W wieku 97 lat zmarł Stefan Chociej – jeden z ostatnich żyjących uczestników heroicznej obrony Grodna we wrześniu 1939 roku, znanych jako „Orlęta Grodzieńskie”. Urodzony w Grodnie, całe życie nosił w sercu miasto swojego dzieciństwa.
Gdy wybuchła II wojna światowa, miał zaledwie 12 lat. Mimo młodego wieku, z odwagą i patriotyzmem stanął do walki w obronie ojczyzny.
– Byliśmy patriotami, gotowi oddać życie za Polskę – wspominał w rozmowie z dziennikarzem portalu „Nad Niemnem”.
W obronie Grodna uczestniczyły również jego dwie siostry. Stefan został ranny w rękę, gdy razem z innymi młodymi obrońcami stawiał opór wkraczającym wojskom sowieckim.
– Kiedy do miasta weszli Ruscy, byłem na ulicy Orzeszkowej, niedaleko szkoły mojej siostry. Mieliśmy kilka karabinów, butelki z benzyną. Czekaliśmy na sowieckie czołgi. Staliśmy pod mostem z butelkami zapalającymi. Gdy pierwszy czołg wjechał na most, wybiegliśmy i zaczęliśmy nimi rzucać. Jeden z czołgów udało nam się podpalić – wspominał.
Po zajęciu Grodna przez Armię Czerwoną i powrocie ojca z sowieckiej niewoli, cała rodzina opuściła miasto, by uniknąć deportacji na Sybir. Osiedlili się w Poganicy.
Choć życie rzuciło go daleko od rodzinnych stron, pan Stefan nigdy nie przestał tęsknić za Grodnem:
– Gdyby tylko otworzyli granicę – wróciłbym na kolanach… Chciałbym tam choćby umrzeć – mówił ze wzruszeniem.
Ostatnie lata życia spędził w Dąbrowie Białostockiej. Do końca swoich dni dzielił się z młodzieżą świadectwem tamtych tragicznych dni i opowiadał o historii Polski, którą przez lata próbowano przemilczeć.
autor: Krzysztof Promiński
fot. Rusłan Kulevich
źródło: Powiat Sokółski