Oto co może się stać, jeżeli negocjacje pokojowe nie pójdą po myśli Putina. Trzy najważniejsze sprawy

news.5v.pl 1 dzień temu

Wojna Rosji w Ukrainie dostarczyła wielu sojusznikom Moskwy lukratywnych możliwości zysku — od w pełni legalnych i przejrzystych transakcji z udziałem Rosji po schematy obejmujące jawne unikanie sankcji. Ku uciesze Kremla nikt nie zrezygnuje z korzyści — czy to w imię solidarności z Ukrainą, czy z szacunku dla żądań Waszyngtonu. Dopóki Putin jest w grze, wszystko zostanie po staremu. Okazja jest zbyt kusząca. Gorzej (dla Rosji i jej partnerów), jeżeli sprawy przybiorą nieoczekiwany dla rosyjskiego przywódcy efekt. Jedno jest pewne — 2025 r. będzie rokiem radykalnych zmian.

W 2024 roku, trzecim roku pełnej inwazji Rosji na Ukrainę, Władimir Putin odwiedził rekordową liczbę 11 krajów. Przyjechały do niego również zagraniczne osobistości: sekretarz generalny ONZ António Guterres udał się do Moskwy, a pod koniec grudnia premier Słowacji Robert Fico spotkał się z Putinem — po czym zagroził odcięciem dostaw energii elektrycznej z jego kraju do Ukrainy.

Rozmowy o izolacji Rosji i jej zejściu do statusu pariasa rozpoczęły się po nielegalnej aneksji Krymu w 2014 r. Na szczycie G20 w Australii w listopadzie tamtego roku wielu światowych przywódców aktywnie unikało Putina, co skłoniło go do opuszczenia szczytu przed jego zakończeniem. W ciągu następnej dekady Zachód przez cały czas traktował Rosję jako toksyczną na arenie światowej — ograniczając jej partnerstwo i zmieniając Putina w przywódcę, z którym niewielu otwarcie się angażuje. Jest jednak jasne, iż strategia izolowania Kremla nie do końca się powiodła.

W 2024 r. Moskwa ponownie pojawiła się na globalnej scenie dyplomatycznej. Szczyt BRICS, wizyty prezydentów Węgier i Słowacji oraz podróż sekretarza generalnego ONZ do tego kraju zmusiły choćby najostrzejszych krytyków Putina do przyznania, iż rosyjska dyplomacja odniosła swego rodzaju zwycięstwo w zakresie public relations. Ale jak znaczący jest ten sukces? I dlaczego po trzech latach wojny Putin coraz częściej przyjmuje w Moskwie ważne delegacje?

Szczyt BRICS w 2024 r.

Warto odłożyć na bok podróże rosyjskich delegacji do państw postsowieckich i wzajemne wizyty ich przywódców w Rosji. Nikt nie spodziewał się, iż kraje zależne od Rosji lub dążące do utrzymania relacji z Moskwą zaryzykują skandal dyplomatyczny, dołączając do zachodniej blokady dyplomatycznej. Strategiczni partnerzy Rosji — Chiny, Iran i Korea Północna — również należą do tej kategorii. Niemniej jednak w 2024 r. międzynarodowa trasa Putina rozszerzyła się do 11 krajów, co stanowi najwyższy wynik od 2019 r.

Putin nie jest jedyną postacią w tej historii. W ostatnich latach przedstawiciele rosyjskiego MSZ aktywnie podróżowali po Afryce. W ub.r. Rosja otworzyła dwie nowe ambasady na kontynencie, a w planach są trzy kolejne. Ponadto w całej Afryce stale powstają rosyjskie centra kulturalne.

Jednak najbardziej znaczącym wydarzeniem jest rosnąca interakcja Moskwy z przedstawicielami państw NATO, organizacji międzynarodowych i państw, które wcześniej deklarowały poparcie dla Ukrainy lub głosowały za proukraińskimi rezolucjami w ONZ. Zmianę tę można przypisać co najmniej trzem kluczowym czynnikom.

Oczekiwanie na pokój

Najważniejszym katalizatorem przywrócenia stosunków dyplomatycznych z Rosją jest perspektywa rozmów pokojowych z Ukrainą. Rozmowy te są niemal całkowicie związane z nadchodzącą prezydenturą Donalda Trumpa, który wielokrotnie deklarował zamiar pośredniczenia w porozumieniu między Moskwą a Kijowem. Wiele państw chętnie uczestniczy w tych negocjacjach, widząc w nich szansę na znaczne korzyści z zakończenia największego konfliktu w Europie od czasów II wojny światowej.

Dwaj czołowi europejscy kandydaci na mediatorów to te same osoby, które w ostatnich miesiącach udały się na Kreml: premier Węgier Viktor Orban i premier Słowacji Robert Fico. Obaj przywódcy pozycjonują się jako przeciwnicy twardego podejścia do Rosji, krytykują zachodnią politykę sankcji i otwarcie wyrażają podziw dla Trumpa. Obaj zaoferowali również swoje kraje jako miejsce potencjalnych rozmów pokojowych. Latem 2024 r. Orbanowi udało się odwiedzić zarówno Kijów, jak i Moskwę.

Viktor Orban i Robert Fico

Zarówno Węgry, jak i Słowacja są silnie uzależnione od dostaw rosyjskiego gazu. W 2024 r. Węgry importowały ponad 7,5 mld m sześc. rosyjskiego gazu — przy całkowitym zużyciu krajowym na poziomie ok. 8,5 mld m sześc. Na Słowacji rosyjski gaz stanowi nieco ponad połowę krajowego zużycia, ale do niedawna Rosja zaspokajała prawie 100 proc. potrzeb energetycznych kraju. Słowacja jest szczególnie narażona na wstrzymanie tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę, które weszło w życie 1 stycznia 2025 r.

