Niech żyje Federacja Europejska!

ekskursje.pl 3 lat temu

Rzadko reklamuję tu swoje felietony, najnowszy jest jednak dla mnie bardzo ważny. Wracam w nim do tezy, którą już parę razy wyrażałem w social mediach, m.in. na blogu – ale jest dla mnie tak ważna, iż w poszukiwaniu mocnych argumentów pojechałem do biblioteki.

Nim przejdę do meritum, uwaga metodologiczna. Może niepotrzebnie się fatygowałem, może to wszystko jest już zdigitalizowane i da się wyguglać?

Konkretne pytania: czy da się znaleźć pełny tekst projektowanej konstytucji Związku Polski i Czechosłowacji? Ja go znalazłem w trzytomowej „Polityce” Strońskiego, a to o tyle ważne, iż ten projekt wprost mówił o zrzeczeniu się suwerenności Polski jako jednego z celów politycznych rządu londyńskiego.

Polscy politycy w emigracyjnych władzach byli federalistami. Nie chodziło im o „unię niepodległych państw”, ale o związek, na rzecz którego państwa członkowskie bez żadnego to-tamto zrzekają się suwerenności.

Ja też jestem federalistą – tak jak komendant Powstania Warszawskiego Tadeusz Bór-Komorowski, socjalista Adam Ciołkosz, narodowiec Stanisław Stroński. Z podobnych powodów.

Pisowcy uwielbiają ekscytować się „geopolityką”, rozumianą jako oglądanie filmików o tym, iż Chiny to, a Rosja tamto. Umyka im najważniejsze.

Od kiedy Karol Wielki podzielił swoje imperium na część zachodnią, wschodnią i środkową – trwa nieustająca wojna (z krótkimi przerwami) między wschodnią a zachodnią o podział środkowej (od jej pierwszego władcy zwanej niegdyś Lotaryngią). Proszę sprawdzić samemu: między traktatem z Verdun (843) a 1945 to nieustanna wojna, z okresami pokoju trwającymi maks 50 lat.

Od traktatu z Verdun Europa zawierała już wiele traktatów pokojowych, mających tę wojnę zakończyć. Konstancjański, wormacki, westfalski, wiedeński, wersalski… żaden nie był jednak tak trwały jak traktat rzymski, tworzący podwaliny Unii Europejskiej. Dawajta kontprzykłady, jak się nie zgadzata.

Na liście 11 oficjalnych ojcow założycieli aż 9 pochodzi z dawnej Lotaryngii (w rozumieniu traktatu z Verdun). Pozostali dwaj to Churchill i Monnet.

Dla Spaaka, Spinelliego, Schumana czy Adenauera najważniejsze było to, żeby ich rodzinne miasta przestały już stawać w płomieniach, bo Berlin ruszył na wojnę z Paryżem (albo odwrotnie). To ich zbliżyło do federalistów wschodnioeuropejskich, których motywacje były podobne.

Kraje naszego regionu pojawiły się na mapie głównie dzięki traktatowi wersalskiemu i niezbyt długo się cieszyły suwerennością. Takie już nasze geopolityczne przekleństwo – między Rosją a Niemcami nie ma miejsca dla solistów.

Polska we wrześniu 1939 nie była całkiem samotna, ale nasze traktaty okazały się kilka warte. Dobry traktat obronny musi ograniczać suwerenność państw członkowskich np. poprzez podporządkowanie ich armii wspólnemu sztabowi.

Pisowska propaganda teraz często mówi o „Europie Schumanna”, od której Unia rzekomo odeszła. Premier Morawiecki napisał w liście do przywódców UE, iż niepokoi go „stopniowe przeobrażanie się Unii w podmiot, który miałby przestać stanowić sojusz wolnych, równych i suwerennych państw, a stać się jednym, centralnie zarządzanym organizmem”.

To ja po prostu zacytuję deklarację Schumanna z 1950: „Europa nie powstanie od razu ani w całości: będzie powstawała przez konkretne realizacje (…) Umieszczenie produkcji węgla i stali pod wspólnym zarządzaniem zapewni natychmiastowe powstanie (…) pierwszego etapu Federacji Europejskiej”.

Od samiusieńkiego początusieńku chodziło więc o to, żeby stopniowo przekształcać „sojusz suwerennych państw” w federację. Która była dalekosiężnym celem Schumanna, Spinelliego, Churchilla – oraz Arciszewskiego, Sikorskiego, Bora-Komorowskiego.

I celem nie było stworzenie samej tylko unii celnej, ale sprawienie, żeby wojna między krajami członkowskimi była „nie tylko nie do pomyślenia, ale i fizycznie niemożliwa”. Tego się nie da osiągnąć bez rezygnacji z suwerenności.

Każda europejska granica po obu stronach ma jakieś mniejszości. Jedyny sposób, żeby hasło „ciemiężą naszych rodaków!” nie prowadziło do wojny – to zadbanie, żeby wszyscy mieli równe prawa. Czyli w praktyce narzucenie wspólnych standardów sądownictwu.

Jeśli Morawiecki proponuje Unii „powrót do źródeł” – to proponuje powrót do pierwotnego federalizmu. Przedstawiając to swoim wyborcom jako „obronę suwerenności” pokazuje po raz kolejny, iż ma swoich wyborców za bandę idiotów.

Idź do oryginalnego materiału