Nowość! Polska nie jest gotowa na atak z powietrza

wbijamszpile.pl 2 miesięcy temu

Wydarzenia z 26 sierpnia 2023 roku, kiedy to podczas zmasowanego ataku Rosji na Ukrainę w polską przestrzeń powietrzną miał wlecieć niezidentyfikowany obiekt, wywołały poważne wątpliwości co do skuteczności polskich systemów obrony. Choć początkowe doniesienia wskazywały na wykrycie nieznanego obiektu na radarach, po dziesięciu dniach poszukiwań ogłoszono, iż z dużym prawdopodobieństwem nie doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej. To wywołało pytania o to, czy Polska nie jest gotowa na atak z powietrza wystarczająco zabezpieczona przed potencjalnymi zagrożeniami, zwłaszcza w kontekście trwającego konfliktu na Ukrainie i ostatnich incydentów z udziałem dronów.

W dniu rosyjskiego ataku na Ukrainę, systemy radarowe w Polsce zarejestrowały obiekt, który rzekomo wleciał w polską przestrzeń powietrzną. Wojsko natychmiast podjęło działania – uruchomiono wszystkie systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, podniesiono w powietrze pary dyżurne samolotów bojowych, a wojska lądowe i powietrzne przystąpiły do poszukiwań na terenie województwa lubelskiego. Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Maciej Klisz informował, iż obiekt został potwierdzony radiolokacyjnie przez co najmniej trzy stacje radiolokacyjne, co wydawało się jednoznacznym dowodem na naruszenie polskiej przestrzeni.

Jednak po kilku dniach intensywnych poszukiwań, obejmujących zarówno działania z powietrza, jak i naziemne, nie udało się odnaleźć obiektu. Ostatecznie, po 10 dniach akcji, Dowództwo Operacyjne poinformowało, iż z „bardzo wysokim prawdopodobieństwem” nie doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej. Tego typu zakończenie sprawy wywołało poważne nieporozumienia i pytania o jakość polskiego systemu obrony powietrznej.

„Nie dopuszczamy żadnych zaniedbań”

Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, próbując uspokoić opinię publiczną, podkreślał, iż wszystkie działania były zgodne z obowiązującymi procedurami.

Nie bagatelizujemy żadnych sygnałów – po incydencie z rakietą pod Bydgoszczą wprowadziliśmy nowe zalecenia i teraz każdy ślad radarowy jest dokładnie sprawdzany – mówił minister.

Pomimo jego zapewnień o pełnej kontroli nad sytuacją, pojawia się coraz więcej wątpliwości co do realnej skuteczności polskich systemów radarowych i procedur reagowania. Czy Polska nie jest gotowa na atak z powietrza?

Kosiniak-Kamysz dodał również, iż weryfikacja sygnałów z radarów trwała kilka dni, a wojsko przeszukało ponad 250 km² w województwie lubelskim, używając do tego dronów, śmigłowców oraz specjalistycznych jednostek Wojsk Obrony Terytorialnej. Mimo to nie odnaleziono żadnego obiektu, co sugeruje, iż Polska mogła błędnie zidentyfikować naruszenie swojej przestrzeni powietrznej.

Polska przestrzeń powietrzna jak dziurawe sito?

Cała sytuacja wywołuje poważne pytania o stan polskiego systemu obrony powietrznej. Wielokrotne incydenty naruszania przestrzeni powietrznej w ciągu ostatnich dwóch lat, w tym tragedia w Przewodowie, gdzie w wyniku upadku pocisku zginęły dwie osoby, oraz niezidentyfikowana rakieta znaleziona w okolicach Bydgoszczy, rzucają cień na skuteczność ochrony polskich granic.

Problemem wydaje się być nie tylko techniczna infrastruktura obronna, ale także procedury działania i ich spójność z realnym zagrożeniem. Fakt, iż obiekt został wykryty na trzech stacjach radiolokacyjnych, ale nie udało się go odnaleźć, może sugerować poważne braki w dokładności systemów radarowych.

Jak zaznaczył gen. Klisz, w odpowiedzi na incydent planowane są analizy działania systemów, które mają na celu ich optymalizację i uniknięcie podobnych sytuacji w przyszłości. Czy jednak będzie to wystarczające, aby zagwarantować bezpieczeństwo?

Rosyjskie drony – Białoruś sprawnie zareagowała

Incydent z niezidentyfikowanym obiektem na terenie Polski przypomina o innym zagrożeniu – rosyjskich dronach, które regularnie naruszają przestrzeń powietrzną sąsiednich państw. 5 września 2024 roku rosyjskie drony Shahed zaatakowały północ Ukrainy, a część z nich przedostała się na terytorium Białorusi. Niezależny portal Biełaruski Hajun poinformował, iż dwa bezzałogowce wleciały w białoruski obwód homelski, co wywołało natychmiastową reakcję białoruskich sił zbrojnych.

