Od trzech lat walczy w Donbasie. Zdradza, jak zakończyć wojnę w Ukrainie. „Rosjanie bardzo się boją”

news.5v.pl 1 tydzień temu

Obecnie wszyscy postrzegają możliwość zakończenia wojny w Ukrainie nie jako proces militarny, ale polityczny — zwłaszcza po wyborze prezydenta elekta USA Donalda Trumpa.

Biorąc pod uwagę jego wypowiedzi z kampanii wyborczej, oczywiste jest, iż nadchodząca administracja Białego Domu uczyni zakończenie działań wojennych jednym ze swoich priorytetów. Ale chociaż Waszyngton ma poważny wpływ na Kijów, czy naprawdę będzie miał wpływ na Moskwę?

Jest to oczywiście pytanie retoryczne — w przeciwnym razie USA już by to zrobiły. Jednak zaprzestanie wojny nie może być jednostronne. To byłaby porażka, a nie pokój. A w tym konkretnym przypadku Moskwa, Pekin i Teheran uznałyby porażkę Ukrainy za porażkę całego Zachodu, NATO, a przede wszystkim USA.

Rozpoczęcie prezydentury od takiej porażki z pewnością nie byłoby korzystne dla biznesmena Trumpa — zwłaszcza po tym, jak Waszyngton zainwestował dziesiątki miliardów dolarów w obronę Ukrainy. Jest więc oczywiste, iż nie wszystko, co zostało powiedziane w kampanii wyborczej, staje się rzeczywistością.

Co więcej, z okopów w Donbasie wojna wygląda zupełnie inaczej niż w zachodnich stolicach.

Jeszcze większa liczba ofiar

Rzeczywiście, Ukraina, wraz z Europą, może stracić potężnego sojusznika w walce z imperialistyczną i agresywną Rosją, ale nawet zaprzestanie finansowania przez USA nie oznaczałoby faktycznego zakończenia wojny. Oznaczałoby to po prostu, iż Ukraina zapłaciłaby cenę w postaci jeszcze większej liczby ofiar i utraty kolejnych terytoriów, podczas gdy Rosja rośnie w siłę i zbliża się do granic NATO.

A choćby jeżeli proces dyplomatyczny miałby się rozpocząć, zaangażowane strony będą opowiadać się za stanowiskami opartymi na sytuacji na froncie. Oznacza to, iż to rzeczywistość militarna będzie determinować zgodność i gotowość Rosji do kompromisu. Niezależnie od naszych oczekiwań wobec administracji Trumpa zarówno USA, jak i Europa powinny być zainteresowane wzmocnieniem zasobów Sił Zbrojnych Ukrainy. W przeciwnym razie negocjacje przekształcą się z konstruktywnej rozmowy w platformę dla prezydenta Rosji Władimira Putina do stawiania ultimatum.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Ukraina nigdy nie przygotowywała się do wojny, naiwnie wierząc w międzynarodowe instytucje bezpieczeństwa. Dlatego niestety nie jest w stanie chronić międzynarodowego porządku i pokoju w Europie własnymi zasobami. To zachodnia broń i fundusze stanowią podstawę naszej ciągłej obrony.

Prawdopodobnie wszyscy już zrozumieli, iż współczesna wojna jest przede wszystkim wojną o zasoby. A opierając się na realiach w terenie, możemy wyciągnąć jednoznaczny wniosek, iż w tej chwili głównymi zasobami wojskowymi są ludzie — w szczególności piechota — i drony.

Tracimy miasta

Osobiście uważam, iż Putin liczy na to, iż wsparcie Zachodu dla Ukrainy osłabnie i front się rozpadnie, pozostawiając kraj bez ochrony. Liczy na to, iż Kijowowi zabraknie amunicji do systemów obrony powietrznej Patriot; iż nie będzie wystarczającej ilości pocisków dla artylerii, pozostawiając piechotę narażoną na złamanie pod presją „wyzwolicieli”; i iż myśliwce F16 nie przylecą w wystarczającej liczbie, pozwalając Rosji na utrzymanie dominacji w przestworzach.

Walczę w Donbasie od trzech lat, teraz w kierunku Pokrowska. I rzeczywiście, sytuacja jest taka, iż tracimy miasta. Awdijiwka, Wuhłedar i Sełydowe zostały utracone, a Konstantynówka, Czasiw Jar, Pokrowsk, Myrnohrad, Torećk i Kurachowe są poważnie zagrożone. Oznacza to, iż Rosja nie ma w tej chwili motywacji do zaprzestania działań wojennych.

