Polskie wojsko ślepe i głuche. Nad istotną bazą mogą latać dzieci dronami z komunii

natemat.pl 6 godzin temu
Polskie wojsko ma tylko jeden system antydronowy, który w teorii powinien chronić wojskowe bazy przed wrogimi bezzałogowcami. W praktyce nie działa tak fatalnie, iż nad bazę z maszynami F-16 wleci dziś choćby dziecko z dronem z komunii. Sam system jest równie skuteczny, co powieszona na płocie tabliczka mówiąca o zakazie lotów.


Jedyny system antydronowy w polskiej armii nie jest w stanie chronić baz wojskowych nie tylko przed wojskowymi dronami, ale choćby zwykłymi dronami ze sklepu — wynika z relacji rozmawiających z Onetem żołnierzy oraz wojskowej notatki z kluczowej bazy lotniczej.

Może zadziała, może nie


Portal dodaje, iż z systemu korzystają polscy żołnierze na granicy z Białorusią oraz najważniejsze bazy wojskowe, łącznie z tą, w której stacjonują samoloty F-16. System jest polskiej produkcji i nazywa się SKYctrl. W 2022 roku kupił go resort obrony kierowany przez Mariusza Błaszczaka. Na 14 zestawów poszło 156 mln zł.

W lipcu tego roku żołnierze chroniący 32 Bazę Lotnictwa Taktycznego (32 BLT) napisali do producenta, firmy APS z Gdyni, iż system działa źle. Wykryli jakiegoś drona latającego nad bazą, ale nie mogli go zagłuszyć. Stwierdzili, iż rzeczywiste parametry wykrywania i zagłuszania dronów nijak się mają do deklarowanych przez producenta.

Jak pisze Onet, efekt jest taki, iż nad maszynami wartymi dziesiątki milionów dolarów można sobie polatać dronem za kilkaset złotych, tzw. komunijnym. System może go wykryje, może nie. I może uda się go zagłuszyć, a może nie.

Z informacji podawanych przez Onet wynika, iż system w ogóle nie wykrywa dronów mini. Wojsko to wie, bo sprawdzili to żołnierze sił specjalnych. Jak pisze Onet, armijni decydenci byli o podobnych problemach informowani wielokrotnie, ale temat był zamiatany pod dywan.

Jednocześnie pracę systemu zakłóca mnóstwo rzeczy niebędących dronami. Potrafi wyłapać przejeżdżające samochody, lecące ptaki. W jednej z baz generuje około 300 takich fałszywych alarmów dziennie. Wychodzi na to, iż co kilka minut informuje o fałszywym zagrożeniu.

Z relacji Onetu wynika, iż wojsko o problemie wie, ale o bagatelizuje. Co więcej, system od 2022 roku nie był modernizowany. W świecie technologii taki okres to wieczność. Portal pisze też, iż po wysłaniu pytań do Dowództwa Generalnego, doszło w nim do "pilnej narady". Jest więc nadzieja, iż coś w tej sprawie się ruszy.

Problem jest palący


Przypomnijmy: w nocy z 19 na 20 sierpnia w miejscowości Osiny (powiat łukowski) doszło do eksplozji drona. Huk wybuchu obudził mieszkańców okolicznych domów. Na miejscu zdarzenia zabezpieczono nadpalone fragmenty metalu i plastiku. Siła eksplozji była na tyle duża, iż w pobliskich budynkach powybijane zostały szyby. W zdarzeniu nikt nie odniósł obrażeń.

Oficjalnego raportu nie ma do dziś. Był to prawdopodobnie rosyjski dron bojowy, który bez problemu doleciał do miejsca położonego ledwie 70 km od Warszawy.

Idź do oryginalnego materiału