
Seminarium na UW dotyczące polskiej polityki zagranicznej.
Polska dyplomacja działa reaktywnie, niespójnie i zbyt często milczy w momentach, gdy inni piszą scenariusz – to główne wnioski seminarium „Kryzys organizacji międzynarodowych. Między reformą a impasem”, zorganizowanego przez Centrum Europejskie UW.
Uczestnicy – dyplomaci, politycy i analitycy – ostrzegali, iż bez jasnej strategii i skoordynowania działań państwo będzie dalej tracić wpływy w globalnych instytucjach. Tłem diagnozy pozostaje wojna w Ukrainie, która obnażyła słabości instytucjonalne wielu stolic, w tym Warszawy.
Soft power: skromny awans, słabe podstawy
W Global Soft Power Index 2025 Polska zajęła 32. miejsce – o jedno wyżej niż rok temu. To jednak, jak podkreślali eksperci, bardziej efekt spadku Izraela niż realnej poprawy pozycji Warszawy. Na czele pozostają Stany Zjednoczone, Chiny i Wielka Brytania – państwa, które łączą siłę gospodarczą i militarną ze spójną, wieloresortową polityką zagraniczną.
– W tych państwach działa Whole of Government Approach (WoGA), czyli jedna linia dyplomatyczna tworzona przez wszystkie resorty – przypomniał dr hab. Kamil Zajączkowski, dyrektor Centrum Europejskiego UW. – W Polsce endemicznie tego brakuje. Każdy resort gra solo, a za granicą brzmi to jak niezestrojony chór.
„Nie mówimy jednym głosem”
Prelegenci zgodnie wskazywali na brak całościowego stanowiska i koordynacji. Decyzje zapadają ad hoc, z opóźnieniem i bez uzgodnień między resortami. Wyjątkiem – jak podkreślano – bywały okazjonalne wystąpienia na forum ONZ, gdzie udało się pokazać spójny przekaz prezydenta i szefa MSZ. To jednak rzadkość.

Zgromadzenie Ogólne ONZ
Wojna w Ukrainie: test sprawności państwa
– W sytuacji zagrożenia trzeba działać gwałtownie i sprawnie – mówił wiceminister obrony Cezary Tomczyk.
– Dziś wszyscy próbujemy w krótkim czasie przejść z „biurokratycznego molocha” na operacyjność: deregulacje, uproszczenia procedur, wspólne podejście. To ogromne wyzwanie – dodał.
Gdy Warszawa milczy, inni decydują
Kryzys aktywności widać także poza UE i ONZ. Na forach wyspecjalizowanych agend – jak WHO – Polska bywa nieobecna lub mało słyszalna.
– Brak wspólnej linii oddaje pole innym graczom – oceniał dr Bruno Surdel, przypominając kontrowersyjne epizody z okresu pandemii i podatność WHO na wpływy polityczne i biznesowe. – To właśnie wtedy trzeba być przy stole, a nie na widowni – wskazywał.
Unia Europejska: wygra czujny, przygotowany, konsekwentny
– W UE zwyciężają ci, którzy są czujni, przygotowani, konsekwentni i potrafią wykorzystywać dźwignie własnego państwa – mówił europoseł Adam Jarubas. – Naszej dyplomacji zdarzało się „zaspać”: nie usiąść przy stole, nie zabrać głosu. Wybór bywa trudny, ale jeszcze trudniej żyć z decyzjami podjętymi za nas.
Konkluzja: milczenie to brak wpływu
– Kiedy Polska milczy, inni piszą scenariusz. W organizacjach międzynarodowych milczenie równa się braku wpływu – podsumował prowadzący debatę dziennikarz TVP Wojciech Szeląg. – jeżeli chcemy współkształtować porządek światowy, musimy mówić jednym, wyraźnym głosem.
Na podst. Forsal