Dom w Wyrykach stał się symbolem rosyjskiej prowokacji. Teraz okazuje się, iż prawda może być zupełnie inna. Nieoficjalne ustalenia sugerują, iż za zniszczenia odpowiada polska rakieta, nie rosyjski dron. Prezydent Karol Nawrocki żąda natychmiastowych wyjaśnień. Przez tydzień wszyscy myśleli, iż zniszczenia w domu państwa Wesołowskich w Wyrykach Woli na Lubelszczyźnie to efekt rosyjskiego ataku. Prawda może być jednak znacznie bardziej skomplikowana – i niewygodna dla polskich władz.

Fot. Warszawa w Pigułce
Jak nieoficjalnie ustaliła „Rzeczpospolita”, powołując się na źródła w najważniejszych strukturach bezpieczeństwa państwa, w budynek mogła uderzyć rakieta AIM-120 AMRAAM wystrzelona z polskiego F-16. Miała prawdopodobnie służyć do zestrzelenia rosyjskiego drona, ale prawdopodobnie coś poszło nie tak.
Prezydent wściekły na rząd i żąda prawdy
Biuro Bezpieczeństwa Narodowego wydało ostrą odpowiedź na doniesienia „Rzeczpospolitej”. „Prezydent RP Karol Nawrocki oczekuje od Rządu niezwłocznego wyjaśnienia zdarzenia z miejscowości Wyryki” – czytamy w oficjalnym komunikacie BBN.
Co więcej, BBN ujawniło, iż ani prezydent, ani jego służby nie otrzymały pełnej informacji o sprawie. Jak podaje BBN, na dzisiejszym posiedzeniu Komitetu Bezpieczeństwa informacje przedstawiane przez Wicepremiera i Szefa BBN gen. Brysiowi były „ogólnikowe i niekluczywne”.
„Nie posiadali charakteru informacji przekazanych przez Wicepremiera, Ministra Obrony Narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza na konferencji prasowej w dniu 12 września 2025 r.” – podkreśla BBN, wskazując na rozbieżności w komunikacji rządowej.
Awaria rakiety mogła skończyć się tragedią
Według informacji „Rzeczpospolitej” trzymetrowa rakieta ważąca ponad 150 kilogramów spadła na dom małżeństwa Wesołowskich podczas nocnej obrony przed rosyjskimi dronami. Tylko szczęśliwy przypadek mógł uratować ludziom życie – pani Alicja opuściła sypialnię zaledwie chwilę przed uderzeniem.
Jak podaje źródło „Rzeczpospolitej”, w trakcie lotu mogło dojść do dysfunkcji układu naprowadzania rakiety. „To była rakieta powietrze-powietrze AIM-120 AMRAAM z naszego F-16, która w trakcie lotu miała dysfunkcję układu naprowadzania i nie zadziałała. Na szczęście nie uzbroiła się i nie wybuchła, ponieważ zabezpieczenia zapalnika zadziałały” – wskazuje jedno ze źródeł dziennika.
Rakieta prawdopodobnie przełamała dach budynku i przebiła żelbetowy strop. Zniszczenia okazały się na tyle poważne, iż mieszkańcy stracili dach nad głową. Wstępne koszty naprawy oszacowano na 50 tysięcy złotych.
MON broni się przed zarzutami o ukrywanie prawdy
Ministerstwo Obrony Narodowej odpowiedziało na zarzuty BBN, zapewniając iż „wszelkie dostępne informacje dotyczące zdarzeń z nocy z 9-10 września bieżącego roku były i są przekazywane do BBN na bieżąco przez MON, Sztab Generalny Wojska Polskiego i Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych”.
Jak informuje MON, także w dniu publikacji doniesień „Rzeczpospolitej” Komitet Bezpieczeństwa z udziałem wiceszefa BBN gen. bryg. rez. M. Brysia analizował te wydarzenia.
Premier Donald Tusk stanął w obronie polskich żołnierzy. „Cała odpowiedzialność za uszkodzenia domu w Wyrykach spada na autorów dronowej prowokacji, czyli Rosję” – napisał na platformie X, dodając: „Łapy precz od polskich żołnierzy”.
Prokuratura milczy w sprawie śledztwa
Prokuratura Okręgowa w Lublinie od początku unikała nazywania obiektu dronem. W oficjalnych komunikatach używano sformułowania „niezidentyfikowany obiekt latający”, który „nie został zidentyfikowany ani jako dron, ani jako jego fragmenty”.
Jak informuje „Rzeczpospolita”, rzeczniczka prokuratury Agnieszka Kępka przez cały czas odmawia komentarza. „Na ten moment nie mogę wiążąco powiedzieć, co spadło na dom w Wyrykach, jest to przedmiotem śledztwa” – powiedziała w rozmowie z gazetą.
Sytuacja w Wyrykach przypomina tragedię w Przewodowie z listopada 2022 roku, gdy na polskie terytorium spadła rakieta zabijając dwie osoby. Wtedy również początkowo winiono Rosję, zanim okazało się, iż była to ukraińska rakieta obrony powietrznej.
Co to oznacza dla ciebie?
Wydarzenia w Wyrykach i spór między prezydentem a rządem pokazują, iż choćby w najważniejszych sprawach bezpieczeństwa może dochodzić do problemów z komunikacją między najwyższymi urzędami państwa. Dla obywateli oznacza to, iż nie zawsze otrzymują pełną i spójną informację o zagrożeniach.
Mieszkańcy pogranicznych miejscowości mogą teraz liczyć się z tym, iż podczas operacji obrony przeciwlotniczej mogą paść ofiarami „bratobójczego ognia”. To pokazuje, jak złożone jest prowadzenie obrony w czasie rzeczywistego zagrożenia.
Jeśli potwierdzą się doniesienia „Rzeczpospolitej”, władze przez tydzień pozwalały opinii publicznej obwiniać Rosję za zniszczenia, nie ujawniając prawdziwej przyczyny. BBN wprost zarzuca rządowi, iż prezydent nie został poinformowany o faktach, co może pogłębić kryzys zaufania między najważniejszymi ośrodkami władzy.
Polskie F-16 to stosunkowo nowe maszyny, ale używane w nich rakiety AIM-120 AMRAAM to sprawdzona technologia. jeżeli potwierdzi się awaria układu naprowadzania w tak kluczowym momencie, może to postawić pytania o stan polskiego sprzętu wojskowego i procedury jego obsługi.
Najważniejsze jednak, iż nikt nie zginął. Historia mogła się skończyć znacznie gorzej, gdyby nie szczęśliwe okoliczności i prawdopodobnie sprawnie działające zabezpieczenia rakiety. Rodzina Wesołowskich może liczyć na odszkodowanie ze strony wojska – na takich samych zasadach jak w przypadku szkód powstałych podczas ćwiczeń wojskowych.