Obiecałem sobie nie udostępniać podczas urlopu nic ponad to, co napisałem przed wakacjami. A więc nie komentować bieżących spraw, także tych ukraińskich. Ale szlag mnie trafia, jak czytam doniesienia poloOSINT-u na temat rzekomo dramatycznej sytuacji w Donbasie. „Front przełamany, rosjanie wychodzą na tyły Ukraińców!”, alarmują specjaliści od wojny, co to na wojnie nigdy nie byli, a na wojsku się znają, bo dużo o nim czytają. Ehhh…
Doradzałbym tym specom wstrzemięźliwość językową, co winno być poprzedzone poznaniem definicji „przełamania” czy „wejścia w przestrzeń operacyjną” przeciwnika. Bez tego sieją zamęt i wzmacniają rosyjską fałszywą narrację, wedle której przegrana Ukrainy jest już tuż tuż. Ot, klasyczny przykład użytecznych idiotów, którzy dla atencji lub innych partykularnych korzyści puszczą w świat mniejszą lub większą bzdurę. A ruSSkim w to graj…
roSSjanie rzeczywiście wymacali słabsze punkty ukraińskiej obrony w rejonie Pokrowska. Faktycznie pchnęli tam wojsko. Istotnie, weszli do kilku wiosek. Wyrysowawszy na mapie ich marszruty, dostrzeżemy nieliche (dla specyfiki tej wojny) kilkunastokilometrowe postępy. Efektowne strzałki wrzynające się w ukraińskie terytorium. Ale ta „graficzna prawda” ma wybitnie niepełny charakter. Natarcia rosjan realizowane są z użyciem lekkiej piechoty; w większości to te bieda-moto-komanda. Nie wspiera ich artyleria czy lotnictwo, choć lokalnie potrafią sobie wywalczyć przewagę w powietrzu, na krótkim dystansie, przy użyciu dronów. Za nimi nie podążają jednostki zmechanizowane i pancerne, nie ciągną konwoje logistyczne. Nie ma mowy o rzeczywistym przełamaniu, rozszerzeniu luk, przez które „wlałyby się” odpowiednio licznie i wyposażone oddziały. Mamy na poły partyzanckie rajdy, w których udział bierze, łącznie, kilka tysięcy ludzi.
Dlaczego to nie jest żaden gejmczendżer tej wojny?
Pozwólcie, iż zilustruje to następującym przykładem. 100-osobowe moto-komando wjeżdża do niebronionej wioski. Żołnierze mają zapasów tyle co w plecakach i sakwach – jak myślicie, ile będą w stanie bronić się bez ustanowienia kontroli nad drogą, która przywiodła ich do wiochy? Ta setka będzie potrzebowała wsparcia kilku setek innych ludzi z masą sprzętu, który zapewni adekwatną logistykę i ochronę. W przeciwnym razie przypadnie – bez amunicji, paliwa, jedzenia, wody, bez możliwości rotacji i ewakuacji.
rosjanie nie mają w Ukrainie sił i środków, by dokonywać przełamań i ryzykować głębokie rajdy na ukraińskie tyły. Do tego trzeba co najmniej kilkukrotnej przewagi i całkowitego panowania w powietrzu, by wysuniętym czołówkom zapewnić nieprzerwane wsparcie; nie skazać ich na włażenie w kocioł. W rejonie Pokrowska najeźdźcy mogą sobie pozwolić na lokalne harce, i właśnie pozwalają, ale nie jest to żaden wstęp do jakiejś wielkiej ofensywy, bo tej nie ma czym przeprowadzić.
Nie ma więc zatem żadnego problemu? No jest, wszak Ukraińcy pokpili sprawę; złapano ich ze spuszczonymi gaciami. W czwartym roku pełnoskalowej wojny, w bliskim sąsiedztwie frontowego „hot-spotu’, nie powinno być słabiej obsadzonych odcinków. A już na sąd wojenny zasługuje fakt nieprzygotowania umocnień i pół minowych, mimo iż w raportach wszystko było od dawna gotowe. Ktoś za to powinien beknąć i nie mam na myśli tylko przedstawicieli lokalnej administracji wojskowej.
Stan na dziś jest taki, iż Ukraińcy się obudzili. W zagrożony rejon weszły elitarne formacje ZSU, co jak dla mnie jest gwarancją tego, iż rosyjscy rajdowcy zostaną zgruzowani. Co uczynić trzeba, bo bez tego – bez reakcji z ukraińskiej strony – ruscy mieliby czas, by umocnić się na zajętych terenach. Podciągnąć frontowe zaplecze. Do zajęcia aglomeracji kramatorsko-słowiańskiej (co niechybnie wieszczyli wspomniani na wstępie eksperci) wciąż mieliby daleko, ale jednak o krok bliżej. O to toczy się teraz gra, nie o jakieś finalne cięcie, które miałoby zwalić z nóg Ukrainę…
—–
Szanowni, gdybyście chcieli wesprzeć mój ukraiński raport, polecam się poniżej.
Tych, którzy wybierają opcję wsparcia „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
To dzięki Wam powstają także moje książki! W sklepie Patronite możecie nabyć je w wersji z autografem i pozdrowieniami. Pełna oferta pod tym linkiem.