W poniedziałek Wołodymyr Zełenski spotkał się z następcą tronu w Rijadzie, a już we wtorek ukraińska delegacja spotka się z przedstawicielami USA. Jak podaje Financial Times, Kijów jest gotów zaoferować częściowe zawieszenie broni z Rosją jako element kompromisu. W grę wchodzi m.in. wstrzymanie ataków dronami dalekiego zasięgu, rezygnacja z użycia rakiet dalekiego zasięgu i zaprzestanie działań zbrojnych na Morzu Czarnym. Te propozycje mają pokazać, iż prezydent Wołodymyr Zełenski dąży do jak najszybszego zakończenia wojny i jest gotów na elastyczne podejście w rozmowach z Waszyngtonem.
REKLAMA
Jednak presja ze strony USA na Ukrainę jest bezprecedensowa. Jak podaje agencja Reuters, amerykańska delegacja na spotkaniu w Arabii Saudyjskiej zamierza sprawdzić, czy Kijów jest gotów na potencjalne ustępstwa terytorialne wobec Rosji w imię zakończenia wojny. To podejście budzi duże kontrowersje, bo choć Ukraina deklaruje gotowość do współpracy i konstruktywnego dialogu - co podkreślał sam Zełenski - ewentualne kompromisy mogą mieć dalekosiężne konsekwencje dla przyszłości kraju. Amerykańscy urzędnicy jasno dają do zrozumienia, iż oczekują od Ukrainy nie tylko chęci pokoju, ale też gotowości na realistyczne rozwiązania, choćby kosztem ustępstw.
Zobacz wideo istotny apel Kosiniaka-Kamysza w Sejmie. Bezpieczeństwo Polski zagrożone?
Presja USA na Ukrainę rośnie. "To my będziemy musieli żyć z konsekwencjami"
W skład ukraińskiej delegacji wejdą najważniejsze postaci - szef Biura Prezydenta Andrij Jermak, minister spraw zagranicznych Andrij Sybiha, minister obrony Rustem Umerow oraz zastępca Jermaka, były dowódca brygady "Chołodny Jar" Pawło Palisa. Jak podkreślił Wołodymyr Zełenski, Ukraina jest gotowa na konstruktywny dialog i liczy na wypracowanie konkretnych decyzji. Prezydent zaznaczył, iż od początku wojny Kijów dążył do pokoju i jest gotów przedstawić realistyczne propozycje, które mogą przyspieszyć zakończenie wojny.
Wśród tematów rozmów pojawia się także kwestia porozumienia dotyczącego surowców mineralnych - dokumentu, którego nie udało się podpisać podczas lutowej, napiętej wizyty Zełenskiego w Białym Domu.
Media piszą, iż stawka tych rozmów jest duża, a presja ze strony USA - bezprecedensowa. Politolog Jewhen Mahda w rozmowie z Gazeta.pl wskazuje, iż Amerykanie dążą do jak najszybszego zawarcia umowy o surowcach, co może wpłynąć na dalsze relacje między Waszyngtonem a Kijowem. Ponadto, według zachodnich mediów, Stany Zjednoczone zamierzają zaprezentować własną wizję zakończenia wojny, która - jak obawiają się Ukraińcy - może bardziej odpowiadać interesom USA niż samej Ukrainy. To budzi niepokój także wśród obywateli.
- Nadziei na szybkie zakończenie wojny nie mam - przyznaje Dmytro z Pawłohradu, miasta położonego niedaleko frontu, gdzie ostrzały są niemal codziennością. - Wojna trwa już ponad dziesięć lat. Jak można zakończyć coś takiego w krótkim czasie? To wymaga przygotowań, a przede wszystkim pewności, iż nie będziemy musieli za rok czy dwa znowu chwytać za broń. Mam wrażenie, iż Trumpowi bardziej zależy na tym, by dobrze wypaść w oczach swojego elektoratu, niż na realnym i trwałym pokoju. Ale to my tutaj żyjemy, my wiemy, czym jest wojna, i to my będziemy musieli się mierzyć z konsekwencjami jakiegokolwiek porozumienia - dodaje.
Podobnie myśli Anna z Charkowa, miasta, które od początku wojny regularnie doświadcza rosyjskich ataków. - Jeszcze niedawno myślałam, iż jakoś to się skończy, iż może za rok czy dwa wszystko wróci do normalności. Teraz przygotowuję się psychicznie na to, iż ta wojna może trwać całe życie. Zdaję sobie sprawę, jak to brzmi, ale w pewnym sensie łatwiej mi tak funkcjonować, niż nieustannie żyć złudzeniami. Lepiej być gotowym na kolejną eskalację, niż dać się zaskoczyć - mówi w rozmowie z Gazeta.pl. - Wciąż mam w sobie dużo złości, zwłaszcza na międzynarodowe organizacje, które powinny działać - dodaje.
Ukraiński politolog: jeżeli teraz ustąpimy, nie będziemy mogli się obronić
Jak podkreśla ukraiński politolog Jewhen Mahda, najważniejsze jest teraz, aby Kijów potrafił odpowiednio manewrować i bronić swoich interesów. - jeżeli Ukraina teraz gwałtownie się podda i pójdzie na zbyt dalekie ustępstwa, bardzo trudno będzie później odwrócić te decyzje. W przyszłości nasz kraj może stracić realną zdolność do skutecznej obrony - ostrzega Mahda w rozmowie z Gazeta.pl.
Ekspert zwraca jednak uwagę nie tylko na zewnętrzne naciski, ale i na błędy po stronie ukraińskich władz. - Niestety Ukraina straciła okazję, by wzmocnić swoją pozycję negocjacyjną. Władze nie zrobiły wystarczająco dużo, by wejść w te rozmowy z mocnymi argumentami. Co więcej, do delegacji wysłano osobę, która, z tego, co rozumiem, nie ma żadnego doświadczenia w negocjacjach. To poważny błąd, który może nas sporo kosztować - mówi Mahda.