„Kraje na wschodniej flance NATO są szczególnie narażone na hybrydowe zagrożenia ze strony Rosji. Eksperci obawiają się, iż właśnie tutaj może rozpocząć się konwencjonalna wojna. Polska i kraje bałtyckie nie chcą być bezbronne i zbroją się umacniając swoje granice państwowe wszystkimi dostępnymi środkami” – pisze Philipp Fritz w niedzielę w „Welt am Sonntag”.
Niemiecki dziennikarz opisuje na wstępie próbę przekroczenia przez uchodźców granicy polsko – białoruskiej i skuteczną interwencję polskiej straży granicznej, która udaremniła przejście.
Polska granica celem hybrydowej wojny
Jak podkreślił autor, w ciągu jednego dnia, 26 marca doszło do 180 podobnych incydentów granicznych. Kryzys na polsko-białoruskiej granicy trwa od lata 2021 roku. Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka wpycha migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki do Polski, a tym samym do UE. Celem jest „zdestabilizowanie Polski dzięki nielegalnej migracji”. Z polskiego punktu widzenia mamy do czynienia z wojną hybrydową. Działania Białorusi wspierane są przez Władimira Putina – pisze Fritz.
Niemiecki dziennikarz zaznaczył, iż Polska stara się opanować napiętą sytuację. Niektórzy migranci zmarli na granicy z wychłodzenia lub wyczerpania. Polscy żołnierze są atakowani dzięki narzędzi lub broni własnego wyrobu. Strona polska uważa, iż to wojsko białoruskie prowokuje incydenty – tłumaczy Fritz.
Rosyjska dywersja przeciwko Polakom i Bałtom
Migracja traktowana przez Rosję i Białoruś jak broń – pisze Fritz, zastrzegając, iż nie jest to jedyny problem Polski i innych państw na wschodniej flance NATO. Polska i Kraje Bałtyckie stały się celem rosyjskiej dywersji. Oprócz nielegalnej imigracji Kreml stosuje cyberataki, sabotaż, szpiegostwo i dezinformację – wymienia autor.
„Welt am Sonntag” zwraca uwagę na taktykę Rosjan, którzy prowadzą działania poniżej poziomu uprawniającego do zastosowania art. 5 Traktatu NATO. Niektóre działania, jak choćby zakłócanie sygnału GPS, są dokuczliwe dla sojuszników.
Rosyjskie służby – kontynuuje Fritz - coraz częściej posługują się agentami-amatorami (w oryginale agentami śmieciowymi), którzy za pieniądze fotografują krytyczną infrastrukturę. Przestępcy zachęcani są do aktów małego sabotażu, często nie wiedząc, dla kogo pracują.
Czy wybuchnie wojna konwencjonalna?
Niemiecki dziennikarz podkreślił, iż sytuacja na wschodniej flance NATO jest „szczególnie wrażliwa”. Przez Polskę dostarczana jest większość pomocy wojskowej do Ukrainy. Zamachy, podpalenia lub przerwane sieci zaopatrzenia mogą mieć negatywny wpływ na sytuację na froncie. Do tego dochodzi stałe zagrożenie eskalacją konwencjonalną.
W NATO uważa się, iż ewentualna wojna konwencjonalna pomiędzy NATO a Rosją może się zacząć na flance wschodniej. Polska i kraje bałtyckie uważane są za szczególnie zagrożone. Ten region graniczy nie tylko z Ukrainą, ale także z rosyjską eksklawą – obwodem królewieckim.
Powołując się na ekspertów wojskowych, Fritz stwierdził, iż w przypadku wojny Litwa, Łotwa i Estonia byłyby szczególnie trudne do obrony. Słabym punktem jest „Przesmyk Suwalski”, narażony na szybkie odcięcie od reszty terytorium NATO. Szeroki na 65 km pas ziemi jest jedynym lądowym połączeniem państw bałtyckich z sojusznikami.
Szczególne zagrożenie stanowi Kaliningrad. Z raportu estońskiego wywiadu wynika, iż Moskwa umacnia swój potencjał nuklearny w tym regionie. W Kaliningradzie powstała baza dla taktycznej broni nuklearnej.
„Czas reakcji (na atak atomowy) dla Estonii czy Łotwy uległ skróceniu” – czytamy w raporcie. Dotychczas pierwszy większy magazyn broni nuklearnej znajdował się w odległym o 600 km obwodzie Wołogda.
Rosyjskie wojsko na granicy z Estonią
Służby ostrzegają, iż w przypadku zwycięstwa z Ukrainą, bądź zamrożenia konfliktu, Rosja może znacznie zwiększyć obecność swoich wojsk na granicy z Estonią w porównaniu z okresem przed atakiem na Ukrainę. W 2024 r. Rosja utworzyła tzw. leningradzki okręg wojskowy.
Polska i kraje bałtyckie reagują na rosyjskie zagrożenie zwiększeniem wydatków na obronność. Wszystkie kraje tego regionu przekroczyły cel 2 proc. PKB, a Polska wydaje ponad 4 proc. Litwa, Łotwa i Estonia przeznaczyły w ubiegłym roku odpowiednio 2,9 proc., 3,2 proc. i 3,4 proc.
Polska zapowiedziała w ubiegłym roku budowę „Tarczy Wschód” – linii umocnień na granicy z Białorusią. Tarcza ma chronić Polskę przed atakiem ze strony Rosji. Inwestycja warta miliardy jest inspiracją dla państw bałtyckich, które też planują wzmocnienie swoich umocnień granicznych.
Kto wyjdzie z Konwencji Ottawskiej?
Fritz przypomniał, iż cztery kraje ze wschodniej flanki NATO zapowiedziały wycofanie się z Konwencji Ottawskiej. Dzięki temu mogłyby wznowić produkcję, magazynować i stosować miny przeciwpiechotne. Oczekuje się, iż także Finlandia pójdzie w ich ślady.
Autor zwraca uwagę, iż Konwencji nie podpisała Rosja, co dla Polaków i Bałtów jest dodatkowym argumentem za wypowiedzeniem Konwencji i wzmocnieniem swojej granicy minami.
„Podjęliśmy polityczną decyzję o wyjściu z Konwencji zakazującej min przeciwpiechotnych” – czytuje estońskiego ministra spraw zagranicznych Margusa Tsahknę Fritz. „Jeżeli Rosjanie przyjdą, będziemy musieli oddać cios” – powiedział szef estońskiej dyplomacji. Europa musi się jego zdaniem bronić, „nie może walczyć z jedną ręką na plecach”. „Jesteśmy przygotowani na krytykę, ale domagamy się zrozumienia dla naszej sytuacji” – powiedział Tsahkna w wywiadzie dla „Welt am Sonntag”.