Plan Trumpa, „gwarancje” i dziwne milczenie. Kto naprawdę próbuje wciągnąć Polskę w wojnę na Ukrainie?

eswinoujscie.pl 4 godzin temu

Plan Trumpa, „gwarancje” i dziwne milczenie. Kto naprawdę próbuje wciągnąć Polskę w wojnę na Ukrainie?

W debacie o „planie pokojowym Trumpa” pojawił się punkt, który w Polsce przeszedł w mediach niemal bez echa. A powinien postawić na nogi każdy rząd, każdą partię i każdego obywatela.

W proponowanym układzie między USA, Rosją i Ukrainą pojawia się koncepcja, w której Polska miałaby stać się jednym z głównych gwarantów bezpieczeństwa Ukrainy. Brzmi dumnie? Być może. Ale w praktyce oznacza to jedno: wysłanie polskiego państwa na linię frontu w konflikcie, którego nie rozpoczęliśmy i którego nie kontrolujemy.

I nagle – cisza. Zero debaty, zero pytań, zero presji. Tylko gładkie komunikaty polityków, którzy udają, iż nic się nie dzieje.

Kto próbuje wciągnąć Polskę w wojnę?

Jeśli spojrzeć chłodnym okiem, odpowiedź jest brutalnie prosta:

1. Ci, którzy chcą, aby Polska przejęła obowiązki, których nie chcą podjąć silniejsi gracze – USA, Niemcy, Francja.

Wielkie mocarstwa od lat stosują ten sam schemat. Wschodnia flanka NATO jest tarczą, którą można przesunąć o krok dalej, jeżeli tylko znajdzie się ktoś wystarczająco naiwny, by ją trzymać. Polska – największy kraj regionu, najsilniejsze wojsko, największe emocje – wydaje się wygodnym kandydatem.

2. Politycy w Polsce, którzy z jakiegoś powodu boją się jasno powiedzieć „nie”.

Zamiast dyskusji o bezpieczeństwie kraju mamy festiwal zaklinania rzeczywistości. Rządzący mówią o „odpowiedzialności”, opozycja mówi o „zobowiązaniach”, wszyscy unikają konkretów:
Jakie koszty? Jakie ryzyko? Co z polską armią? Co z gospodarką?

3. Ci, którzy chcą przykryć własne problemy wewnętrzne.

A tych jest ostatnio więcej niż w jakimkolwiek podręczniku PR:

  • kryzys gospodarczy – rosnące ceny, pusty budżet, a ministerstwa wycinają wszystko, co się da,

  • chaos legislacyjny,

  • coraz wyraźniejszy konflikt wewnątrz koalicji,

  • sprawa migrantów,

  • kontrowersje wokół służb, obronności, wojska „bez amunicji” i alarmów antyterrorystycznych,

  • rosnące niezadowolenie społeczne.

Najprostszy sposób, by to wszystko przykryć?
Wrzucić temat bezpieczeństwa, przywołać „zagrożenie rosyjskie” i mówić, iż „musimy pomagać Ukrainie bardziej, bo tego wymaga historia”.

Polska ma być gwarantem? A kto zagwarantuje bezpieczeństwo Polsce?

Do tej pory w Polsce obowiązywała prosta zasada: wspieramy Ukrainę, ale nie wchodzimy do wojny.
Tymczasem koncepcje pojawiające się wokół planów „pokojowych”, choć różnie nazwane, sprowadzają się do jednego: Polska ma wejść w rolę strażnika Ukrainy – bez kajdan ochronnych, bez pewności, bez gwarancji.

I tu rodzi się najważniejsze pytanie, którego nikt nie zadaje:

Czy ktoś z Was, politycy, poniesie odpowiedzialność, jeżeli Polska stanie się celem?

Bo jeżeli mamy bronić Ukrainy, to musimy zadać pytania o własną obronę.
Jeśli mamy gwarantować bezpieczeństwo innym, to musimy zapytać, kto gwarantuje nasze.

Dziś odpowiedzi nie ma. Jest tylko propaganda, emocje i przerażająco szybki bieg wydarzeń.

Czy ktoś wreszcie powie prawdę?

Wyborcy nie są głupi. Wiedzą, kiedy politycy próbują przykryć własne porażki „geopolityką”.
Wiedzą, kiedy ktoś próbuje przesunąć granicę odpowiedzialności tak, aby nie musiał jej dźwigać na własnym podwórku.

Prawda jest taka:

Polska nie może zostać wciągnięta w wojnę, bo ktoś za oceanem lub w Brukseli chce napisać ładny plan pokojowy.

Nie może też przyjmować roli, do której nie ma zasobów, gwarancji ani wsparcia.

Nie może też milczeć, gdy w tle dzieją się rzeczy, które za kilka lat mogą zdecydować o tym, czy nasze dzieci będą chodzić do szkoły w spokojnym kraju, czy w państwie „gwarancji bezpieczeństwa”, które niespodziewanie staje się linią frontu.

Czas na debatę, nie na propagandę

Jeżeli Polska ma być częścią układu pokojowego – jakiegokolwiek – musi to być:

  • poprzedzone debatą,

  • oceną ryzyka,

  • analizą kosztów,

  • a przede wszystkim: zgodą Polaków.

Bo dziś wygląda to tak, jakby ktoś – po cichu – chciał ustawić Polskę na najniebezpieczniejszym polu szachownicy.
I aż za bardzo pachnie to decyzjami podejmowanymi „na szybko”, żeby przykryć inne afery, inne kryzysy i inne katastrofy wewnętrzne.

Manifest do MON: Posłowie PiS biją na alarm w sprawie terminala kontenerowego w Świnoujściu
Idź do oryginalnego materiału