W powracającej dyskusji o kobietach w siłach zbrojnych niemal za każdym razem pojawia się przykład Izraela – i słusznie, gdyż to państwo, w którego armii kobiety grają istotną rolę. Ich udział w jednostkach bojowych zwiększał się z roku na rok, a podczas ludobójstwa w Gazie odnotowano rekordową liczbę rekrutek. Izraelki udowadniają światu, iż – wbrew opiniom mizoginów oraz życzliwych seksistów – kobiety mogą być zarówno sprawnymi żołnierkami, jak i kompetentnymi zbrodniarkami wojennymi.
Irgun, IDF i Batalion Karakal
Historyk Zachary Foster w wywiadzie, który przeprowadziłam z nim rok temu, wspominał, iż syjonistycznym liderom nieobca była pogarda dla żydowskich społeczności europejskich, uważanych przez nich za słabe, a w Izraelu powojenne debaty o Holokauście ukazywały niejednoznaczny stosunek do tych jego ofiar, które nie angażowały się w działalność partyzancką i sprawiały wrażenie biernych. Nowy, zmilitaryzowany wizerunek żydowskich społeczności wyraźnie dał światu do zrozumienia, iż podobna sytuacja nigdy się nie powtórzy, bo w przypadku zagrożenia każdy izraelski Żyd czy Żydówka odpowie zdecydowanie, brutalnie i nieproporcjonalnie.
Izraelskiego społeczeństwa nigdy nie opuściło poczucie zagrożenia – z pokolenia na pokolenie przekazywany jest etos obronności, stale wzmacniany przez uparcie niedającą o sobie zapomnieć okupowaną ludność palestyńską. W tym kontekście rozważać należy szczególny wymiar traumy po ataku 7 października oraz ludobójczą odpowiedź ze strony państwa żydowskiego, desperacko usiłującego potwierdzić skuteczność doktryny odstraszania.

Kobiety były obecne już w paramilitarnych syjonistycznych bojówkach, które w czasach Mandatu Palestyny walczyły zarówno z Arabami, jak i brytyjską administracją. Jako członkinie Irgunu brały udział w zamachach terrorystycznych, jak na przykład Miki Davidson, która zaraz po udziale w ataku na brytyjski Wydział Kryminalny w Hajfie w 1944 roku biegła do domu, by przebrać się i dołączyć do męża na studenckim balu, zostawiając za sobą eksplodujący budynek.. 20 proc. Gangu Sterna stanowiły kobiety angażujące się na każdym polu działalności grupy. Żołnierki ramię w ramię z mężczyznami walczyły w wojnie o niepodległość, rozgrywającej się podczas brutalnej czystki etnicznej na palestyńskiej populacji. Kiedy ustanowione zostały Siły Obronne Izraela (IDF), pobór wojskowy objął wszystkie bezdzietne izraelskie kobiety urodzone między 1920 a 1930 rokiem.
Ben Gurion miał powiedzieć, iż „armia to najwyższa forma obowiązku i tak długo, jak kobiety nie są równe mężczyznom w wypełnianiu go, nie będzie prawdziwej równości”.
Jednak równości w IDF długo nie było. Wobec niedostatecznej liczby żołnierzy wiele kobiet walczyło na frontach wojny o niepodległość, jednak później większość oddelegowano do bezpieczniejszych ról pomocniczych, tłumacząc to większym zagrożeniem przemocą na tle seksualnym w przypadku dostania się do niewoli.
Do niektórych wcześniej niedostępnych stanowisk ponownie dopuszczono kobiety w 1973 roku, po wojnie Yom Kippur, co miało umożliwić rozbudowanie armii i przeniesienie większej liczby mężczyzn do jednostek bojowych. Te również stopniowo otwierały się na kobiety, głównie dzięki pilotce Alice Miller, która doprowadziła do Sądu Najwyższego sprawę dotyczącą zakazu podjęcia kursu pilota w IDF. Sąd orzekł, iż dyskryminacja w wojsku jest niekonstytucyjna i narusza zasadę równości. W 2000 roku poprawka do Prawa o służbie obronnej stanowiła, iż odtąd każdy mężczyzna i każda kobieta ma prawo służyć na dowolnym stanowisku w armii, chyba iż „inherentne cechy danego stanowiska to wykluczają” (to furtka dla utrzymywania zamkniętych dla kobiet ostatnich kilku procent stanowisk). W 2004 roku powstał Batalion Karakal, mieszana płciowo jednostka, w której dzisiaj większość stanowią kobiety.
„Wszyscy mówią, iż dyskusja jest zakończona”
Dzisiaj w Izraelu pobór wojskowy obejmuje kobiety z żydowskiej większości (pomija np. Te ze społeczności Druzów), a obowiązkowa służba trwa 24 miesiące (w przypadku mężczyzn 32 miesiące). Długo toczyła się dyskusja nad udziałem kobiet w jednostkach bojowych. W czasie wojny w Gazie w 2014 roku żołnierki stanowiły w nich tylko 4 proc., pozostałe obsadzały stanowiska pomocnicze. W latach 2013-2017 liczba kobiet na pozycjach bojowych wzrosła o 350 proc., ale wysyłano je głównie na względnie bezpieczne odcinki, na których prawdopodobieństwo starcia jest niższe.W 2021 roku zajmowały już 18 proc. na stanowiskach bojowych.
