Jak informuje Interia, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Jacek Goryszewski zaprzeczył doniesieniom.
Polskie wojsko o "dezinformacji"
– Proszę potraktować to jako dezinformację. jeżeli Polska poderwie myśliwce, będziemy o tym informować – powiedział podpułkownik Goryszewski w rozmowie z portalem.
Dodał, ze wojsko rzeczywiście zaobserwowało aktywność rosyjskich maszyn nad Ukrainą. Jednakże nie zapadła decyzja o poderwaniu polskich ani sojuszniczych samolotów. Rzecznik zapewnił, iż sytuacja jest na bieżąco monitorowana.
We wschodnich i centralnych regionach Ukrainy, w tym w pobliżu Kijowa, ogłoszono alarm przeciwlotniczy.
Alarm przeciwlotniczy w Ukrainie
Wcześniej szef charkowskiej administracji wojskowej Oleg Sinegubow poinformował o rosyjskim ataku rakietowym w miejscowości Bałaklija. W wyniku uderzenia zginęła 70-letnia kobieta, a pięć osób zostało rannych.
Według wstępnych informacji, rakieta spadła w pobliżu pięciopiętrowego budynku mieszkalnego. W jednym z mieszkań wybuchł pożar. Płonął także zaparkowany niedaleko samochód.
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, w nocy z 9 na 10 podczas zmasowanego ataku Rosji na Ukrainę, polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez rosyjskie drony.
Gen. Wiesław Kukuła szef sztabu generalnego powiedział, iż do Polski wleciało 21 dronów. Wołodymyr Zełenski podczas jednego z wywiadów przekazał, iż Rosja przeprowadziła atak na Polskę z użyciem 92 dronów, z czego 19 zdołało przekroczyć polską granicę, a reszta została zestrzelona przez ukraińskie wojsko.
Przypomnijmy, iż we wtorek 30 września koło Działdowa w województwie warmińsko-mazurskim odnaleziono kolejnego drona-wabika. Odkrycia dokonał operator kombajnu na polu kukurydzy.
Na miejsce wezwano m.in. Żandarmerię Wojskową oraz prokuratora z wydziału do spraw Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.