Poniedziałkowy przegląd mediów; Ukraina zniszczyła z powietrza cel w Rosji; Ambasador i wykrywacz kłamstw

defence24.pl 3 miesięcy temu
**Wojciech Czuchnowski: Gazeta Wyborcza:„Ambasador i wykrywacz kłamstw”**
„Związany z Antonim Macierewiczem były już ambasador Polski przy NATO przed objęciem misji nie zaliczył badania na wariografie - twierdzą nasze źródła w służbach. MSZ podkreśla, iż Tomasz Szatkowski nie został odwołany, ale 31 maja „zakończył swoją misję”.Tomasz Szatkowski, związany z Antonim Macierewiczem byłyjuż ambasador Polski przy NATO, przed objęciem misji nie zaliczył badania na wariografie - twierdzą nasze źródła w służbach. Szatkowski potwierdza, iż badanie było, ale zaprzecza, iż go nie przeszedł. Sprawę Szatkowskiego i badania go na wykrywaczu kłamstw (popularna nazwa wario-grafu) opisaliśmy w sobotę na wyborcza.pl. Wcześniej dowiadywaliśmy się, co miał na myśli Tomasz Siemoniak (obecny szef MSWiA i koordynator służb), gdy 24 maja na antenie TVN24 powiedział:_ Pan Szatkowski nigdy nie powinien zostać ambasadorem i jak najszybciej powinien wrócić do Warszawy_. Minister zareagował na wypowiedź Andrzeja Dudy, który oświadczył, iż nie zgadza się dymisje ambasadorów (w tym Szatkowskiego), których z końcem maja postanowił odwołać MSZ. _Dziwię się prezydentowi. Ma wiedzę ze strony jednej ze służb i dziwię się, iż robi z tego jakikolwiek problem_ - mówił Siemoniak. Według niego informacje, które służby przekazały prezydentowi „w ciągu ostatnich kilkunastu dni”, są „dyskwalifikujące dla Szatkowskiego w roli ambasadora przy NATO”. Minister dodał, iż „w interesie państwa jest spokojne, ciche, merytoryczne załatwienie tej sprawy”. Publiczna wypowiedź, w której jeden z najwyższych rangą polityków rządu, do tego minister nadzorujący służby specjalne, rzuca tego typu oskarżenia, w politycznej praktyce należy do rzadkości. Ostatecznie Szatkowski nie jest już ambasadorem. MSZ podkreśla, iż nie został odwołany, ale 31 maja „zakończył swoją misję”. A co miał na myśli Siemoniak? Dopytywany o to szef MSWiA zasłania się tajnością. Nam jednak udało się dowiedzieć paru szczegółów. Po pierwsze, służbą o której mówił koordynator, jest Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Po drugie, choć dokumenty z ABW prezydent dostał rzeczywiście niedawno, to pochodzą one z 2019 r., gdy Tomasz Szatkowski miał objąć stanowisko ambasadora RP przy NATO. Dla tej funkcji zrezygnował ze stanowiska wiceministra obrony narodowej, które pełnił od 2016 r., kiedy szefem tego resortu był Antoni Macierewicz. Po dymisji Macierewicza (styczeń 2018 r.) Szatkowski był w MON jednym z ostatnich jego ludzi. Mariusz Błaszczak, który kierował wtedy resortem, chciał się z nim rozstać. Jak pisaliśmy w „Wyborczej”, stanowisko ambasadora przy NATO dla Szatkowskiego było częścią operacji uspokojenia środowiska Macierewicza oburzonego dymisją, co mogło grozić rozłamem w PiS. Zanim nominacja Szatkowskiego trafiła do prezydenta, przyszły ambasador musiał przejść dodatkową weryfikację w ABW. I tutaj -jak podają źródła „Wyborczej” - zaczął się problem. Szatkowski „poległ” bowiem podczas badania wariografem._ I nie chodziło o to, iż został złapany na kłamstwie, bo nie doszliśmy choćby do tego etapu. On podczas badania próbował stosować techniki zakłócające odczyt urządzenia_ tłumaczy jeden z naszych rozmówców ze służb. Jak dodaje, były to metody, których uczeni są agenci służb specjalnych, by „oszukać wariograf”. Chodzi m.in. o stymulację lekami, powodującą zakłócenie tętna, zaburzenie ciśnienia krwi lub oddechu. To na połączeniu tych parametrów z konkretnymi pytaniami opiera się praca „wykrywacza kłamstw”. Jak ujawnia nasze źródło, Szatkowski miał w trakcie badania odpowiadać na pytania dotyczące jego pracy w komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych (w latach 2005-06 ich rozwiązaniem kierował Macierewicz), wyprowadzeniem w 2007 r. danych o tych służbach, wreszcie o swojej roli w think-tanku o nazwie Narodowe Centrum Studiów Strategicznych. NCSS było prawicową fundacją zajmującą się armią, przemysłem obronnym i współpracą Polski z jej sojusznikami. Po Szatkowskim, który był pierwszym prezesem Centrum, funkcję tę objął Jacek Kotas, inny człowiek Macierewicza, wiceszef MON w latach 2006-07.0 związkach Kotasa z rosyjską mafią i wywiadem wojskowym Federacji Rosyjskiej pisał m.in. w „Wyborczej” Tomasz Piątek.”
Idź do oryginalnego materiału