W pierwszych dniach wojny Rosjanie przegrywali na froncie informacyjno-propagandowym. Rzucili nowe siły i teraz choćby w polskich mediach społecznościowych widać rosyjskie fejki, na razie głównie wśród zwolenników Konfederacji Targowickiej.
Zachodnią lewicę już infiltrują. Na polskiej tego jeszcze nie widzę w dużych ilościach, ale prędzej czy później tu też dotrą. Zatem: parę słów o tym, jak rozpoznać fejka.
Fejki są przede wszystkim niekonkretne. Często na przykład słyszymy o ukraińskim ludobójstwie w Donbasie. Podobno miało przynieść aż 14 tysięcy ofiar.
Ale gdzie i kiedy ta rzeź miała miejsce? Czy to jest 14 zbrodni po 1 tysiąc, czy 7 dwutysięcznych? A może codziennie Ukraińcy zabijali 4,79 Rosjanina?
Nigdy nie widziałem doprecyzowania tych oskarżeń. jeżeli ktoś z was je widział – wrzućcie, przyjrzymy się temu bliżej.
Ukraińskie oskarżenia są zwykle precyzyjne. Tego a tego dnia tu i tu zginęło tyle a tyle osób, mogą to zaświadczyć te i te instytucje.
Oczywiście, precyzja sama z siebie nie gwarantuje prawdziwości. Ale jest to bardzo silny wskaźnik.
Wrzucenie na Twittera czegoś w stylu „Ukraińcy sami siebie zbombardowali!” jest proste i nie wymaga dowodów. Prokremlowscy idioci (nie umiem ich nazywać „użytecznymi”) i tak to będą kolportować.
Żeby dostarczyć dowody, trzeba mieć kogoś na miejscu. I tu się pojawia szczególnie ważna różnica.
Po stronie ukraińskiej wojnę na miejscu opisują dziennikarze bardzo zróżnicowanych mediów – Fox News i CNN, Al Jazeera i BBC. Założenie, iż oni wszyscy są w jednym wielkim spisku, to już teorie spiskowe na poziomie płaskoziemstwa.
Po stronie rosyjskiej widziałem tylko dwóch korespondentów. Aleksander Koc, pracujący dla Komsomolskiej Prawdy i jutuber Graham Philips. Obaj wjechali od strony białoruskiej i prawdopodobnie ich głównym zadaniem miało być utrwalenie triumfalnego zawieszenia rosyjskiej flagi nad Kijowem.
Obaj kręcili głównie wideo-selfiki, z kamerą skupioną na swoim obliczu. choćby z takich materiałów da się wydobyć cenne informacje dla OSINT, przypuszczam więc, iż podczas procesu w Hadze materiały nakręcone przez Koca będą wykorzystane do udowodnienia, kto był którego dnia w Buczy.
Poza tym pozostało teoretycznie dwójka zachodnich dziennikarzy, acz nie produkują oni już niczego prosto z frontu. Anne-Laure Bonnel przedstawiana bywa przez Rosjan jako ktoś, kto ma dowód na ukraińskie zbrodnie – ale te jej „dowody” to po prostu ludzie, którzy mówią do kamery „to wszytko wina Ukraińców”.
Bonnel tego nie weryfikuje (przynajmniej ja się z tym nie zetknąłem). Sama nie mówi o sobie jako o „dziennikarce” tylko jako o „reżyserce”, czyli iż „dobre ujęcie” jest dla niej ważniejsze od prawdy.
Scott Ritter to jeszcze dziwniejsza persona. To analityk wojskowy, który w USA dwukrotnie (!) dał się zwabić w pułapkę policjantom udającym przez internet chętne małolaty.
Jest wpisany na listę przestępców seksualnych, co nie pomaga w robieniu kariery w USA. Ritter przeniósł się do Rosji, gdzie występuje w roli dyżurnego amerykańskiego eksperta potwierdzającego wersję Kremla (jakakolwiek by nie była).
Żadna z tych osób nie wyłamie się z narracji narzucanej im przez rosyjskie władze. Nie trzeba do tego spisku, wystarczy im wydawać polecenia.
Nie da się ich wydać dziennikarzom pracujacym w Ukrainie. Jest ich za dużo, ze zbyt zróżnicowanych redakcji, często wrogo wobec siebie nastawionych.
Zapewne nie muszę tego tłumaczyć swym PT Komcionautom, ale są przecież lurkerzy. Poza tym, może i was ktoś będzie próbował w rozmowie wciągnąć w tandentny symetryzm, typu „obie strony kłamią”.
Może i tak, ale jedna się nie boi weryfikowania tego przez międzynarodowe media (oraz w związku z zaproszeniem ICC – międzynarodowych prokuratorów). Druga na taką weryfikację konsekwentnie nie pozwala.
Gdy natomiast słyszysz, iż „ktoś udowodnił, iż to Ukraińcy wystrzelili tę rakietę!”, zadaj kilka podstwowych pytań. Jaki ten ktoś ma dostęp do informacji? jeżeli ten ktoś twierdzi, iż na pewno Rosjanie takich rakiet nie używają, albo iż numer seryjny zdradza, iż to rakieta ukraińska: zapytaj, skąd ten ktoś to wie? Ma dostęp JEDNOCZEŚNIE do rosyjskich i ukraińskich spisów inwentarzowych?
Prawdę ustali trybunał w Hadze (ICC). Jedna strona z nim współpracuje, druga nie. Ta druga de facto przyznaje się do winy: nie ma symetrii.