Pod presją Rosji i USA. Europa w obliczu nowych rozbiorów

news.5v.pl 4 godzin temu

I znów duch rozbiorów


Podobno prezydent Władimir Putin proponował Polsce rozbiór Ukrainy. Na szczęście nasi politycy na tyle odrobili lekcje z historii, żeby wiedzieć, iż to tylko początek taktyki regionalnego salami. Najpierw Moskwa dokona rozbioru jednego kraju, aby potem zabrać się z drugi i tak dalej – aż do realizacji wizji, którą rosyjski lider jasno wyłożył w swoich pseudohistorycznych esejach. NATO ma wrócić do stanu sprzed 1997 roku. Polska i inne kraje byłego bloku wschodniego de facto trafią pod parasol moskiewski i tak dalej.

Skoro Polska ani nikt inny nie kwapił się do rozbiorów, oferta popłynęła w stronę USA. Prezydent Trump został zapytany w niedzielę o możliwe ustępstwa w negocjacjach w sprawie zawieszenia broni na Ukrainie. I wtedy Donald Trump zupełnie otwarcie oświadczył o Ukrainie, iż z prezydentem Putinem „będziemy rozmawiać o ziemi. Będziemy rozmawiać o elektrowniach”, a także dodał: „Już o tym rozmawiamy, dzieląc pewne aktywa” .

Zobacz również:


Nie ma znaczenia, na ile to jest trumpistowski słowotok, na ile chodzi o konkretne decyzje za kulisami. Sam sposób myślenia z naszej perspektywy jest po prostu porażający, bo uzmysławia nam, jak czuli się dawni polscy patrioci słysząc w XVIII wieku o rozbiorach.

Gdzieś tam, daleko ponad głowami, zapadają decyzje o rozbiorach, gdzieś daleko ponad rozłożonymi mapami „rozmawiano o ziemi”, gdzieś po cichu „dzielono pewne aktywa”. Gdy zaglądamy do książek o trzech rozbiorach I Rzeczypospolitej, uzmysławiamy sobie, iż w takim duchu właśnie dyplomaci gawędzili w Petersburgu, Wiedniu i Berlinie. Wynik tych rozmów zmienił polską historię na zawsze. Od XVIII wieku wiemy, iż możliwe jest wymazanie z mapy, choćby kraj istniał przez setki lat.

Koszmar neo-imperializmu


I oto prezydent Trump uzmysławia nam, iż nie tylko słownik rozbiorowy powrócił, ale cały sposób myślenia i uprawiania polityki poprzez krojenie mniejszych państw staje się znów „à la mode”. Rzeczniczka Białego Domu zapewniła nas, iż prezydentowi Stanów Zjednoczonych niezmiennie chodzi o „porozumienie pokojowe”. Ależ nigdy nie chodziło o nic innego, gdy dzielono inne kraje, hen, gdzieś tam daleko. Sumienia trzeba jednak uspakajać wzniosłymi banałami. w tej chwili zatem tu i tam zamiast opowiadania o nowej Jałcie, chętniej powraca się do analogii z podziałem Korei, który przyniósł pokój na dekady.

To w najlepszym wypadku pobożne życzenia wymieszane z lekceważeniem suwerenności państw Europy Wschodniej. Neo-imperializm USA, Chin czy Rosji, siłą rzeczy, zawiera w sobie elementy stare. My coś niecoś wiemy o mocarstwach i ich apetytach.

Zobacz również:


Na globalny imperializm składała się dominacja ponad kulturą, ekonomią oraz terytorium. Na dwóch pierwszych obszarach USA były obecne od 1945 roku niemal nieprzerwanie. Co do trzeciego, sprawa była skomplikowana. Zwykle tańsze niż zajmowanie całego kraju, jak kiedyś Wietnam, niedawno zaś Irak czy Afganistan, było zakładanie baz wojskowych.

Ostatecznie USA ma kilkaset takich punktów na świecie. W 2025 roku szok nowości wiąże się z tym, iż Stany Zjednoczone Trumpa – pod ewidentnym wpływem Putina – otwarcie wracają do starego rozumienia imperium studiującego plamy na globusie. Zatem nie tylko dominacja ponad kulturą i ekonomią (tzw. soft power), ale także – otwarcie – znów rywalizacja o panowanie ponad terytorium. Czas oswoić ten szok. Czas wypracowywać nowe formy reagowania.

Nie ma bowiem żadnego powodu, aby mocarstwa stawiały sobie dietę w sprawie granic, surowców i dominacji. Wkraczamy jednocześnie do starego i nowego świata, a z tej perspektywy spory większości polskich polityków wydają się po prostu pożałowania godne i prowincjonalne. jeżeli wierzyć sondażom opinii publicznej, które wskazują zmęczenie duopolem, Polacy chyba wyczuwają zmianę szybciej niż ich reprezentanci.

Jarosław Kuisz

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas

Dołącz do nas
Idź do oryginalnego materiału