Pojechałem na granicę z Koreą Płn. „Wojna może tu wybuchnąć w każdej chwili”

news.5v.pl 2 tygodni temu

Uzbrojone po zęby wojsko, wielometrowe ogrodzenia, wieże strażnicze, drut kolczasty, zapory przeciwczołgowe i kilka milionów min przeciwpiechotnych dzielą Koreę na dwa kraje.

Dziennikarze „Bilda” odwiedzili najbardziej niebezpieczną granicę na świecie, która od 1953 r. (koniec wojny koreańskiej) oddziela totalitarną, komunistyczną Koreę Północną od demokratycznej Korei Południowej, uniemożliwiając ucieczkę z kraju dyktatora.

Z jednej strony brutalna dyktatura, skrajna nędza, głód, niewolnictwo i naruszenia praw człowieka przez reżim Kim Dzong Una, z drugiej wolność i jedna z najlepiej prosperujących gospodarek na świecie (m.in. Samsung, Hyundai).

Zorganizowane wycieczki na granicę do strefy zdemilitaryzowanej realizowane są wyłącznie pod ścisłymi środkami bezpieczeństwa. Prywatne wizyty nie są możliwe. Po drodze mija się kilka punktów kontrolnych. — Wojsko może nagle odwołać naszą wizytę i być może będziemy musieli natychmiast zawrócić. Wojna może tu wybuchnąć w każdej chwili — mówi jeden z przewodników w rozmowie z „Bildem”.

Ogromne napięcia, wielka nieufność

Były prezydent USA Bill Clinton opisał strefę buforową między dwiema Koreami jako „najbardziej przerażające miejsce na świecie”.

Jung Yeon-Je / AFP

Granica między Koreą Północną a Koreą Południową, 2020 r.

Nic się nie zmieniło. Wręcz przeciwnie. Sytuacja na Półwyspie Koreańskim jest w tej chwili napięta bardziej niż wcześniej. 248-kilometrowa granica znajduje się pod szczególną presją. Jej część można zobaczyć z Obserwatorium Dora. W powietrzu czuć opresję. Północnokoreańskie więzienie rozciąga się poniżej punktu obserwacyjnego. Można spojrzeć w dół przez teleskopy i obserwować północnokoreańskich rolników pracujących na polach.

Dla porównania: granica wewnątrzniemiecka (między RFN a NRD) miała 1378 km długości, a Mur Berliński — 155 km.

— Ruch wojsk ponownie się zintensyfikował, odkąd obie strony anulowały porozumienie wojskowe. Jeszcze w poniedziałek pojawiły się doniesienia z granicy, iż Koreańczycy z północy zaminowali drogi między obiema Koreami w obrębie strefy zdemilitaryzowanej — wyjaśnia Frederic Spohr, dyrektor Fundacji Friedricha Naumanna w Korei Południowej, z którym dziennikarze „Bilda” spotkali się w stolicy Seulu.

— Nie wskazuje to na zbliżający się atak Korei Północnej, ale pokazuje obecne ogromne napięcia i wielką nieufność — dodaje.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Rozkazy są jasne

Według eksperta Korea Południowa będzie bacznie obserwować ruchy Korei Północnej. — Wojska w terenie mają wyraźne rozkazy, aby natychmiast i ostro reagować na każdy ostrzał z północy — a dopiero potem się konsultować — zauważa Frederic Spohr.

Wszystko dlatego, iż prezydent Yoon Suk-yeol powtarza motto: „najpierw działaj, potem raportuj”. A to oznacza, iż można strzelać.

W zeszłym tygodniu Kim Dzong Un nadzorował ćwiczenia, w których rzekomo po raz pierwszy symulowano kontratak nuklearny. To „wyraźny sygnał ostrzegawczy” dla wroga.

Jedno jest pewne: Korea Północna nasila groźby o użyciu broni nuklearnej wobec Korei Południowej i USA. Wystrzelone pociski trafiłyby w cel na morzu w promieniu 352 km.

Seul znajduje się zaledwie ok. 90 km od Korei Północnej w linii prostej. Na niektórych wieżowcach w 10-milionowej metropolii znajdują się działa przeciwlotnicze.

Idź do oryginalnego materiału