Nieznani sprawcy wysadzili tory

polska-zbrojna.pl 2 godzin temu

Na trasie kolejowej z Warszawy do Lublina doszło do aktu dywersji. Potwierdził to dziś rano premier Donald Tusk. O zniszczonych torach poinformował w niedzielę jeden z maszynistów. Okazało się, iż w okolicach miejscowości Mika ktoś próbował wykoleić pociąg. Na szczęście katastrofy udało się uniknąć. Sprawę badają służby, funkcjonariuszom pomagają wojska obrony terytorialnej.

Trasa Warszawa–Lublin to jedna z ważniejszych linii kolejowych w Polsce. W niedzielę rano maszynista jednego z jadących nią pociągów zauważył nieopodal Garwolina zagadkową nierówność na torach. Poinformował o niej dyspozytora PKP, a ten ostrzegł kolejne pociągi. niedługo okazało się, iż na wysokości wsi Mika w okolicach Garwolina torowisko zostało uszkodzone. Na miejsce przyjechała policja, a potem funkcjonariusze służb. Jeszcze wczoraj przedstawiciele rządu o odkryciu wypowiadali się ostrożnie. Premier Donald Tusk podkreślał, iż nie można wykluczyć sabotażu, ale sprawa jest przez cały czas badana. Dziś rano rozwiał wszelkie wątpliwości. „Niestety potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Na trasie Warszawa–Lublin (wieś Mika) doszło do aktu dywersji. Eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy” – oznajmił szef rządu w mediach społecznościowych. Na tym jednak nie koniec. Jak poinformował Tusk, na tej samej linii, tyle iż bliżej Lublina, wykryte zostało kolejne uszkodzenie.

Do pomocy służbom i policji oddelegowani zostali żołnierze wojsk obrony terytorialnej. „Prowadzimy skoordynowane działania z 2 Lubelską BOT, szczególnie z 25 Batalionem Lekkiej Piechoty z Zamościa. Wojsko sprawdzi odcinek około 120 km (przy trakcji kolejowej), biegnący do granicy w Hrubieszowie” – napisał w mediach społecznościowych wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.

REKLAMA

Według ekspertów zagrożenie katastrofą było znaczące. Na szczęście do żadnego wypadku nie doszło. Trasa nie została też zablokowana. Z informacji spółki PKP Polskie Linie Kolejowe wynika, iż ruch odbywa się tam bez problemów. Pociągi notują jedynie około 10-minutowe opóźnienia.

Niedzielny incydent to nie pierwszy akt sabotażu wymierzony w Polskę. W ostatnich miesiącach głośno było chociażby o pożarze hali targowej przy ulicy Marywilskiej w Warszawie. W maju ubiegłego roku z dymem poszedł obiekt, w którym mieściło się 1,4 tys. sklepów i punktów usługowych. Trwające rok śledztwo wykazało, iż przy Marywilskiego doszło do podpalenia, a tropy związane z tym wydarzeniem prowadzą do rosyjskich służb. W efekcie szef MSZ-etu Radosław Sikorski podjął decyzję o wycofaniu zgody na działalność konsulatu Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Z kolei pod koniec października Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformowała o zatrzymaniu ośmiu osób, które prowadziły kompleksowe rozpoznanie obiektów wojskowych oraz kluczowych dla Polski obiektów infrastruktury krytycznej.

Jeszcze w ubiegłym roku agencja wydała komunikat, z którego wynika, iż działalność powiązanych z Rosją grup dywersyjnych w ostatnim czasie nasiliła się. „Celem stały się przede wszystkim obiekty cywilne, w tym magazyny i sklepy wielkopowierzchniowe, a metodą – podpalenia. Wroga aktywność prowadzona na zlecenie Federacji Rosyjskiej w coraz większym stopniu przybiera formę działań terrorystycznych. Osoby realizujące zadania na zlecenie rosyjskich służb specjalnych były zaangażowane m.in. w dystrybucję w Europie przesyłek kurierskich, zawierających zakamuflowane substancje zapalające oraz mechanizm czasowy, które ulegały zapłonowi w czasie transportu” – tłumaczyła ABW. Do zadań takich są rekrutowani głównie obywatele państw byłego ZSRR, celem Rosji pozostaje zaś zastraszenie zachodnich społeczeństw i zniechęcenie tamtejszych władz do pomagania Ukrainie.

Łukasz Zalesiński
Idź do oryginalnego materiału