W odpowiedzi na naruszenie przestrzeni powietrznej, białoruskie myśliwce wystartowały z bazy wojskowej w Baranowiczach i prawdopodobnie zestrzeliły rosyjskie Shahedy. To pokazuje, iż Białoruś, pomimo swojej współpracy z Rosją, skutecznie zareagowała na zagrożenie, chroniąc swoją przestrzeń powietrzną. Choć białoruskie władze oficjalnie nie skomentowały tego incydentu, to ich szybka reakcja kontrastuje z problemami, jakie napotyka Polska w zakresie monitorowania i ochrony swoich granic powietrznych.

Tego typu działanie Białorusi wskazuje na sprawność tamtejszych systemów obrony i szybką reakcję sił zbrojnych. W obliczu rosnącego zagrożenia ze strony rosyjskich dronów i pocisków, białoruskie władze nie mogą ignorować zagrożeń, choćby jeżeli są one związane z działaniami ich strategicznego sojusznika. Choć białoruska propaganda może wmawiać społeczeństwu, iż to ukraińskie drony naruszają ich granice, działania wojskowe pokazują, iż niezależnie od politycznej narracji, ochrona przestrzeni powietrznej jest traktowana poważnie.

Czy Polska może uczyć się od Białorusi? Atak z powietrza

Oczywiście, iż nie. Powinniśmy Mińsk bić na głowę. Niemniej w kontekście tych wydarzeń pytania o szczelność polskiego systemu obrony powietrznej stają się jeszcze bardziej palące. Skoro Białoruś, mimo swojego sojuszu z Rosją, potrafi skutecznie zareagować na naruszenia przestrzeni powietrznej, dlaczego Polska, będąca członkiem NATO, ma z tym problem?

Szybka i skuteczna odpowiedź białoruskich sił zbrojnych rzuca światło na braki w polskim systemie obrony powietrznej. Czy Polska, z zaawansowaną technologią i wsparciem sojuszników z NATO, nie powinna być w stanie działać równie sprawnie?

Incydent z rakietą pod Bydgoszczą – przez cały czas bez odpowiedzi

Niejasności wokół ostatniego incydentu przypominają sprawę rakiety Ch-55, która spadła w okolicach Bydgoszczy w grudniu 2022 roku. Wówczas systemy radiolokacyjne wykryły rakietę, jednak jej poszukiwania rozpoczęto dopiero po kilku miesiącach. Dopiero w kwietniu 2023 roku odnaleziono jej szczątki, co wywołało poważne wątpliwości co do tego, czy Polska jest w stanie skutecznie monitorować swoją przestrzeń powietrzną.

Wiceszef MON Cezary Tomczyk przyznał, iż systemy radarowe namierzyły wtedy rakietę, jednak późniejsze działania były nieadekwatne.

O rakiecie wiedzieliśmy tak samo jak o dronie, ale nikt jej nie szukał. Później jeszcze udawano, iż jej nie znaleziono – powiedział Tomczyk, odnosząc się do incydentu z rakietą pod Bydgoszczą.

Czy teraz Polska powtarza te same błędy, ignorując zagrożenia?

Polska nie jest gotowa na atak z powietrza (FOTO: canva.com)

Współpraca z NATO nie rozwiązuje problemów

Chociaż polscy dowódcy i politycy podkreślają, iż Polska działa w ścisłej współpracy z sojusznikami z NATO, pytania o efektywność tych działań pozostają. NATO zapewnia wsparcie w monitorowaniu przestrzeni powietrznej, jednak odpowiedzialność za działania na własnym terytorium spoczywa na Polsce. Tymczasem liczne incydenty z rosyjskimi rakietami i dronami pokazują, iż polski system obrony ma poważne luki.

Eksperci alarmują, iż Polska, jako państwo graniczące z Ukrainą, która jest w stanie wojny, powinna posiadać nowoczesne i precyzyjne systemy obrony powietrznej. Każda niejasność w działaniu systemów radiolokacyjnych może prowadzić do tragicznych skutków, podobnych do tych, jakie miały miejsce w Przewodowie.

Co Dalej? Potrzebna modernizacja i większa transparentność

Ostatnie wydarzenia wskazują na konieczność pilnej modernizacji polskich systemów obrony powietrznej. Polska nie jest gotowa na atak z powietrza. Choć wojsko działało zgodnie z procedurami, to sam fakt, iż doszło do tak poważnego nieporozumienia, powinien skłonić decydentów do przemyślenia strategii ochrony granic. Polska, będąca na granicy konfliktu zbrojnego, musi mieć pewność, iż każde potencjalne zagrożenie zostanie zidentyfikowane i odpowiednio zneutralizowane.

Minister Kosiniak-Kamysz zapewnia, iż weryfikacja sygnałów radarowych była dokładna, a wojsko działało zgodnie z procedurami. Jednak sytuacja, w której poszukiwania są odwoływane mimo wcześniejszych sygnałów o naruszeniu, rodzi poważne wątpliwości co do skuteczności polskiego systemu obrony. Polska nie może pozwolić sobie na takie „dziurawe sito”, zwłaszcza w obliczu eskalującego konfliktu na wschodzie.

mn

Dołącz do naszej społeczności!

Śledź nas na naszych mediach społecznościowych i bądź na bieżąco!
Idź do oryginalnego materiału