Tym razem organizowany od 1988 roku Marsz Żywych nawiązywał do dwóch wydarzeń: zbliżającej się 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej i minionej w styczniu 80. rocznicy wyzwolenia niemieckich nazistowskich obozów Auschwitz. Stąd także obecność prezydentów Izraela i Polski, Izaaka Herzoga i Andrzeja Dudy w Oświęcimiu. Uczestnicy przeszli z byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz I w Oświęcimiu do byłego obozu zagłady Auschwitz II Birkenau w Brzezince.
Na tegoroczny Marsz przybyło 80 ocalałych z Holokaustu, który pochłonął życie około 6 milionów Żydów. Było też kilkoro byłych zakładników uwięzionych przez Hamas po ataku z 7 października 2023 roku, największej masowej zbrodni na Żydach po Holokauście, podczas której – według raportu organizacji Human Right Watch powołującej się na obliczenia agencji AFP – zostało zabitych 1195 osób, w tym 79 obywateli innych państw niż Izrael, a 250 mieszkańców kraju zostało porwanych do Strefy Gazy. Hamas w dalszym ciągu przetrzymuje 59 z nich.
"Sprowadźcie mi mojego wnuka!"
Deszcz, który zaczął padać chwilę przed rozpoczęciem głównej uroczystości, gwałtownie przerodził się w gwałtowną nawałnicę z piorunami, która zmusiła organizatorów do skrócenia głównej uroczystości do kilkunastu minut. Z powodu burzy i tym razem w byłym obozie zagłady Auschwitz-Birkenau nie było więc przemówień polityków, podobnie jak w styczniu, podczas obchodów 80. rocznicy wyzwolenia obozu. Wówczas było to jednak z góry założone przez dyrekcję Muzeum Auschwitz, tym razem plany organizatorów pokrzyżowała pogoda.
Na scenie przy pomniku pozostali jedynie oni i artyści. Gdy izraelska piosenkarka Happie Hoffmann zaśpiewała utwór "Hero" ("Bohater"), na ekranie widać było fotografie ocalałych z Holokaustu. Najpierw z czasu, gdy jeszcze byli dziećmi, potem współczesne. A chwilę później wystąpił David Weiss, który ocalał z masakry 7 października.
Kwestia uwolnienia więzionych przez Hamas zakładników często zresztą pojawiała się w czasie tegorocznego Marszu Żywych. Niektórzy mieli na sobie koszulki z ich portretami, inni trzymali w rękach plakaty, czy kartki z ich wizerunkami. – W tym przeklętym miejscu, ucieleśnieniu zła, nawołuję: sprowadźcie mi mojego wnuka! Sprowadźcie z powrotem wszystkich 59 zakładników! – tak według portalu Ynetnews.com wołał przy wejściu do krematorium w Auschwitz Michael, dziadek zakładnika Bara Kupersztajna.
Najbardziej poruszający moment Marszu
Po Kadiszu, jednej z najważniejszych żydowskich modlitw, zanim rozbrzmiała kończąca Marsz "Hatikwa" ("Nadzieja"), czyli hymn Izraela, na scenie pojawił się naczelny kantor Izraelskich Sił Zbrojnych, podpułkownik Shai Abramson i zaczął śpiewać znaną z "Listy Schindlera", czy też z wykonania Sławy Przybylskiej, liczącą już sto kilkadziesiąt lat piosenkę urodzonego w Odessie aszkenazyjskiego Żyda Marka Markowicza Warszawskiego "Ojfn pripeczik" ("Na przypiecku").
Po chwili dołączyła do niego 90-letnia ocalała Sarah Weinstein. To chyba był najbardziej poruszający moment tegorocznego Marszu Żywych.
"Nie mam grobu, gdzie bym mogła z nią porozmawiać"
– Już tu byłam – odpowiedziała DW Bella Eisenman, urodzona w Łodzi jako Tederman, na pytanie, czy odwiedza Auschwitz po raz pierwszy po wojnie. – Byłam tu z dziećmi, żeby wiedziały, gdzie jest moja matka – dodała.
Pani Bella urodziła się w 1927 roku, dziś liczy sobie zatem imponujące 98 lat. Była najstarszą z wszystkich 80 ocalałych, którzy pojawili się w czwartek na Marszu Żywych.
Do Birkenau trafiła wraz z mamą z łódzkiego getta. Tu je rozdzielono. Nigdy więcej jej nie zobaczyła.
Gdy skończyła się wojna, miała niespełna 18 lat. – Powiedziałam sobie: "Nie mam po co wracać, bo nie mam już nikogo. Chcę do naszego narodu. Chcę być tam, gdzie będzie Izrael". Bo przecież wtedy go jeszcze nie było – wspominała pani Bella.
W Izraelu żyje od lat. Tam została pielęgniarką, potem sama kształciła pielęgniarki. Dzieci towarzyszyły jej i tym razem. Wnuki i prawnuki też. – Przyszłam tu też dlatego, iż nie mam grobu, gdzie bym mogła stanąć i z nią porozmawiać.
Pierwszy raz takie zakończenie
Deszcz zaczął padać na krótko przed rozpoczęciem uroczystości w Birkenau. – Myślę, iż Bóg płacze dziś z razem nami – zareagował na zmianę pogody Greg Masel, jeden z organizatorów Marszu Żywych. Jego zdaniem, nic takiego się jeszcze nie zdarzyło od 1988 roku, kiedy Żydzi z całego świata po raz pierwszy szli w tym pochodzie przez ulice Oświęcimia i Brzezinki.