Zarówno Moskwa, jak i kraje europejskie skłaniające się ku współpracy z Rosją uważają, iż zatrzymanie wojny może doprowadzić do zniesienia sankcji — przynajmniej niektórych — co pomogłoby budżetom państwowym i wzmocniłoby bogactwo elit rządzących, które chciałyby ułatwić rozejm.

Ponadto Katar, Turcja i sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres wykazali zainteresowanie mediacją w negocjacjach, choćby jeżeli wizyta Guterresa w Moskwie wywołała oburzenie wśród zwolenników Ukrainy. Tymczasem niektóre kraje dostarczające broń do Ukrainy również próbują przywrócić kontakty na wysokim szczeblu z Rosją. W listopadzie 2024 r. kanclerz Niemiec Olaf Scholz zadzwonił do Putina po raz pierwszy od grudnia 2022 r.

Jak dotąd, kontakty między przywódcami tych państw a Putinem nie doprowadziły do żadnych konkretnych ruchów w kierunku kompromisu między Kijowem a Moskwą — nie mówiąc już o pełnym przywróceniu pokoju. Jednak stopniowe przywracanie więzi z Rosją odzwierciedla oczekiwanie na postęp w tej kwestii w 2025 r.

Kusząca okazja

Oczywiste jest, iż głównym czynnikiem stojącym za niemal stałym zaangażowaniem „globalnej większości” w sprawy Rosji są korzyści gospodarcze płynące ze współpracy z Moskwą. Dla państw od Armenii i Gruzji po Indie, Chiny i Zjednoczone Emiraty Arabskie, wojna Rosji w Ukrainie dostarczyła lukratywnych możliwości zysku — od w pełni legalnych i przejrzystych transakcji z udziałem Rosji po schematy obejmujące jawne unikanie sankcji.

Niewielu spodziewało się, iż rosyjska gospodarka wytrzyma sankcje, jednocześnie zwiększając wydatki wojskowe i oferując dodatkowe zachęty dla swoich partnerów za ryzyko związane z taką toksyczną współpracą.

Taki pragmatyzm wyjaśnia również udział znacznej liczby światowych przywódców w szczycie BRICS w Kazaniu w 2024 r. Ani ukraińska, ani zachodnia dyplomacja nie były w stanie zaoferować realnych alternatyw krajom, które przez cały czas aktywnie handlują z Rosją. Same argumenty moralne są niewystarczające, aby przekonać narody takie jak Indie, iż robienie interesów z Rosją jest złe — zwłaszcza gdy beneficjentami handlu Rosji z Globalnym Południem są często same kraje zachodnie, które kupują rosyjską ropę lub gaz, które są sprzedawane przez partnerów Moskwy.

Wojna kogoś innego

Badania postaw państw Globalnego Południa wobec wojny w Ukrainie pokazują, iż zdecydowana większość państw niezachodnich pozostaje obojętna, nie czując obowiązku opowiadania się po żadnej ze stron.

Zachodnie sankcje wciąż odciskają swoje piętno. Poza Iranem i Koreą Północną wszystkie państwa starają się przestrzegać pewnych zasad, aby uniknąć dodatkowych restrykcji. Jednak, jak pokazuje praktyka, nałożenie sankcji jest znacznie łatwiejsze niż zapewnienie ich egzekwowania.

Jeśli Moskwa chce nawiązać współpracę z krajami afrykańskimi lub zaoferować swój kapitał krajom Zatoki Perskiej, kraje te raczej nie zrezygnują z korzyści, czy to z solidarności z Ukrainą, czy z szacunku dla żądań Waszyngtonu. Doświadczenie pokazuje raczej, iż Kijów często ma trudności z uzyskaniem zrozumienia ze strony krajów, które odnoszą dyplomatyczne lub gospodarcze korzyści ze współpracy z Rosją.

Po pierwsze, nie wszystkie kraje są skłonne pójść w ślady Mongolii i zignorować nakaz aresztowania Putina wydany przez MTK. choćby Republika Południowej Afryki, sojusznik BRICS, odmówiła zaproszenia rosyjskiego prezydenta na szczyt G20 — woląc uniknąć dylematu między zatrzymaniem go i zaszkodzeniem stosunkom z Moskwą a pozwoleniem mu na swobodne poruszanie się i napięciem stosunków Pretorii z krajami zachodnimi. choćby najbliżsi partnerzy Rosji odmówili uznania aneksji ukraińskiego terytorium, a poszukiwanie wsparcia przez Putina zaprowadziło go do Korei Północnej, kraju, który Rosja do niedawna uważała za pariasa.

Po drugie, znaczna część obecnej dynamiki dyplomatycznej Rosji zależy od perspektywy negocjacji między Putinem a Trumpem. jeżeli rozmowy te zakończą się fiaskiem, a sankcje pozostaną w mocy, Moskwie będzie coraz trudniej przekonać swoich partnerów do podjęcia ryzyka w jej imieniu. Jednocześnie europejscy sojusznicy Putina będą musieli zaakceptować trwałą utratę taniego rosyjskiego gazu i przygotować się na większe uzależnienie od amerykańskiego LNG.

Wreszcie, dyplomatyczne sukcesy Rosji w dużej mierze zależą od siły nabywczej Moskwy. Ale trwająca wojna przez cały czas wyczerpuje zasoby Kremla — w tym fundusze, których używa do obchodzenia sankcji. jeżeli za dwa lub trzy lata Rosja zostanie zmuszona do ograniczenia wydatków z powodu kurczących się rezerw, jej przyjaciele i partnerzy mogą zacząć zastanawiać się, czy naprawdę warto utrzymywać więzi z toksycznym i coraz bardziej zubożałym krajem.

Idź do oryginalnego materiału