U podnóża historycznej cytadeli w Aleppo Kalat Halab zebrała się grupa Syryjczyków. Na jednym ze zdjęć widzimy mężczyznę w prostej polowej koszuli i spodniach, którego kilka osób podnosi do góry. Mały tłum wiwatuje. Ktoś wyjmuje telefon i rejestruje przejście ledwo wystającego spoza swojej świty człowieka. Ten niepozorny obiekt zachwytów to jeden z najgroźniejszych ludzi świata, a obecnie, najistotniejszy przywódca wojenny na syryjskiej ziemi – Abu Muhammad Al-Dżaulani. Nie wkroczył do Aleppo w stylu otomańskim, jego ludzie nie przygrywali mu na bębnach, bijąc przed nim buciorami w uliczny bruk pamiętający praktycznie wszystkie armie wędrujące od wschodu na zachód, i z powrotem, od antycznych czasów. o ile Al-Dżaulani był w Aleppo 29 listopada 2024 r. gdy HTS zdobywał to miasto, to ukrywał się przed kamerami, aparatami i telefonami. Wydawało się wówczas, iż będzie jak Abu Bakr al-Baghdadi, przywódca tzw. Państwa Islamskiego, albo Osama bin Laden szefujący Al-Kaidzie, stając się niewidocznym głosem radykalnego islamu. Zwłaszcza, iż u nich służył. Ale Al-Dżaulani nie jest Osamą, nie jest Abu Bakrem, jest od nich o wiele sprytniejszy.