Ocalona z Holokaustu, uratowana przez katoliczkę w Polsce, ma przesłanie dla świata | Świat

oen.pl 1 tydzień temu








Ocalały z Holokaustu Alex Rosin, lat 83, urodzony w Polsce w 1940 r., posiada polski dowód tożsamości wydany przez Vaad Hakehillos w Polsce w swoim domu w Jerozolimie, 5 maja 2024 r. Rosin został uratowany dzięki zamieszkaniu z katoliczką na polskiej wsi. (zdjęcie z wiadomości OSV/Debbie Hill)


Debbie Hill


JEROZOLIMA | 83-letni Alex Rosin, a adekwatnie Elek Rebensztok, jest jednym z najmłodszych dzieci, które przeżyły Holokaust. Ponieważ coraz mniej ocalałych jest w stanie złożyć zeznania, odczuwa pilną potrzebę opowiedzenia ludziom swojej historii, zwłaszcza biorąc pod uwagę rosnący antysemityzm, jaki wyczuwa po ataku Hamasu na społeczności w południowym Izraelu 7 października i następującej po nim wojnie w Gazie.

„Byłem bardzo zdruzgotany, całkowicie zdruzgotany (atak Hamasu). Czasami w nocy myślę sobie, iż już przez to przechodziliśmy. Z tego powodu się ukrywałem. A jednak dzisiaj, w XXI wieku, wciąż mamy do czynienia z to samo” – stwierdził Rosin. „Demonstracje są w porządku i ludzie nie muszą się zgadzać we wszystkim. Ale powiedziałbym, iż świat milczał w sprawie Hitlera i dziś znowu świat milczy” – powiedział.

W przeddzień izraelskiego Dnia Pamięci o Holokauście przypadającego 6 maja Rosin, który jako małe dziecko przez sześć lat znajdował się pod opieką katolickiej Polki – która wychowywała go z własnym synem – rozmawiał z grupą młodych ludzi w Muzeum w Jerozolimie Instytut Sprawiedliwości, izraelski instytut badań prawnych i rzecznictwa, w ramach inicjatywy społecznej „Zikaron BaSalon” („Pamięć w salonie”), w ramach której ocaleni składają świadectwo kameralnej grupie osób.

Matka Rosina zmarła kilka miesięcy po jego urodzeniu na tyfus, a gdy Adolf Hitler doszedł do władzy, jego ojciec został sam z trójką małych dzieci. Za radą rabina ojciec udał się z Rosinem i dwiema starszymi siostrami – w wieku około 6 i 4 lat – do bardzo biednej sąsiedniej polskiej wsi, którą Rosin wspomina jako Dandówka, w tej chwili dzielnica Sosnowca na Śląsku.

W 1942 r. ojciec znalazł schronienie dla trójki dzieci u kobiety Katarzyny Bojki, która pracowała w kopalniach i miała syna mniej więcej w wieku Rosina. Chłopi we wsi byli bardzo biedni, ale za określoną sumę pieniędzy byli gotowi przyjąć żydowskie dzieci. Żydów albo zabijano na miejscu w okupowanej przez hitlerowców Polsce, umieszczano w gettach, albo wysyłano do obozów koncentracyjnych. Ojciec Rosina wiedział, iż taki los może spotkać także jego i jego dzieci.

Kazał Bojce obiecać, iż jeżeli nie wróci, odda jego dzieci rabinowi, który po wojnie przyjedzie po nie i zwróci je narodowi żydowskiemu. Zapisał szczegóły lokalizacji jej domu i przekazał je wraz z dokumentami dotyczącymi swoich dzieci oraz zdjęciami jego i żony rabinu swojej wioski.

Najstarsza siostra Rosina, Marysia Rebecca, zmarła z niedożywienia, a jego młodsza siostra Stanisława Basia została oddana innej rodzinie, zanim był na tyle duży, by pamiętać którąkolwiek z nich.

Z dokumentów pozostawionych przez ojca – które przetrwały wojnę – Rosin wie, iż urodził się 31 grudnia 1941 r. jako syn Stanisława Israela Rebensztoka i Bronisławy Kubańskiej-Rebensztok w małej wiosce Klimentów koło Sosnowca.

Rosin dorastał razem z synem Bojki, Zbigniewem, którego Rosin czule nazywał Zbysiem, jakby byli braćmi. Pamięta skrajne ubóstwo, ale także ciepło i miłość w domu od kobiety, którą znał jako matkę do 6 roku życia.

„Chociaż mnie ukrywała, była dla mnie absolutnie jak matka, prawdziwa matka” – wspomina.

