledztwa czy podczas demonstracji ulicznych.

W 2002 r. 13 grudnia został ustanowiony Dniem Pamięci Ofiar Stanu Wojennego. Co roku tego dnia Marszałek Senatu RP zapala w oknie świecę, włączając się w akcję Instytutu Pamięci Narodowej "Ofiarom stanu wojennego. Zapal Światło Wolności". Nawiązuje ona do gestu solidarności, jaki w stanie wojennym w wigilię Bożego Narodzenia 1981 r. wykonali wobec Polaków obywatele wolnego świata, wezwani do postawienia w swoich oknach symbolicznych świateł przez papieża Jana Pawła II i prezydenta USA Ronalda Reagana.

Senat trzykrotnie podejmował uchwały upamiętniające kolejne rocznice wprowadzenia stanu wojennego. Senatorowie w uchwale z 2007 r. uczcili także ofiary stanu wojennego. Jak napisali, pamięć, wdzięczność i szacunek należą się członkom społeczeństwa obywatelskiego, walczącego z komunistyczną przemocą - represjonowanym, zmuszonym do emigracji, poległym w czasie pacyfikacji uczestnikom strajków, ofiarom tłumienia pokojowych demonstracji, ofiarom tak zwanych nieznanych sprawców, pozbawionym życia wskutek pobić oraz wszystkim, których okoliczności śmierci nie zostały wyjaśnione.

 

Idź do oryginalnego materiału