Jeszcze przed rozpoczęciem Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa - największego na świecie forum poświęconego kwestiom globalnego bezpieczeństwa - jako jej główny temat wskazywano dyskusje na temat przyszłego zakończenia wojny w Ukrainie. Rozmowa prezydenta USA Donalda Trumpa z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem nadała ton tegorocznej edycji wydarzenia, ale najważniejsze ustalenia zapadły poza główną sceną konferencji. Zarówno Ukraina, jak i jej europejscy sojusznicy, a także Kreml, już przygotowują się do rozmów z administracją Donalda Trumpa, która wyraźnie sygnalizuje, iż dotychczasowe reguły geopolitycznej gry ulegają zmianie. Jednak przebieg paneli dyskusyjnych i nieoficjalnych spotkań w Monachium pokazuje, iż do samego początku pełnowymiarowych negocjacji pokojowych wciąż jest daleka droga.
REKLAMA
W rozmowie z Gazeta.pl Wołodymyr Fesenko, ukraiński politolog i dyrektor Centrum Stosowanych Badań Politycznych "Penta" w Kijowie, zauważa, iż na Zachodzie zaczyna być widoczny ideologiczny rozłam między zwolennikami klasycznej liberalnej demokracji a skrajnymi, antysystemowymi populistami. To zdaniem eksperta wpływa także na wsparcie Ukrainy. - Niestety, to jedno z głównych zjawisk, które ujawniły się podczas tegorocznej konferencji - podkreśla politolog. Według Fesenki najważniejszy problem stanowi rosnąca przepaść między USA a Europą. - To zła wiadomość, ale pojawił się też pewien pozytywny aspekt - zarówno rozmowa Trumpa z Putinem, jak i kontrowersyjna wypowiedź wiceprezydenta J.D. Vance’a, stały się impulsem do większej konsolidacji europejskich państw. Możliwe, iż ostatecznie doprowadzi to do bardziej spójnej polityki w zakresie bezpieczeństwa, szczególnie w kontekście Ukrainy - dodaje.
Zobacz wideo Trump zapowiedział spotkanie z Putinem. Czy Ukraina zostanie rzucona na pastwę Rosji?
Ukraiński politolog: Wystąpienie J.D. Vance’a na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa było szokiem
Wystąpienie wiceprezydenta USA J.D. Vance’a na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wywołało falę kontrowersji i stało się głównym tematem dyskusji zarówno wśród polityków europejskich, jak i ekspertów ds. bezpieczeństwa. W swojej ostrej przemowie Vance skrytykował europejskich partnerów Waszyngtonu za rzekome ograniczanie wolności słowa oraz "niekontrolowaną migrację". - Zagrożenie, które martwi mnie najbardziej w Europie, to nie Rosja, nie Chiny ani jakikolwiek inny zewnętrzny gracz. Obawiam się zagrożenia od wewnątrz - odejścia Europy od jej fundamentalnych wartości - powiedział.
Vance ani słowem nie wspomniał o rosyjskich represjach wobec demokratycznej opozycji ani o naruszaniu przez Moskwę międzynarodowych norm. Nie przedstawił również żadnych konkretów dotyczących tego, jak administracja Donalda Trumpa zamierza osiągnąć rozwiązanie wojny w Ukrainie. Sytuacja ta wzbudziła szczególne zaniepokojenie wśród zwolenników dalszego wsparcia dla Kijowa, zwłaszcza iż wystąpienie wiceprezydenta miało miejsce zaledwie kilka dni po tym, jak Trump poinformował o długiej rozmowie telefonicznej z Władimirem Putinem.
- Wystąpienie J.D. Vance’a było szokiem. Niektórzy określają je jako "zimny prysznic". To, co powiedział, wywołało poważne obawy, szczególnie w kontekście jego krytyki Europy i relacji Trumpa z Putinem - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Wołodymyr Fesenko. - W zasadzie cała konferencja miała koncentrować się na wsparciu Ukrainy, a zamiast tego większość dyskusji zdominowała reakcja na przemówienie Vance’a - dodaje. Zdaniem Fesenki wystąpienie amerykańskiego wiceprezydenta uwidoczniło rosnący ideologiczny rozłam na Zachodzie. - Pojawiły się pytania o to, czy uda się utrzymać jedność Zachodu w konfrontacji z Rosją i Chinami - mówi politolog.
Europejscy liderzy debatują o Ukrainie. Ekspert: USA chcą, by to Europa przejęła odpowiedzialność
Prezydent Francji Emmanuel Macron zwołał 17 lutego w Paryżu spotkanie europejskich przywódców, aby omówić sytuację w Ukrainie i możliwe scenariusze zakończenia wojny. W rozmowach uczestniczyli liderzy Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Polski, Włoch, Hiszpanii i Danii, a także przedstawiciele państw bałtyckich i skandynawskich oraz nowy sekretarz generalny NATO Mark Rutte. Spotkaniu towarzyszyła dyskusja na temat roli Europy w przyszłych negocjacjach pokojowych.
Wołodymyr Fesenko zauważa, iż europejscy przywódcy coraz intensywniej zastanawiają się nad swoją rolą w procesie pokojowym. - Jednym z kluczowych tematów poruszanych w ostatnich dniach jest udział Europy w negocjacjach dotyczących zakończenia wojny w Ukrainie. Amerykanie podkreślili, iż Ukraina będzie stroną rozmów i zdementowali spekulacje, jakoby po telefonicznej rozmowie Trumpa z Putinem miało dojść do negocjacji między USA a Rosją bez udziału Kijowa. Jednak kwestia roli Europy w tym procesie pozostaje otwarta - tłumaczy ekspert.
Jak wskazuje Fesenko, Waszyngton najwyraźniej dąży do tego, by to Europa przejęła większą odpowiedzialność za przyszłość bezpieczeństwa Ukrainy. - Podczas spotkań w Monachium i Paryżu pojawiły się sygnały, iż główne rozmowy pokojowe będą odbywać się między Ukrainą a Rosją przy mediacji USA. Natomiast Europa miałaby prowadzić równoległe negocjacje, które skupią się na przyszłych gwarancjach bezpieczeństwa dla Ukrainy. To sugeruje, iż USA chcą, by to europejscy przywódcy wzięli na siebie kluczową rolę w długoterminowym zapewnieniu stabilności w regionie - wyjaśnia politolog.
Choć europejskie państwa deklarują dalsze wsparcie dla Ukrainy, wśród ekspertów pojawiają się pytania o to, czy Europa rzeczywiście jest gotowa na taką odpowiedzialność. - Wciąż brakuje jasnej, wspólnej strategii dotyczącej przyszłego porządku bezpieczeństwa. Jednak fakt, iż liderzy Europy spotkali się w Paryżu, pokazuje, iż zaczynają aktywnie myśleć o swoich zadaniach w tym procesie. najważniejsze będzie to, czy uda się wypracować spójne stanowisko, które pozwoli Ukrainie na realne zabezpieczenie swojej przyszłości - podsumowuje Fesenko.