Niemiecka prasa bez nadziei. "Spotkanie na Alasce nie przyniesie pokoju"

natemat.pl 4 godzin temu
Poprzez spotkanie z Donaldem Trumpem na Alasce Putin próbuje osiągnąć przy stole negocjacyjnym to, czego nie udało mu się militarnie – ostrzega niemiecka prasa.


Prezydent USA Donald Trump i przywódca Rosji Władimir Putin spotkają się 15 sierpnia na Alasce, aby rozmawiać o zakończeniu wojny w Ukrainie. Z przecieków wiadomo, iż mają dyskutować o ustępstwach terytorialnych Ukrainy na rzecz Rosji. Poniedziałkowa (11.08.2025) prasa w Niemczech ocenia to bardzo krytycznie.

Niemiecka prasa o spotkaniu na Alasce


Komentator dziennika "Sueddeutsche Zeitung" pisze: "Nie należy oczekiwać nic dobrego od zapowiedzianego spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem. Już sam fakt, iż prezydent (Ukrainy) Wołodymyr Zełenski nie będzie równorzędnym partnerem w negocjacjach, jest negatywny. Putin 1 sierpnia potwierdził swoje cele wojenne: chce nie tylko zabezpieczyć swoje zdobycze w Ukrainie, ale także faktycznie podporządkować Kijów poprzez rezygnację Ukrainy z członkostwa w NATO i z obecności sojuszników zachodnich na terytorium tego kraju, rozbrojenie armii do rozmiarów szczątkowych oraz odnowienie wpływów rosyjskich również w polityce. Spotkanie na Alasce nie przyniesie zawieszenia broni, a tym bardziej pokoju".

"Nie należy dać się na to nabrać"


W gazecie "Frankfurter Allgemeine Zeitung" czytamy: "Pod względem merytorycznym to, co rzekomo stanowi sedno propozycji Putina, jest oczywistą próbą uzyskania w drodze negocjacji tego, czego Rosja nie osiągnęła dotychczas militarnie. Najwyraźniej chce on uzyskać zawieszenie broni w zamian za oddanie terenów Donbasu, o które toczy się zacięta walka. (…). Nie należy dać się na to nabrać, zwłaszcza w Waszyngtonie (…). Nie dziwi fakt, iż Ukraina nie chce się na to zgodzić. Europejczycy słusznie opowiedzieli się po stronie Zełenskiego i przypomnieli o ważnych zasadach: Ukraina musi być zaangażowana w proces (pokojowy), zawieszenie broni umożliwiłoby dopiero sensowne rozmowy, a punktem wyjścia musi być przebieg linii frontu".

"Duże ryzyko"


Planowane spotkanie na Alasce komentują także gazety regionalne. W dzienniku "Die Rheinpfalz" czytamy: "Dla Ukrainy i jej sojuszników w Europie spotkanie to oznacza przede wszystkim jedno: duże ryzyko. W przeciwieństwie do Zełenskiego wielu Ukraińców po trzech i pół roku wyniszczającej wojny jest gotowych, choć z niechęcią, do oddania terytoriów Rosji. Jednak o ich losie nie można decydować bez nich. Jednocześnie Putin nie może odnieść wrażenia, iż po modelu ukraińskim może podbić kolejne terytoria – na przykład w krajach bałtyckich".

Komentator dziennika "Nuernberger Zeitung" przypomina, iż Ukraina nie była i nie jest agresorem. "Jeśli mimo to nie zostanie dopuszczona do udziału w rozmowach na Alasce lub w najlepszym razie będzie tylko w kuluarach, pokaże to wyraźnie, iż świat będzie musiał na razie przyzwyczaić się do porządku, w którym obowiązuje prawo silniejszego. Konsekwencje tego są nieprzewidywalne. Żywione w Europie nadzieje na pokój, który nie będzie pokojem narzuconym, będzie można pogrzebać. Jest to pokaz tego, iż reszta świata musi w dużej mierze bezradnie patrzeć, jak niewielka grupa potężnych graczy nią dysponuje. Liczy się przecież siła militarna".

W gazecie "Frankfurer Rundschau" czytamy zaś: "Nikt nie powinien pokładać zbyt wielkich nadziei w spotkaniu Donalda Trumpa i Władimira Putina. Co prawda prezydent USA ostatnio pośredniczył w sporze między Armenią a Azerbejdżanem oraz między Rwandą a Kongiem, ale konflikty te nie są porównywalne z rosyjską inwazją na Ukrainę. Rosyjski autokrata Putin zrobił wszystko, aby podbić sąsiedni kraj i przed szczytem z Trumpem wielokrotnie powtarzał swoje maksymalne żądania, które są równoznaczne z kapitulacją Kijowa. Z kolei prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wraz ze swoimi europejskimi sojusznikami słusznie postawił znane żądania – na przykład, iż los Ukrainy nie może być decydowany bez udziału Kijowa. Jednak nie udało im się jeszcze przebić. Kolejna wymiana więźniów jest wprawdzie możliwa na Alasce, ale nie ma żadnych oznak pokoju. choćby zawieszenie broni wydaje się niemożliwe. Żądania obu stron konfliktu są zbyt rozbieżne".

Opracowanie: Wojciech Szymański


Idź do oryginalnego materiału