Największa elektrownia jądrowa w Europie od tygodnia pozostaje bez zewnętrznego zasilania. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski alarmuje, iż jeden z awaryjnych generatorów przestał działać. To już dziesiąta przerwa w dostawach prądu od początku rosyjskiej okupacji obiektu.

Fot. Warszawa w Pigułce
Zaporoska Elektrownia Jądrowa w Enerhodarze 23 września została odcięta od zewnętrznego zasilania po raz dziesiąty od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. We wtorek wieczorem prezydent Zełenski przekazał dramatyczne informacje o sytuacji w zakładzie.
„To siódmy dzień” – podkreślił Zełenski w codziennym, wieczornym nagraniu do rodaków. Prezydent ujawnił, iż ukraiński wywiad otrzymał informacje o zaprzestaniu pracy jednego z generatorów awaryjnych, które zapewniają zasilanie w samej elektrowni.
Takiej sytuacji jeszcze nie było
„Takiej sytuacji awaryjnej tam jeszcze nie było” – ostrzegł Zełenski. To jasny sygnał, iż sytuacja w największej elektrowni jądrowej Europy staje się coraz bardziej nieprzewidywalna i niebezpieczna.
Elektrownia od tygodnia działa na awaryjnych generatorach diesla. Teraz, gdy jeden z nich przestał funkcjonować, zapas bezpieczeństwa jeszcze bardziej się kurczy. Każda kolejna awaria może doprowadzić do katastrofy nuklearnej o nieobliczalnych skutkach.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) przekazywała wcześniej, iż elektrownia jest wyposażona w zastępcze generatory prądu. Jednak informacje od prezydenta Zełenskiego pokazują, iż choćby te systemy awaryjne zaczynają zawodzić.
Dlaczego zasilanie jest tak ważne?
Zasilanie elektryczne jest niezbędne przede wszystkim do chłodzenia paliwa w reaktorach. Bez niego temperatura w reaktorach może wzrosnąć do poziomu krytycznego, co grozi stopieniem się rdzenia reaktora.
MAEA podkreśliła, iż ciągłość zasilania zapobiega również topieniu się rdzenia reaktora. choćby gdy wszystkie sześć reaktorów Zaporoskiej Elektrowni jest w stanie tak zwanego zimnego zatrzymania, energia elektryczna pozostaje niezbędna do utrzymania podstawowych funkcji bezpieczeństwa.
System chłodzenia wymaga stałego dopływu energii. Bez niego temperatura w basenach z wypalonym paliwem zaczyna rosnąć, co może prowadzić do uwolnienia materiałów radioaktywnych do atmosfery.
Rosyjskie ostrzały nie pozwalają na naprawę
Zaporoski zakład znajduje się na terenach w pełni kontrolowanych przez Rosjan. Od ponad trzech lat nie zezwalają oni stronie ukraińskiej na dostęp do obiektu. Są tam tylko Rosjanie i kilku ekspertów MAEA dopuszczonych przez Moskwę do badania sytuacji.
Rosjanie wielokrotnie ostrzeliwali teren elektrowni, stwarzając zagrożenie radiacyjne o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. Ostrzały uniemożliwiają przeprowadzenie niezbędnych napraw linii energetycznych.
Szef ukraińskiego resortu energetyki Herman Hałuszczenko poinformował wcześniej, iż rosyjskie ataki zniszczyły linie łączące elektrownię z siecią energetyczną. Trwające działania wojenne, włącznie z atakami w bezpośredniej bliskości elektrowni, wywołują głębokie zaniepokojenie międzynarodowych ekspertów.
MAEA ostrzega przed katastrofą
Na początku września MAEA alarmowała, iż sytuacja w zakładzie pozostaje niestabilna. Dyrektor Agencji Rafael Grossi oświadczył wówczas, iż trwające działania wojenne zwielokrotniają napięcie i ryzyko.
