Napięcie w mieście rosło już w drugiej połowie sierpnia.
– „Władze Poznania szykowały miasto do ewentualnego wybuchu wojny już od połowy sierpnia” – przypomniał Kopeć.
W praktyce oznaczało to wywóz dokumentów, ograniczenie wypłat gotówki czy wycofanie srebrnych monet z obiegu. W wielu miejscach kopano rowy i tworzono prowizoryczne schrony w piwnicach kamienic.
Jednocześnie – jak podkreślał historyk – plan strategiczny państwa był jasny:
– „Plan Obrony Polski przewidywał wycofanie wojsk z Poznania o 100 kilometrów na wschód. Poznań miał zostać oddany bez jednego wystrzału”.
Naloty: dworzec, Ławica, Jeżyce
1 września od rana mieszkańcy mieli przeczucie nadchodzącej tragedii, ale pierwsze godziny przebiegły względnie spokojnie.
– „Około godziny 6.30 Polskie Radio podawało komunikat o rozpoczęciu wojny. Nad Poznaniem pojawił się jeden samolot, raczej zwiadowczy, a nie bojowy. Mgła uniemożliwiała ataki, więc miasto było spokojne aż do południa” – relacjonował Kopeć.
O godz. 12 nastąpił pierwszy nalot.
– „To była eskadra, która liczyła około 37–38 bombowców, w towarzystwie siedmiu myśliwców. Nie ogłoszono alarmu, bo nadleciały z nieprzewidywalnego kierunku – od południa. Obserwatorzy nie rozpoznali sylwetek samolotów” – wyjaśnił.
Bomby spadły na Dworzec Główny, lotnisko Ławica i Jeżyce.
Najtragiczniejszy atak miał miejsce wieczorem.
– „O godzinie 18 nadleciały dwie eskadry, ponad 100 bombowców. Zbombardowano dworzec, gdzie stały pociągi ewakuacyjne, hale targowe, Łazarz, Jeżyce, tereny ZOO. Straty były ogromne” – mówił Kopeć.
W pierwszym dniu nalotów zginęło co najmniej 262 mieszkańców, z czego ponad 150 stanowili cywile.
– „To nie są pełne dane, bo w kolejnych dniach umierały jeszcze osoby ranne – od poparzeń czy obrażeń” – dodał.
Ewakuacje i bezkrólewie
Poznańska obrona nie miała szans.
– „Walczyć w Poznaniu powoli nie miał kto, bo Wojsko Polskie opuściło miasto. 14 Dywizja Piechoty przekroczyła Wartę i wycofywała się w okolice Koła” – podkreślił Kopeć.
5 września polskie wojsko wysadziło mosty na Warcie.
– „W dużej części Poznania nie było prądu, nie było wody, tramwaje nie miały zasilania. Powstał chaos i dezorganizacja” – opowiadał historyk.
Sytuację pogarszała ewakuacja władz i służb.
– „Wyjechał wojewoda, starosta, straż pożarna, karetki pogotowia, policja. Miasto zostało kompletnie bezbronne” – zaznaczył.
W tym bezładzie do ratusza powrócił Cyryl Ratajski.
– „4 września zjawił się w Poznaniu, a 5 objął stanowisko prezydenta, bo w mieście panował totalny bałagan” – przypomniał Kopeć.
Niemcy wjeżdżają bez walki
Pierwszy niemiecki oddział pojawił się w Poznaniu 10 września.
– „To było 14 żołnierzy i jeden wóz pancerny. Przejechali przez miasto, witani przez mniejszość niemiecką” – mówił historyk.
12 września Niemcy zorganizowali propagandową ceremonię przejęcia władzy.
– „Chcieli, żeby odbyła się przed ratuszem, z udziałem setek Volksdeutschów, ale Ratajski wymógł, żeby uroczystość miała miejsce wewnątrz. W sali ratusza powitał generałów niemieckich i wygłosił krótkie przemówienie po niemiecku” – opowiadał Kopeć.
Symboliczny klucz do Bram Poznania pozostał jednak na tacy, nigdy nie przekazany.
Ratajski pełnił urząd do 14 września.
– „Czekano na przyjazd Artura Greisera, który miał przejąć władzę nad miastem. 15 września Niemcy oficjalnie ogłosili, iż objęli Poznań” – zaznaczył.
Pierwsze miesiące okupacji
Represje rozpoczęły się niemal natychmiast.
– „Już 10 września Niemcy przejęli Fort VII. W październiku utworzono tam obóz, który w praktyce był obozem koncentracyjnym – pierwszym na ziemiach polskich” – mówił Kopeć.
Polakom skonfiskowano radioodbiorniki, zamknięto większość kościołów, zostawiając tylko dwa otwarte.
– „Wolność słowa była żadna. Gazet w języku polskim nie było, informacje przekazywano przez plakaty i niemiecką prasę” – wyjaśnił.
26 października 1939 roku Hitler wydał dekret wcielający Wielkopolskę do III Rzeszy.
– „Założenie było takie, iż w przeciągu 10 lat ludność polska miała zniknąć. Do Poznania zwożono tzw. Baltendeutschów, a mieszkania po wysiedlonych Polakach zajmowali niemieccy osadnicy” – dodał historyk.
Zbigniew Kopeć podkreślił, iż 1939 rok to „czarny dzień w historii Poznania”, o którym trzeba pamiętać. Zapowiedział też nowe publikacje.
– „Przygotowuję album ‘Poznań, którego nie ma’, poświęcony obiektom, które zniknęły lub zostały przebudowane, oraz kolejną część ‘Sekretów Poznania’, w której znajdą się mniej oczywiste historie miasta – od morderstw po katastrofy tramwajowe” – zapowiedział.
