Polskie skrzydła Podola – Bolesław Orliński

studiowschod.pl 2 lat temu

Historia polskiej awiacji pełna jest wybitnych konstruktorów, pilotów i naukowców, którzy mogą poszczycić się kresowym rodowodem.

Michał Scipio del Campo, urodzony pod Berdyczowem, jako pierwszy Polak dokonał przelotu nad Warszawą, Bronisław Matyjewicz-Maciejewicz, urodzony w Tulczynie, w 1910 roku ustanowił rekord wysokości lotu – 1200 m, a Włodzimierz Mazurkiewicz z Druskiennik założył pierwszą szkołę pilotów w Chinach. Wśród nich należy także wymienić nieco zapomnianą podolską sławę polskiego lotnictwa, oficera, szkoleniowca, ale przede wszystkim wyczynowca, którego samo nazwisko już wskazuje, iż rolę asa przestworzy miał wręcz we krwi.

Urodzony w 1899 roku Bolesław Orliński pochodził z zacnej polskiej patriotycznej rodziny szlacheckiej, wywodzącej się z Podola z rodzinnego majątku w Niwerce, nieopodal Kamieńca. Młody Bolesław latem 1910 roku zaczął uczęszczać do kamienieckiego gimnazjum handlowego. To tam przypadkowo trafił na pokaz lotniczy Siergieja Utoczkina. Podniebne akrobacje samolotu wywołały w nim fascynację, która miała potem przerodzić się w życiową pasję i misję. Natomiast na drogę służby nakieruje go tragiczna śmierć jego ojca Włodzimierza w maju 1916 roku. Siedemnastoletni wówczas Orliński podejmuje decyzję porzucenia nieukończonego gimnazjum handlowego oraz wstąpienia do armii rosyjskiej, zmagającej się już drugi rok w Wielkiej Wojnie. Ukończył przyspieszony kurs w szkole chorążych w Żytomierzu i trafił na front austriacki, gdzie odznaczył się w służbie kawaleryjskiej.

Pod koniec 1917 roku, po przewrocie bolszewickim, Orliński wstąpił do 2. Legii Rycerskiej I Korpusu Polskiego w Rosji. Gdy Korpus kapituluje przed Niemcami w maju następnego roku, udaje mu się dotrzeć w rodzinne strony i dokończyć naukę w Kamieńcu. W styczniu 1919 roku wstępuje do organizującego się Wojska Polskiego. Brał udział w wojnie z bolszewikami w dywizjonie kawalerii kresowej mjr. Feliksa Jaworskiego, sławetnego zagończyka-partyzanta i obrońcy kresowych dworów. Jako oficer jazdy bił się pod Włodzimierzem, Równem, Dubnem oraz na froncie litewsko-białoruskim. W trakcie wojny udało mu się uzyskać upragnione przeniesienie do lotnictwa, jednak podczas ofensywy sowieckiej wyczerpany Orliński przechodzi tyfus i wyłączony jest z działań bojowych. Już po wojnie, w czerwcu 1921 roku ukończył Niższą Szkołę Pilotów w Bydgoszczy, a następnie wyższą szkołę pilotażu, jednak nie dopuszczono go do pilotażu myśliwskiego. Od 1923 roku pracował jako instruktor pilotażu w Wyższej Szkole Pilotów w Grudziądzu. Wtedy dokonał niezwykłego wyczynu – w trakcie jednego lotu zrobił 242 pętle z rzędu.

W 1924 roku przeszedł do rezerwy i zatrudnił się jako pilot komunikacyjny w towarzystwie lotniczym Campagne Franco-Roumaine i Polskiej Linii Lotniczej „Aerolot”. Orliński, w stopniu porucznika, wraz z mechanikiem Leonardem Kubiakiem w sierpniu i wrześniu 1926 roku brawurowo pokonał dystans Warszawa-Tokio-Warszawa. Przy pierwszym podejściu do tego wyzwania, rozpoczętym we Francji, obaj piloci obawiali się kondycji niesprawdzonego motoru. Silnik istotnie padł niedaleko czechosłowackiej miejscowości Cheb, toteż musiano tam przymusowo lądować awaryjnie na łące, w wyniku czego maszyna została uszkodzona. Polacy wrócili do Warszawy pociągiem, rozważając propozycję wykorzystania dwupłatowego samolotu Breguet XIX. Orliński otrzymał zgodę swego przełożonego, płk. Rayskiego i podjął kroki do realizacji szaleńczego przelotu. Dla obniżenia wagi maszyny zrezygnowano ze spadochronów i kamizelek ratunkowych. Plan lotu przewidywał pokonywanie dużych odległości i akwenów morskich. 27 sierpnia o 6.00 samolot wystartował z lotniska Mokotowskiego. Trasa wiodła nad sowiecką Rosją, Mandżurią i Koreą, zaś ostatnim odcinkiem był lot nad Morzem Japońskim. Do Tokio lotnicy dotarli 5 września. Gdy dotarła do Europy wieść o powodzeniu misji zaczęły przychodzić telegramy z gratulacjami. Bardzo uroczyście fetował pilotów Aeroklub Japonii, byli też uroczyście goszczeni przez szereg ważnych osobistości. Por. Orliński otrzymał Order Wschodzącego Słońca – trzecie najwyższe odznaczenie Japonii.

