Święto Wojska Polskiego tradycyjnie już stanowi okazję do organizowania imprez plenerowych, defilad oraz prezentacji sprzętu, którym dysponują polscy żołnierze. A także do dyskusji na temat znaczenia tego typu inicjatyw dla społeczeństwa. w tej chwili jest ono większe, niż mogłoby się pozornie wydawać. Budowanie odpowiedniej postawy obywateli wobec wojska jest bowiem istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego.
To już truizm, ale przez cały czas trzeba to powtarzać: każdy kraj ma armię – własną albo okupacyjną. I nic się w tej kwestii nie zmieniło od początku historii świata i wojen. Wiek XX, a także początek XXI wieku, tylko potwierdziły słuszność tego stwierdzenia, ostatnia zaś dekada, niestety, przypomniała o tym dobitnie także w naszym regionie świata. Rosyjska agresja na Ukrainę była możliwa między innymi dlatego, iż państwo ukraińskie w 2014 roku nie posiadało odpowiedniego potencjału militarnego, który pozwoliłby na skuteczne odstraszanie przeciwnika. Przyczyny tego stanu rzeczy są złożone, ale to już temat na osobny artykuł.
Polska w tej chwili znajduje się w o wiele lepszej sytuacji niż Ukraina dekadę temu: od ponad ćwierć wieku jest członkiem NATO. W naszym kraju istnieje generalny polityczny konsensus w kwestii wydatkowania środków finansowych na utrzymanie, modernizację i rozbudowę sił zbrojnych. Takie podejście cieszy się również dużym wparciem ze strony społeczeństwa: jest to wypadkowa zarówno doświadczeń historycznych, jak i ogólnej świadomości obecnej rzeczywistości, w jakiej funkcjonuje nasz kraj. Dla utrzymania tego stanu rzeczy przez dłuższy okres najważniejsze jest utrzymanie wysokiego poziomu społecznego poparcia dla takiej polityki państwa niezależnie od tego, jaka siła polityczna pozostaje u władzy. Nasze interesy bezpieczeństwa, a także związane z nimi zagrożenia są i będą w dającej się przewidzieć przyszłości (mowa tu co najmniej o kilkudziesięciu latach) dość stałe: głównym egzystencjalnym zagrożeniem dla Polski jest i będzie Federacja Rosyjska dążąca do odbudowy swojego statusu imperialnego kosztem państw regionu Europy Środkowo-Wschodniej. O ile prawdopodobieństwo bezpośredniego ataku Rosji na Polskę jest w tym momencie niewielkie, to należy mieć na uwadze, iż nie jest to scenariusz całkowicie wykluczony i należy podejmować stosowne działania, aby mu zapobiec.
REKLAMA
Wojsko a ludzie
Warto w tym miejscu zadać pytanie o to, jakie są w tej chwili możliwości interakcji między wojskiem a społeczeństwem. Odpowiedź na nie brzmi: dość ograniczone. Czasy powszechnej służby wojskowej minęły – ta jest zawieszona od kilkunastu lat. Funkcjonujące formy służby ochotniczej (zawodowa, w WOT, DZSW) czy aktywność w organizacjach proobronnych to domena wyłącznie osób zainteresowanych tą formą zaangażowania. Kwestii tej nie rozwiązują także lekcje historii czy edukacji dla bezpieczeństwa w szkołach. Są to zwykle zajęcia teoretyczne bez możliwości kontaktu z wojskiem.
Tym samym obchody Święta Wojska Polskiego, podobnie jak inne zbliżone (pokazy lotnicze, prezentacje sprzętu, święta jednostek itp.) w skali roku dość nieliczne, są okazją jedną z niewielu do bezpośredniego kontaktu obywateli z armią. Możliwość porozmawiania z żołnierzami o ich służbie, obejrzenia z bliska i na żywo sprzętu wojskowego – który zwykle pozostaje w jednostkach lub na poligonach – jest dość szczególnym doświadczeniem, zwłaszcza dla osób, które z wojskiem nie mają na co dzień wiele wspólnego. I nie chodzi tu bynajmniej o budowanie pozornego poczucia bezpieczeństwa opartego na mantrze „silni, zwarci, gotowi”. To nie defiladami wygrywa się wojny, mogą one jednak wpłynąć na to, iż prawdopodobieństwo konfliktu będzie mniejsze dzięki budowaniu odpowiedniej postawy obywateli wobec wojska. Należy spojrzeć na podobne inicjatywy jako na inwestycje w budowanie intensywniejszych kontaktów między armią a obywatelami.
Znaczenie kontaktu między społeczeństwem a wojskiem, którego to ostatnie jest przecież integralną częścią, jest trudne do przecenienia. Armia nie jest w stanie funkcjonować ani w czasie pokoju, ani – tym bardziej – w czasie wojny bez wsparcia, zaangażowania i aktywności reszty społeczeństwa. Dobitnie pokazała to wojna w Ukrainie: to masowe zaangażowanie milionów tamtejszych obywateli umożliwiło skuteczne działania i odbudowę Sił Zbrojnych Ukrainy po aneksji Krymu i części Donbasu w 2014 roku. Formy tego zaangażowania były różnorodne: od wsparcia rzeczowego i finansowego, przez aktywność w organizacjach pozarządowych działających na rzecz wojska, aż po udział w formacjach ochotniczych i zawodowej armii. To wszystko pozwoliło przez osiem lat zbudować potencjał armii i państwa, które, choć nie bez strat, było w stanie skutecznie zatrzymać rosyjską inwazję w 2022 roku, a tym samym uratować się przed kolejną okupacją i dramatem, być może porównywalnym z tym, którego doświadczyła Ukraina i jej mieszkańcy w latach trzydziestych XX wieku (zwłaszcza w okresie Wielkiego Głodu) oraz w czasie II wojny światowej.
Do końca historii przez cały czas daleko
Czy nam się to podoba, czy nie, historia uparcie nie chce skręcić w stronę swojego końca, tak wyczekiwanego jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Świat przez cały czas nie jest i długo nie będzie bezpiecznym miejscem. Jedynie własne wojsko: nowoczesne, zmodernizowane, mające wsparcie własnego zaplecza społecznego oraz sojuszników jest tym, co oddziela nas od chaosu, który przynosi wojna i imperialne zapędy satrapów. Gdyby tej bariery zabrakło, znaleźlibyśmy się znów w sytuacji, o jakiej można dziś przeczytać na kartach historii obu wojen światowych, ze wszystkimi tego dramatycznymi konsekwencjami dla całego kraju i jego mieszkańców. Na to tragiczne doświadczenie składają się losy pojedynczych osób czy rodzin doświadczonych śmiercią, ranami lub wygnaniem i tułaczką po świecie. To jednak się nie wydarzy, o ile poziom zaangażowania społeczeństwa na rzecz własnej obronności nie będzie się zmniejszał. Najlepiej, by stale wzrastał. Równocześnie, im wyższy będzie poziom przygotowania obywateli na wypadek kryzysu lub wojny, tym mniejsze będzie ryzyko, iż takie sytuacje będą mogły się zdarzyć.
dr
Dariusz Materniak
, redaktor naczelny Portalu Polsko-Ukraińskiego polukr.net