Teraz, ortodoksyjny Żyd i rabin, Rosin pamiętał, iż w każdą niedzielę chodził ze swoją przybraną rodziną do kościoła i do dziś wspomina ciszę przestrzeni i szczególny zapach kadzidła.

Polka-katoliczka narażała życie członków swojej rodziny, udzielając schronienia dzieciom Rosinów, gdyż Polska była jedynym krajem w okupowanej Europie, w którym za ukrywanie Żydów lub pomaganie im groziła kara śmierci. Taki los spotkał błogosławionych Józefa i Wiktorię Ulmów oraz ich siedmioro dzieci, zamordowanych 24 marca 1944 r. za ukrywanie Żydów, a beatyfikowanych 10 września 2023 r. w Markowej.

6 maja tysiące Żydów i Polaków maszerowało razem na terenie obozu koncentracyjnego Auschwitz w ramach 36 Marszu Żywych, do którego dołączyli ocaleni z Holokaustu oraz żydowscy studenci, przywódcy i politycy. Siedem miesięcy po ataku z 7 października dołączyli także izraelscy zakładnicy uwolnieni z niewoli w Gazie oraz rodziny, których krewni przez cały czas są przetrzymywani w niewoli.

Rektorzy amerykańskich uniwersytetów przybyli także, aby uczcić 6 milionów Żydów zabitych przez nazistowskie Niemcy w tle propalestyńskich protestów, które przetaczały się przez amerykańskie kampusy. Jak podaje Associated Press, rabin Ari Berman, rektor Uniwersytetu Yeshiva w Nowym Jorku, przewodził delegacji złożonej z przywódców katolickich, ewangelickich i historycznie czarnych szkół wyższych i uniwersytetów.

„Przesłanie jest jasne. Niebezpieczeństwa wynikające z pozostawienia nienawiści bez kontroli są realne. I nie musimy docierać do bydlęcych wagonów, aby stała się ona nieracjonalna i niedopuszczalna” – powiedział AP, odnosząc się do bydlęcych wagonów służył do transportu Żydów na śmierć w obozach pod okupacją niemiecką.

Terror czasów wojennych pozostał w Rosin do dziś. Jednym z traumatycznych wspomnień, jakie ma z okresu, gdy miał około trzech lat, było to, jak nazistowscy żołnierze włamali się do ich domu w środku nocy i zażądali od chłopców zdjęcia piżam i sprawdzenia, czy są obrzezani.

Zanim urodził się Rosin, rabin jego rodzinnej wioski zadecydował, iż chłopców nie należy obrzezać zgodnie z żydowską tradycją, przeczuwając niebezpieczeństwo, jakie może spowodować wzrost nazizmu i antysemityzmu. Jego polska opiekunka upierała się, iż obaj są jej synami, więc naziści ich opuścili.

„Gdyby moją matkę przyłapano na ukrywaniu mnie, naziści zabiliby ją, mojego brata i mnie” – powiedziała Rosin.

Ojciec Rosina wojny nie przeżył, ale – jak mówił – po Rosina przyjechał rabin. Po jego wielokrotnych wizytach polska, katolicka opiekunka Rosina w końcu wyjawiła mu, iż nie jest ona jego biologiczną matką i iż jest Żydem i będzie musiał iść z rabinem.

„To było więcej niż traumatyczne” – powiedziała Rosin. „Powiedziałam sobie, dlaczego muszę jechać? Dokąd idę? To jest moja matka… to jest mój brat. Ale w środku miałam to uczucie, iż życzyłby sobie tego mój ojciec. Że powinnam zostać zintegrowana z powrotem do świata żydowskiego.”

Po kilku kolejnych spotkaniach Rosin wyjechał z rabinem oraz jego żoną Simchą i Sonyą Rothfeldami i ostatecznie został wysłany do Anglii wraz z innymi żydowskimi sierotami wojennymi, gdzie został adoptowany przez rodzinę Rosin.

Ponieważ jego matka, polska katoliczka, była analfabetką, nie mogli utrzymywać kontaktu. Zmarła w 1953 r., ale Rosinowi udało się ponownie nawiązać kontakt ze Zbysiem – po wizycie w Polsce w Auschwitz wraz z jego synagogą. Jego brat z czasów wojny pomógł Rosin odnaleźć ocalałą siostrę, adoptowaną przez rodzinę, która ją uratowała i żyjącą jako katoliczka.

Dziś Rosin ma przesłanie dla świata: „Jestem przeciwny wszelkim formom rasizmu i antysemityzmu na świecie” – powiedział. „Powinniśmy to natychmiast przerwać. Do czego to prowadzi? Tylko do większej nienawiści”.




Źródło

Idź do oryginalnego materiału