Grossi podkreślił również inny niepokojący problem – poziom wody w basenie systemu chłodzenia spadł do 13,4 metra. To oznacza, iż niebezpiecznie zbliżył się do granicznej wartości 12 metrów. Poniżej tego poziomu system może przestać działać.
MAEA poinformowała także, iż w użyciu pozostawała wówczas tylko jedna zewnętrzna linia zasilania. Teraz i ta linia nie działa, a elektrownia jest całkowicie zależna od awaryjnych generatorów diesla.
Historia przerw w zasilaniu
Do lutego 2022 roku, czyli początku inwazji Rosji na Ukrainę, elektrownia w Enerhodarze była połączona z czterema głównymi liniami energetycznymi o napięciu 750 kilowoltów. Do dyspozycji kierownictwa obiektu pozostawało też sześć linii zapasowych o napięciu 330 kilowoltów.
Obecna sytuacja – dziesiąta przerwa w dostawie zewnętrznego zasilania – jest pierwszą od końcówki 2023 roku. To pokazuje, jak bardzo pogorszyło się bezpieczeństwo infrastruktury energetycznej wokół elektrowni.
Każda kolejna przerwa zwiększa ryzyko awarii systemów bezpieczeństwa. Eksperci ostrzegają, iż wielokrotne przełączanie na generatory awaryjne zwiększa ryzyko ich uszkodzenia.
Co to oznacza dla ciebie?
Awaria w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej to zagrożenie nie tylko dla Ukrainy. W przypadku katastrofy nuklearnej skutki mogłyby dotknąć całej Europy, w tym Polski. Skażenie radioaktywne nie zna granic państwowych.
Jesteśmy oddaleni od Zaporoża o około 1000 kilometrów. W zależności od kierunku wiatru, w przypadku uwolnienia materiałów radioaktywnych, chmura mogłaby dotrzeć do Polski w ciągu kilkunastu do kilkudziesięciu godzin.
Polskie władze monitorują sytuację i pozostają w kontakcie z międzynarodowymi agencjami. Mamy jednak ograniczony wpływ na to, co dzieje się na terenie okupowanej elektrowni.
Praktyczne porady – jak się przygotować
Choć ryzyko bezpośredniego zagrożenia dla Polski jest w tej chwili oceniane jako niskie, warto wiedzieć, jak zachować się w przypadku alarmu radiologicznego.
Najważniejsze to pozostać w zamkniętych pomieszczeniach z wyłączoną wentylacją. Okna i drzwi powinny być szczelnie zamknięte. Nie należy wychodzić na zewnątrz bez wyraźnego polecenia władz.
Warto mieć w domu zapas wody butelkowanej i żywności w puszkach na kilka dni. Baterie do radia, latarki i podstawowe leki również mogą się przydać. Rządowe komunikaty będą najważniejszym źródłem informacji w przypadku zagrożenia.
Eksperci wzywają do działania
Międzynarodowa społeczność od miesięcy wzywa do demilitaryzacji strefy wokół elektrowni. Eksperci podkreślają, iż jedynym rozwiązaniem jest przywrócenie zakładu pod kontrolę ukraińskiego Energoatomu i wycofanie wojsk rosyjskich z jego terenu.
Do tego czasu każde kolejne ostrzeżenie MAEA będzie przypominać, iż Europa stoi na krawędzi potencjalnej katastrofy nuklearnej. Sytuacja pokazuje, jak poważne i długotrwałe zagrożenie dla bezpieczeństwa nuklearnego niesie trwający konflikt.
Wszystkie sześć reaktorów Zaporoskiej Elektrowni Atomowej pozostaje w stanie tak zwanego zimnego zatrzymania i w tej chwili żaden z nich nie może być bezpiecznie uruchomiony. To oznacza, iż elektrownia nie produkuje energii, ale przez cały czas wymaga stałego zasilania do utrzymania systemów bezpieczeństwa.