Sejmowa Komisja Obrony Narodowej podsumowała działania żołnierzy w południowej Polsce. Przedstawiciele MON-u i armii przekazali posłom informacje o dotychczasowym przebiegu operacji „Feniks”. Wiceminister obrony Cezary Tomczyk dobrze ocenił zaangażowanie żołnierzy, ale zapowiedział wprowadzenie zmian we współpracy między strukturami wojskowymi a cywilnymi.
Operacja „Feniks”, która rozpoczęła się 23 września, była głównym tematem czwartkowego posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Cezary Tomczyk, sekretarz stanu w resorcie obrony, przekazał posłom informacje o zaangażowaniu wojska podczas powodzi i przy usuwaniu jej skutków. – Decyzja MON-u w sprawie przygotowania, następnie skierowania i użycia sił zbrojnych na terenach zagrożonych zalaniem zapadła 11 września. Zgodnie z tym rozkazem w pierwszym etapie w miejsca prawdopodobnego wystąpienia powodzi zostało skierowanych około 2 tys. żołnierzy wojsk obrony terytorialnej oraz 200 żołnierzy wojsk inżynieryjnych w pięciu odwodach inżynieryjnych ze specjalistycznym sprzętem – powiedział wiceminister. Dodał, iż w ten rejon wojsko wysłało osiem śmigłowców oraz dwa Black Hawki.
– W operację „Feniks” w okresie największej dynamiki działań było zaangażowanych 26 tys. żołnierzy, w tym ponad 13 tys. z wojsk operacyjnych, ponad 8 tys. żołnierzy z WOT-u, około 500 logistyków z Inspektoratu Wsparcia, 500 żołnierzy Żandarmerii Wojskowej oraz 600 żołnierzy z jednostek Dowództwa Garnizonu Warszawa, głównie z 15 Sieradzkiej Brygady Wsparcia Dowodzenia. W krytycznym momencie wzmacniania wału we Wrocławiu zaangażowanych było również prawie 900 podchorążych uczelni wojskowych. Komponent wsparcia inżynieryjnego liczy prawie 1800 żołnierzy – wymieniał wiceminister Tomczyk. Przekazał też, iż 11 października żołnierze zakończą prace przy budowie mostu w Głuchołazach.
Sejmowa Komisja Obrony Narodowej Fot: Sejm RP
Test współpracy między strukturami wojskowymi i cywilnymi
Wiceminister Tomczyk zaznaczył też, iż przy okazji działań przeciwpowodziowych oraz pomocowych wojsko zebrało cenne doświadczenia, m.in. z zakresu współpracy ze strukturami cywilnymi. Wyciągnęło też wnioski na temat tego, które elementy tej współpracy wymagają poprawy. Jako przykład podał funkcjonowanie lekarzy wojskowych w warunkach polowych. Okazało się, iż pracując w szpitalu polowym, mogą wystawiać recepty, ale nie mają uprawnień do wystawiania recept refundowanych. – Na co dzień to się wydaje rzeczą o małym znaczeniu, ale nie dla pacjenta, który w kryzysowej sytuacji korzysta ze szpitala wojskowego czy mobilnego ambulatorium – podkreślił Cezary Tomczyk.
Działania komponentu medycznego, który służy pomocą mieszkańcom zalanych terenów, zostały ocenione bardzo wysoko. Powodzianie mogą skorzystać ze wsparcia mobilnych ambulatoriów, wciąż działa szpital polowy w Nysie, wojsko zajmuje się również zapewnianiem szczepień szczególnie potrzebnych w obecnej sytuacji, czyli przeciw durowi brzusznemu, tężcowi czy zapaleniu wątroby. Jednak zdaniem kierownictwa resortu doświadczenia zebrane na południu Polski pokazują, iż konieczne jest zwiększenie możliwości sił zbrojnych odnośnie do wsparcia medycznego. Dlatego Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych ma wyasygnować środki na zakup szpitali polowych, natomiast po stronie wojska będzie leżało zapewnienie sił do ich prowadzenia.
Widok munduru niesie nadzieję
– Operacja „Feniks” ukierunkowana jest na pięć kluczowych obszarów linii wysiłku, to jest bezpieczeństwo, zdrowie, mobilność, logistyka i szkolenie. Mówimy o tych liniach, natomiast nie mówimy o jednej, chyba najważniejszej, którą siły zbrojne niosą, a jest to nadzieja. W mojej ocenie, jako dowódcy operacji, Wojsko Polskie, strażacy, policjanci oraz inne służby niosą lokalnym społecznościom tę nadzieję – powiedział podczas posiedzenia komisji gen. bryg. Krzysztof Stańczyk, dowódca WOT-u, który stoi na czele operacji „Feniks”. Tę kwestię poruszył też poseł Witold Zembaczyński (Koalicja Obywatelska). – Kiedy cały czas podnosimy poprzeczkę wydatków na siły zbrojne, cały czas inwestujemy w nasze bezpieczeństwo, to ważne jest, żeby w takich kryzysowych momentach obywatele mogli na własne oczy zobaczyć mundur, sprzęt i bezkompromisowe zaangażowanie – przekonywał.
Gen. Stańczyk przedstawił też posłom statystyki z nieco ponad dwóch tygodni trwania operacji. – Dla przykładu, z miejscowości Głuchołazy dziennie wywożono około 120 ciężarówek śmieci popowodziowych, wzmocniono 107 km wałów popowodziowych, oczyszczono ponad 2 tys. budynków użyteczności publicznej i budynków mieszkalnych, ułożono ponad 800 tys. worków z piaskiem – poinformował. – Jako dowódca operacji jestem ogromnie zaszczycony i dumny, iż mogłem dowodzić tak wspaniałymi żołnierzami, którzy z ofiarnością, zaangażowaniem oraz oddaniem wykonują zadania na terenach objętych klęską żywiołową – podsumował dowódca WOT-u.
Powrót zasadniczej służby wojskowej?
Posłowie z komisji poruszyli też podnoszoną regularnie kwestię powrotu zasadniczej służby wojskowej. Do tego tematu nawiązał poseł Andrzej Zapałowski (Konfederacja). – Żołnierze biorący udział w operacji „Feniks” działają głównie na terenie dwóch województw, jednocześnie jest prowadzona operacja „Podlasie” w dwóch kolejnych województwach. Wykorzystaliśmy przy tym prawie połowę potencjału wojsk lądowych. To pokazuje, jakie mamy braki. Poważnie podejdźmy do tego, żeby stopniowo odwieszać zasadniczą służbę wojskową, oczywiście w wymiarze krótkotrwałym. To jest ten moment, bo my jesteśmy naprawdę w bardzo poważnej sytuacji – apelował. Jak podkreślił, z powodu braków kadrowych, żołnierze wracają ze służby na granicy i niedługo jadą na południe kraju, a to powoduje problemy rodzinne. – Wielu z tych żołnierzy na okrągło jest w służbie – podkreślał poseł Konfederacji.