Napięcie na niebie rośnie z dnia na dzień. NATO poinformowało o przechwyceniu pięciu rosyjskich myśliwców, które zbliżyły się do przestrzeni powietrznej Łotwy. W tym samym czasie amerykańskie lotnictwo interweniowało przy Alasce, gdzie pojawiły się rosyjskie bombowce Tu-95.

Fot. Warszawa w Pigułce
Rosyjskie maszyny przy granicach NATO
W czwartek po południu Dowództwo Sił Powietrznych NATO podało, iż dwa węgierskie Gripeny poderwano z litewskiej bazy w Szawlach. Ich celem było przechwycenie pięciu rosyjskich myśliwców – Su-30, Su-35 i trzech MiG-31 – które leciały nad Bałtykiem w pobliżu granicy Łotwy.
Misja odbyła się w ramach programu Baltic Air Policing, którego celem jest ochrona wschodniej flanki Sojuszu. – To dowód, iż Węgry aktywnie wspierają bezpieczeństwo państw bałtyckich – zaznaczono w komunikacie NATO.
Reakcja Sikorskiego: „Ktoś testuje naszą cierpliwość”
Do sprawy odniósł się minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. – To kolejny incydent i wszystkie są jednostronne. W ostatnich tygodniach nie pamiętam, żeby to NATO naruszało przestrzeń powietrzną Rosji. Ktoś tu sprawdza naszą cierpliwość – podkreślił.
Bombowce Tu-95 przy Alasce. NORAD poderwał F-16
W tym samym dniu podobny scenariusz rozegrał się w pobliżu Alaski. NORAD poinformował o obecności czterech rosyjskich maszyn – dwóch bombowców Tu-95 i dwóch myśliwców Su-35.
Na ich spotkanie wysłano aż cztery myśliwce F-16, cztery samoloty tankujące KC-135 oraz maszynę wczesnego ostrzegania E-3. Amerykańskie lotnictwo potwierdziło, iż rosyjskie samoloty zostały przechwycone i odprowadzone.
Seria prowokacji Rosji
To nie pierwsze takie zdarzenie w ostatnich tygodniach. Wcześniej głośnym echem odbiło się wtargnięcie rosyjskich dronów nad Polskę, a także przelot trzech MiG-31 nad Estonią, które spędziły w przestrzeni powietrznej tego państwa aż 12 minut.
Eksperci ostrzegają, iż tego typu działania to część szerszej strategii Kremla – testowanie gotowości NATO i wywoływanie napięcia na wschodniej granicy Sojuszu.