Dmytro Smolienko / AFP

Działania wojenne w okolicach miasta Zaporoże, 26 grudnia 2024 r.

Nasza okopowa intuicja podpowiada nam, iż jest tylko jedna opcja, jeżeli chcemy zakończyć tę wojnę: musimy stworzyć takie warunki, by wróg po prostu nie mógł odnieść sukcesu, by nie mógł fizycznie wkroczyć na ukraińską ziemię. A jako zastępca dowódcy plutonu brygady, której jednostki konsekwentnie znajdują się w pierwszej dziesiątce ukraińskiej armii pod względem zniszczonego sprzętu, jestem pewien, iż można to osiągnąć — z pomocą dronów.

Drony już znacząco zmieniły przebieg wojny. jeżeli wszystko działa sprawnie, a drony zwiadowcze przesyłają dane do załóg uderzeniowych, bezzałogowe statki powietrzne (UAV) mogą uderzyć we wszystko. Dzięki wysokiej dokładności byliśmy w stanie odepchnąć ciężki sprzęt wroga na odległość od 5 do 10 km od linii kontaktu — Rosjanie tak bardzo się boją, iż prawie nigdy nie widzimy kolumn czołgów rozmieszczonych na polu bitwy, jak miało to miejsce rok temu.

Drony odmieniły wojnę w Ukrainie

Obecnie głównym problemem Ukrainy na polu bitwy jest piechota wroga. Małe grupy atakują nasze pozycje falami i robią to w nocy lub przy złej pogodzie, kiedy drony są bezsilne. Załogi UAV muszą jeszcze wymyślić, jak przeciwdziałać im w takich warunkach, ale jestem pewien, iż to tylko kwestia czasu. Doświadczenie tej wojny pokazuje, iż możemy gwałtownie dostosować się do nowych taktyk i strategii.

Przede wszystkim jednak potrzebujemy więcej dronów.

Ewolucja techniczna oznacza, iż dziesiątki tysięcy dronów mogłyby znajdować się w powietrzu jednocześnie wzdłuż całej linii frontu. Mogłyby działać w dzień i w nocy, w zimnie i w upale. Mogłyby monitorować każdy ruch wroga, w tym pojedynczych żołnierzy piechoty. Rzeczywiście, to już się dzieje, ale niewielka liczba dronów nie pozwala tej technologii w pełni oddziaływać na front.

Gdybyśmy jednak mieli setki razy więcej dronów, wojna manewrowa zamieniłaby się w wojnę pozycyjną. Front ustabilizowałby się; jakiekolwiek działania ofensywne stałyby się niemożliwe. I właśnie wtedy obie strony miałyby obiektywny interes w negocjacjach, niezależnie od stanowiska Trumpa czy choćby Putina.

Dlatego, jeżeli naprawdę chcemy powstrzymać tę wojnę, możemy to zrobić tylko poprzez zapewnienie Ukrainie technologicznej i ilościowej przewagi dronów.

Putin się nie zatrzyma

Niektóre dane są oczywiście tajne, ale podam ogólną liczbę — tylko w ciągu ostatniego miesiąca drony dokonały ok. 20 tys. zweryfikowanych trafień w cele wroga.

Na szczęście niektóre kraje, takie jak USA i Wielka Brytania, ogłosiły już pomoc przeznaczoną specjalnie dla dronów. A dla tych z nas, którzy są w okopach, ta wiadomość daje nam więcej nadziei na pokój niż jakiekolwiek doniesienia dotyczące „pokojowości” Trumpa.

Chociaż biorąc pod uwagę nasze praktyczne doświadczenie, wciąż istnieje obawa, ukraińskie ministerstwo obrony nie kupi tego, co jest potrzebne teraz lub na określonych odcinkach frontu. Istnieje obawa, iż będziemy musieli poświęcić czas i wysiłek na modernizację tego, co zostało zakupione i znalezienie komponentów.

Bez parytetu sił na froncie nie może być mowy o kompromisowej dyplomacji. Zamrożenie czy rozejm to nie pokój. I nie powinniśmy mieć złudzeń, iż Putin zatrzyma się bez osiągnięcia swoich celów, jeżeli będzie miał na to środki i możliwości.

W rzeczywistości, jeżeli nastąpi przerwa w wojnie, Rosja wykorzysta ją do zgromadzenia takich środków i kontynuowania agresji. Dlatego główną gwarancją pokoju nie może być „dobra wola” Trumpa, ale raczej wzmocnienie Ukrainy do takiego stopnia, iż wróg po prostu nie odważy się ponownie zaatakować.

Idź do oryginalnego materiału