— Istnieje poważny problem dotyczący tego, w jaki sposób kraje UE faktycznie wdrażają sankcje i eksportują rzeczy zarówno do Rosji, jak i na Białoruś — mówi Baiba Braze po powrocie z 2-dniowej podróży do Łatgalii, łotewskiego regionu graniczącego z obydwoma państwami objętymi unijnymi sankcjami.
Od putinowskiej inwazji na Ukrainę minęły ponad dwa lata, a Bruksela ogłosiła już 14 rund sankcji. Mimo to ich egzekwowanie wciąż stanowi wyzwanie dla Unii Europejskiej.
Chociaż środki te zostały uzgodnione na szczeblu unijnym, wprowadzenie ich w życie jest obowiązkiem poszczególnych państw członkowskich i wymaga działania ok. 160 rządowych agencji. Państwa graniczące z Rosją muszą radzić sobie z ogromnymi przepływami handlowymi ze znacznie większych gospodarek, takich jak Niemcy.
Łotwa jest jednym z niewielu państw UE, które skonsolidowały swoje wysiłki w zakresie egzekwowania sankcji w jednym miejscu, za co od kwietnia odpowiada jej jednostka wywiadu finansowego. Jednak temu niewielkiemu krajowi bałtyckiemu brakuje personelu i zasobów, by sprawdzać przepływy handlowe z całej Unii, podczas gdy nacisk Brukseli na scentralizowanie egzekwowania sankcji spełzł na niczym.
Łotewska ministra spraw zagranicznych Baiba Braze
Braze, która zdradza POLITICO, iż zgłosiła obawy na poniedziałkowym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE, nie obwiniała żadnego kraju indywidualnie i przyznaje, iż mogą one działać w dobrej wierze. Niemniej jednak zauważa, iż niektóre towary przekraczające granicę i rzekomo przeznaczone do użytku cywilnego mogą trafiać na front bitwy.
Zachodnie technologie wciąż trafiają do Rosji
Co Braze zaobserwowała na przejściach granicznych w Łatgalii?
Inne towary nie zostały prawidłowo zadeklarowane, bywają wysyłane z niewłaściwym kodem celnym lub nadawane do odbiorców, których wiarygodność nie została sprawdzona. Kolejnym bólem głowy są tzw. produkty podwójnego zastosowania, które być wykorzystane w celach militarnych oprócz deklarowanego zastosowania cywilnego.
Braze, była asystentka sekretarza generalnego NATO, przytacza przykład ciężarówek i traktorów, które mogą być przydatne militarnie, a także technologii, które mogą być wykorzystywane w rosyjskich satelitach wojskowych.
Badacze z Kyiv School of Economics odkryli, iż większość technologii bojowej, która wciąż dociera do Rosji, pochodzi z Zachodu. Niektóre przesyłki kierowane do Rosji są transportowane okrężną drogą przez Turcję, Zjednoczone Emiraty Arabskie lub Chiny. Inne są fałszywie deklarowane jako przeznaczone do państw takich jak Kazachstan. A niektóre są po prostu ukrywane lub błędnie oznaczane przy opuszczaniu UE.
Ponieważ są one bliżej Niemiec, ciężar kontroli ruchu transgranicznego spada głównie na dwa kraje bałtyckie — Łotwę i Litwę. Estonia ma w tej chwili otwarty tylko jedno przejście graniczne, zauważa Braze, podczas gdy Finlandia zamknęła wszystkie drogi do Rosji, pozostawiając jedynie działające połączenie kolejowe.
„Presja spoczywa na naszych strażnikach”
W Łatgalii Braze widziała 18-kilometrową kolejkę ciężarówek czekających na granicy.
— W jednej ciężarówce było 120 różnych ładunków, więc trzeba było sprawdzić 120 deklaracji. Celnikowi zajęło to dwa tygodnie — mówi nam polityczka.
Apelując do innych państw UE o pomoc w zmniejszeniu obciążenia związanego z utrzymaniem sankcji, powiedziała, iż jest to „obowiązkiem wszystkich państw członkowskich UE — obowiązkiem krajowym jest wdrożenie sankcji i obowiązkiem jest upewnienie się, iż eksporterzy się do nich stosują, a władze krajowe faktycznie prawidłowo wdrażają te sankcje”.
— W przeciwnym razie — wyjaśnia Braze — presja spoczywa na naszych strażnikach granicznych lub celnikach, aby poradzili sobie z tymi wszystkimi konsekwencjami.