W latach 80. otwartych dla kobiet było tylko 55 proc. wszystkich stanowisk w armii, dziś to 92 proc. Pozostałe 8 proc. stanowią niektóre elitarne oddziały i jednostki piechoty wysyłane na pierwszą linię frontu. Jeszcze do niedawna w dyskusji nad równością płci w wojsku wyraźne były głosy religijnych konserwatystów, niechętnych tej idei.
Wiele zmieniło się wraz z atakiem 7 października. Słynny Batalion Karakal, składający się w większości z kobiet, pod przywództwem Or Ben Yehudy starł się z palestyńskimi bojownikami w dwunastogodzinnej bitwie i odnieść miał spektakularne zwycięstwo, nie ponosząc żadnych ofiar i zatrzymując ofensywę. Od tamtej pory większość Izraelczyków i Izraelek popiera zwiększanie obecności kobiet w jednostkach bojowych. „Wszyscy mówią, iż dyskusja jest zakończona” – powiedziała w „New York Times” Idit Shafran Gittleman z Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym.
7 października kobiece załogi czołgów zostały niemal natychmiast rzucone w wir walki z palestyńskimi bojownikami, gdzie odpierały atak ramię w ramię z kolegami. Część żołnierek zginęła lub została wzięta do niewoli. W grudniu 2023 roku izraelskie media donosiły, iż kobiety wręcz rzuciły się do rekrutacji do jednostek bojowych. Niedawno też pierwsze dwie kandydatki przeszły testy przesiewowe do elitarnej jednostki sił powietrznych 669.
Emancypacja poprzez zabijanie?
Poza rzadko już dziś kwestionowaną wartością bojową, kobiety wnoszą do Sił Obronnych Izraela również istotny komponent propagandowy. W 2007 roku wizerunki seksownych żołnierek stały się częścią kampanii Brand Israel, mającej na celu zbudowanie pozytywnego wizerunku Izraela na arenie międzynarodowej. Ówczesne plakaty z Gal Gadot, tak jak dzisiejsze urocze tiktoki, kręcone przez izraelskie combat cuties, mają ukazywać Izrael jako wyzwolone, równościowe państwo, otoczone przez dzikich i wstecznych Arabów.
Internetowa ofensywa IDF Babes wpisuje się w modus operandi Sił Obronnych Izraela, które od dawna chętnie wykorzystują internetowe trendy. Do instawojny dołączyły w 2012 roku, kiedy to rozpoczęły się działania zbrojne w Gazie znane jako operacja Pillar of Defense. Media społecznościowe zalała wówczas izraelska propaganda. Niezastąpione okazały się dziewczyny z armii, z łatwością zdobywające uznanie świata zachodniego, wrażliwego na dyskryminację kobiet w krajach muzułmańskich.
Pomagają im influencerki, jak żołnierka rezerwy Natalia Fadeev, znana jako Gun Waifu. Treści, które udostępnia, to pozbawiona subtelności seksualizacja kobiecego ciała obliczona na to, iż męski użytkownik w podnieceniu nie poświęci czasu w roztrząsanie etycznych problemów związanych z okupacją i trwającym ludobójstwem. Natalia była związana z The Alpha Gun Angels, agencją modelingową założoną przez weterankę-influencerkę Orin Julie, złożoną z żołnierek IDF, prezentujących w swoich materiałach najnowsze modele broni i celebrujących izraelski militaryzm jako pociągający i seksowny. Piękne kobiety w mundurach odciągają uwagę od ludzi zbierających szczątki swoich dzieci w formie szarpanego mięsa do foliowych reklamówek.
Łatwo dać się oczarować żołnierkom z Sił Obronnych Izraela. Silna kobieta z bronią, w czołgu, walcząca na froncie ramię w ramię z mężczyznami, to spełnienie równościowej wizji wielu feministek. W taki też sposób przyspieszoną integrację kobiet w IDF po 7 października przedstawił „New York Times”. W artykule Israeli Women Fight on Front Line in Gaza, a First, który w niektórych kręgach przyjęty został z oburzeniem, jako zbywający niewyobrażalne cierpienie Palestynek będących ofiarami pnących się po szczeblach wojskowej kariery wojowniczek.
Artykuł bez wątpienia stanowi próbę wybielenia zbrodni przeciwko ludzkości poprzez przedstawienie ich jako wehikułu emancypacji kobiet. Trzeba jednak przyznać, iż izraelskie żołnierki faktycznie zadają kłam wielu przekonaniom, które służyły upupianiu kobiet przez dekady – iż są słabe, łagodne, unikające ryzyka, pozbawione agresywnych odruchów i niechętne prowadzeniu wojen za sprawą swojej delikatnej kobiecej natury. Entuzjastyczny udział Izraelek w ludobójstwie w Gazie można dorzucić do góry argumentów świadczących o tym, iż pod względem tego, co w ludziach najgorsze, także możemy być równi.