Z Tokio wylecieli 11 września, cztery dni później wyruszyli nad Syberię. Nad ZSRR przez niskie ciśnienie oleju w silniku lotnicy musieli 18 września lądować na wschód od Czyty. Orliński telefonował do najbliższego (oddalonego o 260 km) lotniska z prośbą o przysłanie oleju, w desperacji w miejscowej aptece zakupił cały zapas oleju rycynowego. Podczas oczekiwania podmuch wiatru rzucił maszynę na pobliski płot, uszkadzając dolny płat lewego skrzydła oraz śmigło. Okoliczności postawiły dalszy lot pod znakiem zapytania. Ale pasja i upór mechanika Kubiaka zaowocował skuteczną improwizacją. Łopata śmigła została sklejona a pęknięcie obwiązane drutem. Miejscowe kobiety pomogły skrócić lewy dolny płat oraz symetrycznie prawy i zaszyły poszycie. 20 września opuścili Irkuck i codziennie pokonując fragmenty trasy znane z przeciwnego kierunku lotu przylecieli 25 września do Warszawy. Tu Orlińskiego czekał awans na kapitana. Kiedy mechanicy sprawdzili samolot zauważyli poważne zużycie połączeń silnika i kadłuba, przez co samolot mógł rozpaść się w każdej chwili.

W ciągu 25 dni polscy lotnicy pokonali około 22600 kilometrów. Pilot spędził za sterami 121 godzin. Warto zwrócić uwagę, iż znaczna część drogi powrotnej odbyła się na uszkodzonym samolocie, w którym przeciekał zbiornik oleju, ciąg zapewniało odrutowane śmigło, a Bréguet z dwupłatowca stał się półtorapłatem. Niezwykle ryzykowny przelot opłacił się jednak. Polska zaznaczyła swoją obecność w międzynarodowym wyścigu lotniczym, a Orliński stał się swego rodzaju bohaterem narodowym. W 1928 roku odszedł ze służby wojskowej, gdyż przełożeni nie pozwalali na jego ożenek z tancerką Stanisławą Gomółką. Został pilotem-oblatywaczem w Państwowych Zakładach Lotniczych. Wciąż nie rezygnował z uczestnictwa w lotniczych zawodach w kraju i za granicą oraz w okolicznościowych spotkaniach lotniczych i pokazach polskich samolotów na świecie. Zachwycał swoimi znakomitymi akrobacjami, niejednokrotnie zdarzyły mu się wypadki lotnicze, podczas których musiał posiłkować się ewakuacją ze spadochronem. W 1934 roku ustanowił światowy rekord prędkości dla samolotów myśliwskich z silnikiem gwiazdowym – 414 km/h.

Po napaści III Rzeszy na Polskę Orliński znów stanął do walki i zgłosił się ochotniczo do wojska. Wysłano go do Rumunii 8 września w celu odebrania 11 brytyjskich myśliwców dla Wojska Polskiego, ale na miejscu okazało się, iż maszyn tych tam zwyczajnie nie ma. Pozwoliło mu to jednak w grudniu przez Jugosławię, Włochy i Francję dotrzeć do Wielkiej Brytanii i odtwarzanych Polskich Siły Powietrznych. Niestety, z powodu wieku nie został dopuszczony do funkcji pilota myśliwskiego, więc latał jako instruktor w polskim szkolnictwie wojskowym. Źle jednak znosił latanie na maszynach szkoleniowych, więc po wielokrotnych staraniach – już w stopniu majora – przydzielono go w 1943 roku do 305. Dywizjonu Bombowego. Poza wykonywaniem misji bojowych przez cały czas szkolił pilotów bombowych. Dywizjonem tym dowodził od sierpnia 1944 roku do stycznia 1945 roku, zadaniem tej formacji były nocne wyprawy bombowe, samotnie lub małą liczbą maszyn, na wybrany cel na dalekim zapleczu terytorium okupowanych przez Niemców i w samych Niemczech. Jedną najsłynniejszych akcji było zniszczenie zbiorników na paliwo w Nomexy koło Strasburga. Łącznie w czasie wojny Orliński wykonał 49 lotów bojowych o czasie 246 godzin 50 minut. 1 lutego 1945 roku został skierowany na odpoczynek, w końcu zdemobilizowano go 22 października 1948 roku.

Orliński prawdopodobnie nie chciał wrócić do powojennej Polski, w której do władzy pełzli już komuniści z kremlowskiego nadania. Pozostał więc na emigracji i wraz z żoną wyjechał do Cape Town w RPA, gdzie pracował jako kierowca. Następnie przenieśli się do Kanady, gdzie od września 1952 roku pracował jako referent zaopatrzenia w wytwórni samolotów w Toronto. Imponujące jest podsumowanie jego lotniczej kariery – latał na 92 typach samolotów, spędzając w powietrzu bagatela siedem tysięcy godzin. W kwietniu 1967 roku odszedł na emeryturę. Podjął się pracy strażnika w organizacji kombatanckiej i jako woźny w sądzie. Ostatnie lata życia spędził w domu dla polskich kombatantów. Co roku w rocznicę lądowania w Tokio Orlińskiego odwiedzał w domu kombatantów przedstawiciel ambasady japońskiej. W pokoju pilota na honorowym miejscu stała walizka, którą miał ze sobą podczas lotu do Tokio.

Całe swoje oszczędności, w kwocie około 250 tys. dolarów kanadyjskich, przeznaczył w testamencie dla funduszu pomocy ośrodkowi dla ociemniałych w Laskach k. Warszawy, na polskie harcerstwo w Kanadzie, na ośrodek opieki Wawel Villa w Toronto i na szkolenie lotnicze młodzieży. Bolesław Orliński wraz żoną nie mieli dzieci. Trumnę z prochami Bolesława Orlińskiego rodzina sprowadziła do Polski. Lotnik został pochowany w rodzinnym grobie na cmentarzu na Sępolnie we Wrocławiu.

Idź do oryginalnego materiału