W prowincji Ghazni w Afganistanie była droga, która cieszyła się złą sławą. Nasi żołnierze nazwali ją „ajdisztrase”, od angielskiego IED (improwizowany ładunek wybuchowy) i niemieckiego „strasse”. Czasem po prostu mówiło się „droga śmierci”, tyle tam było min-pułapek.
Arteria miała najważniejsze znaczenie dla funkcjonowania kontyngentu NATO, wiedzieli o tym talibowie, stąd ich szczególna uwaga i ogromną pomysłowość w zakładaniu coraz to wymyślniejszych ładunków.
Wiedzieli też nasi i dlatego na „ajdisztrase” wyruszały kolejne patrole rozminowania. Polacy kilka tu mogli zrobić – nie mieliśmy specjalistycznych zestawów RCP, przeznaczonych do wynajdywania wybuchowych niespodzianek. To była głównie robota Amerykanów, których dowódcy wykazywali się ogromną determinacją. „Droga śmierci” miała być przejezdna, niezależnie od kosztów. Pojazdy RCP wylatywały w powietrze, żołnierze ginęli, zostawali ranni; istny, nieprzerwany młyn. „Oni są jak sowieci”, myślałem o amerykańskich dowódcach i tej ich żelaznej konsekwencji.
Ale to nie byli sowieci, bo armia amerykańska – jakkolwiek wymagająca wobec własnych żołnierzy – zarazem robiła mnóstwo, by ułatwić im robotę. By zapewnić im maksymalne bezpieczeństwo, by zabezpieczyć ich medycznie. Sowieci puściliby tłum ludzi przez zaminowaną drogę, tak by ją oczyścili. Amerykanie rzucili super technikę – jak każda, i ona bywała zawodna, ale redukowała straty do poziomu, o którym sowieci (i neosowieci) mogliby tylko pomarzyć.
Przyglądałem się armii USA w działaniu – w Iraku, w Afganistanie. To imponująca machina, o nieprawdopodobnych możliwościach. „Dobrze, iż mamy ich po swojej stronie”, cieszyłem się, świadom, iż w ewentualnej konfrontacji Amerykanie staraliby nas w proch.
Gdyby chcieli i gdyby wykorzystali całe, bądź większość spektrum swoich możliwości.
Co po raz ostatni USA uczyniły podczas II wojny światowej. W każdym kolejnym konflikcie Amerykanie nigdy nie szli na całość. choćby w Wietnamie, gdzie zaangażowali ogromny kontyngent i gdzie ponosili wielkie straty. Brakowało politycznej woli i społecznego wsparcia. Więc w ostatecznym rozrachunku technologiczna przewaga (i mnóstwo innych przewag kompetencyjnych) nie dawały Ameryce zwycięstwa. Walcząc jedną ręką (nawet jeżeli tej dłoni używano bez pardonu), Stany w najlepszym razie remisowały (jak w Korei).
A swoją ostatnią wojnę – w Afganistanie – po prostu przegrały.
O czym wspominam w kontekście niesławnej awantury w Białym Domu. W pewnym momencie trump zarzucił Zełenskiemu, iż ten przegrywa wojnę (więc nie powinien podskakiwać). Naprawdę? Ukraina od trzech lat toczy pełnoskalowy konflikt z silniejszym przeciwnikiem. Ani rosja, ani Ukraina nie są technologicznymi mocarstwami, co nie zmienia faktu, iż biją się ze sobą regularne armie, wyposażone w ogromny arsenał środków. W asymetrycznej, na niekorzyść Ukrainy, relacji.
A mimo to rosjanie Ukrainy nie pokonali i nie mają szans na rozstrzygnięcie wojny na froncie.
Tymczasem Amerykanie w 2021 roku zwiali przed bandą wysoce zmotywowanych, ale przecież fatalnie wyszkolonych i wyposażonych bojowników. Rozkaz odwrotu wydał Joe Biden, ale decyzję podjął trump, podczas swojej pierwszej prezydentury, warto podkreślić.
Więc tenże trump mógłby się ugryźć w język. To on, nie Zełenski, przerżnął swoją wojnę.
Ps. Decyzja o wstrzymaniu pomocy wojskowej dla Ukrainy jest moim zdaniem próbą przymuszenia Zełenskiego, by się przed trumpem pokajał. Ukraiński prezydent pewnie połknie tę żabę, dla dobra własnego kraju. Wszak jest przywódcą, a nie egotykiem z emocjami siedmiolatka…
—–
Moje publicystyczne i reporterskie zaangażowanie w konflikt na Wschodzie w istotnej mierze możliwe jest dzięki Wam i Waszemu wsparciu. Pomożecie w dalszym tworzeniu kolejnych treści?
Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
To dzięki Wam powstają także moje książki!
A skoro o nich mowa – w sklepie na Patronite pojawiły się kolejne książki – powieści, które napisałem i wydałem „w czasach afgańskich”, reportaż z tamtego okresu oraz książka political/war fiction, dziejąca się w realiach pandemii i rosyjskiej agresji militarnej na Polskę. Polecam lektury – by je nabyć, przejdźcie na stronę pod tym linkiem.
Nz. Patrol RCP w Afganistanie/fot. własne