Polak w kosmosie. Jego statek można oglądać w polskim muzeum

news.5v.pl 1 tydzień temu

228 sekund od startu z kosmodromu Bajkonur. Rakieta leci z prędkością ponad siedmiu tysięcy metrów na sekundę. Nagle szarpnięcie. Mirosław Hermaszewski czuje się tak, jakby ktoś uderzył go w plecy. Chwilę później okoliczności są zupełnie inne.

– Jakbym znalazł się w środku gigantycznej bańki mydlanej – wspominał polski kosmonauta, mówiąc o stanie nieważkości. Okoliczności lotu, przebieg i kulisy Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski dokładnie opisali w książce „Cena nieważkości”.

To był 27 czerwca 1978 roku Polska Agencja Prasowa podaje komunikat: Statek kosmiczny Sojuz 30 znalazł się nad Polską dwie minuty po godzinie dwudziestej pierwszej, przekroczył granicę w rejonie Jeleniej Góry. Dwadzieścia sekund później był nad Wrocławiem, czterdzieści sekund potem nad Warszawą.

Stało się. Pierwszy w historii Polak poleciał w kosmos.

Program Interkosmos

W latach 60. Rosjanie uruchomili Interkosmos – program badań naukowych Związku Radzieckiego z krajami socjalistycznymi. W drugiej połowie lat 70. zorganizowali serię załogowych lotów kosmicznych, w których brali udział kosmonauci radzieccy i z państw – członków programu.

Misje Interkosmos miały charakter nie tylko naukowy. Były też poważnym zabiegiem propagandowym, który miał wzbudzać sympatię do Związku Radzieckiego, szczególnie w krajach Układu Warszawskiego, w których rosło niezadowolenie społeczne i niechęć do polityki Moskwy.

Pierwszy poleciał Czech Vladimir Remek. Mirosław Hermaszewski był drugi i na orbitę poleciał w towarzystwie Piotra Klimuka.

Jedna z rozwojowych wersji statku Sojuz/NASA/domena publiczna

Polsko-radziecki lot trwał osiem dni. Kosmonauci dotarli na stację kosmiczną Salut 6, gdzie przeprowadzali badania naukowe oraz eksperymenty. Wykorzystywali również opracowane w Polsce urządzenia, w tym do badania zorzy polarnej.

Do stacji kosmonauci dotarli radzieckim statkiem Sojuz 30. Konstrukcja składała się z trzech zasadniczych części: bloku silnikowego, przedziału orbitalnego i przedziału odzyskiwania, czyli lądownika. Ten ostatni znajdował się pośrodku i interesuje nas najbardziej, ponieważ dzisiaj można go oglądać w warszawskim forcie Czerniaków, gdzie znajduje się oddział Muzeum Wojska Polskiego. Kapsuła lądownika jest własnością Polskiej Akademii Nauk.

Lądownik statku Sojuz 30

Statek Sojuz to konstrukcja radziecka, którą Rosjanie zaczęli opracowywać w latach 60. Początkowo głównym założeniem był lot na Księżyc. Z biegiem lat Sojuz okazał się najwłaściwszym pojazdem do zaopatrywania stacji kosmicznej, a jego kolejne wersje rozwijane są do dziś.

Jak już wspomnieliśmy, środkowa część statku to lądownik, który przede wszystkim pełni rolę stanowiska dowodzenia, z którego załoga pilotuje pojazd podczas lotu. Lądownik jednocześnie służy kosmonautom podczas lotu na orbitę i podczas powrotu na Ziemię.

Wewnątrz ciasnej kabiny znajdują się pulpity sterownicze. Lądownik jest też wyposażony w celownik, który pozwala na dokowanie do innych obiektów na orbicie, np. stacji kosmicznej. Bardzo ważna jest też pokrycie lądownika, odporne na bardzo wysokie temperatury. Konstrukcja musi ochronić załogę podczas wejścia do atmosfery ziemskiej.

Wróćmy do lotu Hermaszewskiego i Klimuka. Kiedy mieli wracać, lądownik odwrócił się żaroodpornym dnem w kierunku Ziemi i pędził z prędkością ośmiu kilometrów na sekundę. Zaczął wchodzić w atmosferę.

Lądownik statku Sojuz 30 w forcie Czerniaków/INTERIA.PL

– Pojawiły się pierwsze, nieśmiałe płomienie, jakby różowa mgiełka, która otula kapsułę (…). Poczułem ciężar własnego ciała. Niewidzialna siła zaczęła ugniatać mi klatkę piersiową, a moja krtań jakby miała się zapaść – wspominał Hermaszewski w „Cenie nieważkości”.

Polski kosmonauta dodał, iż podczas lotu powrotnego zdarzała mu się wzdrygnąć, kiedy uświadamiał sobie, iż wyraźne już płomienie i gęstniejąca „mgiełka” to plazma rozpalona do 15 milionów stopni Celsjusza.

Piloci byli coraz bliżej Ziemi, z trudem oddychali i przekazywali meldunki do bazy. W końcu automatycznie otworzył się spadochron, który pozwolił im bezpiecznie wylądować na stepie, 300 kilometrów na wschód od Astany.

Do dziś był to jedyny w historii lot Polaka w kosmos. Mirosław Hermaszewski zmarł 12 grudnia 2022 roku w wieku 81 lat. Jest pochowany na warszawskich Powązkach.

Zobacz również:

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Idź do oryginalnego materiału