Podczas masowego ataku rakietowego 5 października Rosja użyła przeciwko miejscowości Łapajowce w obwodzie lwowskim pocisku manewrującego 9M729. Jak podaje agencja Reuters, szczątki rakiety zostały odnalezione na miejscu uderzenia. Zanim doszło do eksplozji, pocisk przeleciał ponad 1200 kilometrów.

Fot. Warszawa w Pigułce
Według ukraińskich władz, to pierwszy przypadek użycia tego typu rakiety przeciwko celom na zachodzie Ukrainy. Minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha potwierdził w oficjalnym oświadczeniu, iż chodzi o pocisk 9M729 – typ rakiety, który może przenosić zarówno konwencjonalną, jak i jądrową głowicę bojową, o zasięgu do 2500 kilometrów.
Od sierpnia Federacja Rosyjska miała przeprowadzić już 23 wystrzelenia tego rodzaju rakiet, a dwa wcześniejsze przypadki odnotowano jeszcze w 2022 roku.
Minister Sybiha podkreślił, iż „użycie przez Rosję zakazanych na mocy porozumień rakiet średniego zasięgu 9M729 przeciwko Ukrainie w ostatnich miesiącach pokazuje lekceważenie Putina wobec Stanów Zjednoczonych oraz wysiłków dyplomatycznych prezydenta Trumpa zmierzających do zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie”.
Eksperci zwracają uwagę, iż 9M729 (znana też pod oznaczeniem SSC-8) była przyczyną wypowiedzenia przez USA i NATO traktatu INF, zakazującego rozmieszczania rakiet o zasięgu od 500 do 5500 km. Jej użycie w wojnie z Ukrainą może zostać uznane za poważne naruszenie prawa międzynarodowego.
Co to oznacza dla czytelników
Użycie rakiety 9M729 na zachodzie Ukrainy to nie tylko eskalacja działań wojennych, ale także wyraźny sygnał, iż Rosja jest gotowa sięgać po uzbrojenie, które wcześniej było objęte międzynarodowymi ograniczeniami.
Dla mieszkańców regionów przygranicznych, w tym także Polski, informacja ta może mieć znaczenie strategiczne — zasięg tej broni obejmuje dużą część Europy Środkowej.
















