Pół roku. Dokładnie tyle potrzebował Donald Trump, by zmienić dotychczasowy, globalny system wymiany handlowej. Co więcej, amerykański prezydent zrobił najważniejszy krok, w celu odwrócenia dotychczasowego trendu i stworzył potężne narzędzie do reindustrializacji gospodarki Stanów Zjednoczonych. Poniższa grafika powinna pomóc to zrozumieć:

Docelowy model jest bardzo prosty. jeżeli powyższa grafika okazała się nieczytelna, to zapraszam na najkrótszą analizę geopolityczną zamieszczoną na tym blogu.
Nałożenie ceł na partnerów handlowych przez Stany Zjednoczone – co zauważyła większość komentatorów – stworzyło pewnego rodzaju barierę, dzięki której produkty wytwarzane w USA powinny być bardziej konkurencyjne cenowo względem towarów z importu. Co teoretycznie powinno także zachęcać producentów do przenoszenia centrów produkcyjnych na teren Stanów Zjednoczonych, w celu zwiększenia swojej konkurencyjności na amerykańskim – największym i najbardziej chłonnym na świecie – rynku.

To jest jednak tylko część całego mechanizmu gospodarczo-handlowego, który wdrażają Donald Trump i jego doradcy.
Kluczowym dla całego planu Trumpa było wynegocjowanie bilateralnych umów handlowych z poszczególnymi podmiotami, w celu stworzenia nierównowagi w stawkach celnych. To się ostatecznie udało.USA ustaliły warunki umów handlowych z niemal wszystkimi najważniejszymi partnerami handlowymi. Z Unią Europejską, Wielką Brytanią, Japonią, i Koreą Południową. Suma tych gospodarek połączona z wielkością gospodarki USA stanowi ponad 50% światowego PKB. Grupa ta odpowiedzialna jest ponadto za blisko 40% światowego importu… To najbogatsze i najbardziej chłonne rynki na świecie, od których zależy eksport i produkcja m.in. w Chinach. Bowiem właśnie ok. 40% chińskiego eksportu trafia na wyżej wskazane rynki. Przy czym, z jednobilionowej nadwyżki handlowej aż ponad 60% pochodzi z nadwyżki Państwa Środka właśnie w handlu z USA oraz Unią Europejską (dane za 2024r.).
Mając tego wszystkiego świadomość dodajmy do tej układanki brakujący element. Fakt, iż od dzisiaj Stany Zjednoczone nałożyły 15% cła na import z wszystkich ww. rynków, ale – co najważniejsze – amerykański eksport na te rynki będzie odbywał się bez jakichkolwiek ceł. Jednocześnie Donald Trump dereguluje amerykański rynek i tworzy korzystniejsze warunki podatkowe dla producentów. W sytuacji, w której wszystkie ww. rynki charakteryzują się wysokimi kosztami produkcji. Innymi słowy, ktokolwiek zdecyduje się na wybudowanie nowej fabryki na terenie USA, będzie nie tylko posiadał na ogół mniejsze koszty produkcji niż w innych krajach wysokorozwiniętych, ale także zyska całkowicie bezcłowy dostęp do niemal wszystkich najbogatszych rynków na świecie! Całego rynku USA, ale i także rynku UE, Japonii, Korei Południowej, Wielkiej Brytanii, a ponadto innych państw, które zawarły deal z Trumpem, tj.: Indonezja, Wietnam, Filipiny, Tajlandia itp.
Innymi słowy, każda produkcja na terenie USA będzie miała tani, bezcłowy dostęp do rynku obejmującego co najmniej połowę wartości światowego importu. Stany Zjednoczone – pod tym względem – stają się światowym ewenementem. Wielką bramą do wielkiego bogactwa, dla wszystkich, kto zainwestuje pieniądze w nowym handlowym eldorado.
W tym kontekście kompletnie nie ma znaczenia fakt, iż Komisja Europejska nie ma żadnych narzędzi do zmuszania podmiotów z sektora prywatnego do inwestowania w USA. Z punktu widzenia mechanizmu stworzonego przez Trumpa, nie stanowi to żadnego problemu. Bowiem koncerny same będą chciały przenosić się do Stanów Zjednoczonych. Prawdziwym problemem będzie ich powstrzymanie. Bowiem amerykański rynek zacznie działać jak wielki zasysacz inwestycji. Zwłaszcza podmiotów z gospodarek wysokorozwiniętych.
Donald Trump – który stworzył wizerunek nierozgarniętego szaleńca, co zresztą przydało się w negocjacjach – ograł niemal cały świat Zachodu. Bilionowe inwestycje – które zdaniem niektórych miały być tylko pustymi obietnicami zwodzącymi Trumpa – rzeczywiście będą trafiać do USA. Bo tak stworzono mechanizm, którego pełny obraz widać dopiero teraz.

Oczywiście wyżej opisany model – przedstawiony w uproszczony sposób – nie jest jedynym narzędziem, które ma wesprzeć proces wielkiej odnowy przemysłowej w USA. Ponadto nałożone przez Stany Zjednoczone cła nie przyniosą tylko i wyłącznie pozytywnych skutków. Nie wiadomo jak bardzo wpłynie to wszystko na poziom inflacji w USA, a szybki i znaczny wzrost cen w Stanach Zjednoczonych będzie czynnikiem obniżającym atrakcyjność rynku dla producentów. Niemniej, należy pamiętać, iż inflacja zależy od wielu czynników i wcale nie jest powiedziane, iż administracja z Waszyngtonu nie poradzi sobie z tym problemem.
Wiele będzie zależało od polityki wewnętrznej administracji Donalda Trumpa. Tak więc wszystko leży w rękach Amerykanów, bowiem to co trzeba było uzyskać od partnerów – już uzyskano. Stworzono odpowiednie warunki zewnętrzne do tego, by osiągnięcie celu stało się możliwe.
Warto sobie na koniec uświadomić w jakiej sytuacji startowej zaczynał Trump:


W tym miejscu należy zasygnalizować kilka wyzwań stojących przed Stanami Zjednoczonymi. W krótkim okresie z pewnością będzie to walka z ewentualną inflacją. W średnim i dłuższym okresie problemem może okazać się fakt, iż dolary – które teraz wszyscy gromadzą, bowiem otrzymują je jako zapłatę z eksportu – zaczną wracać na rynek amerykański (jako zapłata za towary z USA). Przy wysokiej nadpodaży dolara na amerykańskim rynku waluta ta może ulec znacznemu osłabieniu. W pierwszym momencie jeszcze bardziej korzystnie wpłynie to na amerykańską bazę produkcyjną i eksport (tani dolar = większa konkurencja towarów na światowym rynku). Jednak, gdy amerykański przemysł i produkcja rozhulają się na dobre, to podaż dolara może okazać się zbyt wielka. Kluczowym będzie utrzymanie wzrostu amerykańskiej gospodarki, tak by dolary miały w niej pokrycie. To już jednak temat na odrębną analizę
Krzysztof Wojczal – geopolityka, strategia, gospodarka, prawo, podatki – blog.
-Autoreklama-
„Polska do potęgi. Potencjał i strategia” – Przedsprzedaż najnowszej książki! O Polsce taką jaka ona jest.
