Niemiecka znieczulica

naszdziennik.pl 1 dzień temu
Dom aukcyjny w niemieckim Wunstorf przeprowadził aukcję paczki, która podczas II wojny światowej została wysłana do Kazimierza Brzeskiego, oficera Wojska Polskiego, od 1940 r. więźnia obozu w Auschwitz. Ktoś bliski wysłał mu pakunek, ale władze obozu nie wyraziły zgody na jej przekazanie. Teraz została sprzedana w domu Peter F. Harlos KG za 210 euro. To symbol głębszego kryzysu pamięci, wrażliwości i odpowiedzialności po stronie Niemiec?
– To jest coś znacznie więcej niż oburzający incydent. To działanie wstrząsające, moralnie odrażające i w istocie barbarzyńskie, bo dotyka nie tylko historii, ale przede wszystkim elementarnej czci należnej ofiarom. Mówimy o przedmiotach, które są nie neutralnymi „pamiątkami z epoki”, ale niemymi świadkami niemieckiego systemu zagłady, osobistymi śladami ludzi upokorzonych, ograbionych, zamordowanych. Próba zarabiania na takich artefaktach świadczy o całkowitej znieczulicy etycznej. jeżeli ktoś jest w posiadaniu podobnych przedmiotów, jedyną moralnie dopuszczalną drogą jest przekazanie ich do muzeum, archiwum, instytucji badawczej – tam gdzie służą pamięci, edukacji i prawdzie, a nie zyskowi. Szczególnie gorszące jest to, iż dzieje się to w Niemczech, czyli w państwie sprawcy, bo skala ofiar tego terroru była w przeważającej mierze nie niemiecka: Polacy, Żydzi, inne narody Europy Środkowej i Wschodniej, ale także Francuzi, Belgowie, Holendrzy i wiele, wiele innych. Niemieckie ofiary istniały, to fakt, ale stanowiły margines wobec ogromu zbrodni dokonanych przez niemieckie państwo i jego aparat represji. Dlatego handel przedmiotami należącymi do ofiar obozu Auschwitz czy innych obozów nie jest tylko nieprzyzwoity – on uderza w fundament powojennej odpowiedzialności i rodzi pytanie, czy pamięć historyczna wciąż jest traktowana poważnie, czy już tylko jako towar, który można wycenić i sprzedać.
Idź do oryginalnego materiału