Amerykański plan pokojowy zaczyna się od deklaracji potwierdzającej suwerenność Ukrainy oraz od pomysłu dużego, trójstronnego układu o nieagresji między Kijowem, Moskwą i Europą. W zamian za "wyjaśnienie sporów ostatnich 30 lat" Rosja miałaby zobowiązać się, iż nie zaatakuje sąsiadów, a NATO – iż nie będzie się dalej rozszerzać, ujawnia portal Axios.
Amerykański plan pokojowy dla Ukrainy i Rosji. NATO bez Kijowa, ustępstwa terytorialne dla Moskwy
Ukraina zostałaby państwem trwale nienależącym do Sojuszu, co miałoby zostać zapisane w konstytucji. Liczebność jej armii ograniczono by do 600 tysięcy żołnierzy.
W zamian Kijów otrzymałby amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa oraz obietnicę szeroko zakrojonego planu odbudowy – od infrastruktury i sektora energetycznego po rozwój nowych technologii i wydobycie surowców. Stany Zjednoczone i Europa miałyby włożyć w to dziesiątki miliardów dolarów, a część zamrożonych rosyjskich aktywów posłużyłaby finansowaniu tych inwestycji.
Najbardziej kontrowersyjny fragment dokumentu dotyczy jednak kwestii terytorialnych: Krym oraz okupowane części Donbasu miałyby zostać de facto uznane za rosyjskie, a obwody chersoński i zaporoski – "zamrożone" wzdłuż linii frontu. Resztę terytoriów Rosja miałaby oddać, a strefa wycofania stałaby się buforem uznawanym za część Federacji Rosyjskiej.
Kluczowa rola Polski w pokoju między Ukrainą i Rosją
W tej nowej architekturze bezpieczeństwa przewidziano konkretne miejsce dla Polski. Plan zakłada stacjonowanie europejskich myśliwców właśnie na terytorium RP – nie na Ukrainie, której obecność wojsk NATO miałaby być wykluczona, ale w Polsce jako państwie gwarantującym bezpieczeństwo wschodniej flanki.
To Warszawa stałaby się więc jednym z kluczowych punktów odstraszania i jednocześnie elementem "systemu nadzoru", który miałby odstraszać przed łamaniem porozumienia.
Choć dokument nie precyzuje szczegółów operacyjnych, sens jest jasny: Polska ma odegrać rolę frontowego kraju NATO, który nie tylko wzmacnia obronę regionu, ale również pełni funkcję pośredniego "parasola" dla Ukrainy pozbawionej możliwości przyjęcia własnych sił Sojuszu.
Plan pokojowy Trumpa nie wszystkim się podoba
Równolegle plan zakłada powołanie międzynarodowych ciał nadzorczych – w tym Rady Pokoju z Donaldem Trumpem na czele – oraz komisji humanitarnych i roboczych, które miałyby pilnować realizacji zapisów. Zawieszenie ognia weszłoby w życie natychmiast po wycofaniu wojsk na uzgodnione linie.
Choć projekt to jedynie propozycja, jego ujawnienie już wywołało burzę, szczególnie w Europie Środkowo-Wschodniej. Sugestia rezygnacji Ukrainy z członkostwa w NATO, ograniczenia jej armii i de facto uznania części rosyjskich zdobyczy, zestawiona z szerokimi korzyściami gospodarczymi dla Moskwy, budzi obawy o przyszłość ładu bezpieczeństwa na kontynencie.
Jedno jest pewne: jeżeli plan ten miałby być punktem odniesienia przyszłych rozmów, Polska – jako państwo frontowe i najważniejszy sojusznik USA w regionie – znajdzie się w samym centrum układanki między Waszyngtonem, Kijowem i Moskwą.










