Putin ma w Europie coraz więcej przyjaciół. Nie chcą „tańczyć, jak zagra Kijów”

news.5v.pl 1 dzień temu

Czy trzy lata po rosyjskiej inwazji Europa może zostać niedługo podstępnie „sputiniznowana”? Żołnierze na froncie wojny we wschodniej i południowej Ukrainie wciąż giną, polityczny front przeciwny Moskwie powoli się kruszy.

Jeśli Herbert Kickl, lider FPOe, obejmie niedługo stanowisko kanclerza Austrii, po raz pierwszy zaciekły krytyk dostaw broni do Ukrainy pokieruje państwem zorientowanym na Zachód.

Kickl, którego partia jest tradycyjnie dobrze powiązana z Rosją, w czerwcu 2024 r. założył wspólną grupę europarlamentarną „Patrioci dla Europy” wraz z premierami sąsiednich Węgier i Słowacji, Viktorem Orbanem i Robertem Ficą. Pobłażliwość wobec Rosji jest głównym punktem ich programu. Oznacza to, iż niedługo na szczytach UE będzie trzech szefów rządów z ostentacyjnym pobłażaniem dla agresora Putina i nie mniej wyraźną rezerwą wobec Ukrainy.

Wybory w Czechach odbędą się najpóźniej w październiku tego roku, a obecne sondaże sugerują miażdżące zwycięstwo miliardera Andreja Babisa i jego zdecydowanie prorosyjskiej partii Ano. To sprawiłoby, iż w Europie Środkowo-Wschodniej znalazłoby się czterech wielbicieli Putina.

Karl Schoendorfer/Shutterstock / PAP

Andrej Babis, Herbert Kickl i Viktor Orban w trakcie ogłoszenia powstania grupy Patrioci dla Europy. Wiedeń, 30 czerwca 2024 r.

W uznanych za nieważne listopadowych wyborach prezydenckich w Rumunii — z powodu masowego wpływu platformy internetowej TikTok — wygrał niespodziewanie promoskiewski kandydata Calina Georgescu. jeżeli wybory zostaną powtórzone w maju, wynik jest niepewny, ponieważ coraz więcej ludzi w państwach sąsiadujących z Ukrainą chce zakończenia wojny i w razie potrzeby posłucha agresora.

Jednak utożsamianie prawicowego nacjonalizmu z rusofilią i polityką ustępstw wobec Putina nie jest do końca trafne. Grupa „Patriotów” w Parlamencie Europejskim — trzecie co do wielkości ugrupowanie z 86 europosłami — obejmuje np. wciąż rosnącą portugalską partię „Chega”, którzy chcą choćby ogłosić Rosję państwem terrorystycznym. Georgia Meloni, postfaszystowska premierka Włoch, również aktywnie wspiera antyputinowski front.

Historia niczego ich nie nauczyła

Nie można jednak zaprzeczyć, iż Putin i jego imperialistyczna polityka wojenna zyskują coraz więcej zwolenników w Europie Środkowo-Wschodniej, pomimo lub właśnie z powodu przedłużającego się przebiegu konfliktu. Pozostaje pytanie, dlaczego tak jest. Czyż narody takie jak Węgry, Rumunia i Słowacja nie ucierpiały ogromnie z powodu rosyjskiego imperializmu?

W końcu Armia Czerwona krwawo stłumiła powstania na Węgrzech w 1956 r. i w Czechosłowacji w 1968 r., a wojska radzieckie stacjonowały również w Wiedniu i dużej części Austrii do czasu ogłoszenia neutralności w 1955 r. Ludzie nad Dunajem i Wełtawą powinni dokładnie wiedzieć, co oznacza rosyjska dominacja, podobnie jak w krajach bałtyckich czy w Polsce.

W tej chwili brzmi to jednak bardziej jak uległość. We wtorek premierzy Węgier i Słowacji zgodnie potępili „prowojenną politykę” UE: „Bratysława i Budapeszt nie będą tańczyć, jak zagra Kijów”. Tak mocne słowa ze strony Fico i Orbana mają związek z niemal jednoczesną inauguracją Donalda Trumpa, któremu Orban złożył już wyrazy szacunku na Florydzie w grudniu.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Obaj politycy regularnie spotykają się z Putinem w Moskwie, a ostatnio chwalili się nawzajem za budowę gazociągu Turkstream, za pomocą którego oba kraje mogą przez cały czas otrzymywać rosyjski gaz choćby po zamknięciu ukraińskich rurociągów na początku roku.

Jednak sam zbliżający się kryzys energetyczny nie może być powodem, dla którego mężczyźni alfa, tak różni, jak chrześcijański antykomunista Orban i stary postkomunista Fico, są tak entuzjastycznie nastawieni do Putina. W końcu magazyny są wszędzie pełne, a nowi dostawcy są gotowi i czekają, w tym w Austrii, która pozostawała zależna od rosyjskiego gazu długo po rozpoczęciu wojny.

Chodzi również o emocjonalną bliskość z autorytarnym macho Putinem, przeciwko którego hegemonii i kuszącym modelom biznesowym cierpiąca Ukraina nie może się podnieść. Fico, który mówi płynnie po rosyjsku i był tolerowany przez socjaldemokratów w Parlamencie Europejskim do jesieni 2023 r. pomimo swojej ultranacjonalistycznej polityki, nazwał Ukraińców „nazistami i faszystami” w żargonie Putina przed wyruszeniem na przedświąteczną wizytę do Moskwy w grudniu.

Straszenie „zgniłym Zachodem”

Spojrzenie na programy odnoszących sukcesy prawicowych partii nacjonalistycznych jasno pokazuje, co rosyjska hegemonia ma wspólnego z małymi państwami z dawnej habsburskiej strefy wpływów: antyliberalną politykę silnej ręki. Orban i Fico coraz częściej mówią o konserwatywnych fundamentach Zachodu. Za swoich rządów nie dopuszczą do islamskiej imigracji ani małżeństw osób tej samej płci.

Pogląd wielu wyborców — zwłaszcza na obszarach wiejskich wschodniej Słowacji lub Węgier w pobliżu granicy z Ukrainą — na „zgniły Zachód” wyraźnie pokrywa się z pogardą Putina, który postrzega go jako skazany na zagładę.

Fakt, iż prezydent Zoran Milanović, lewicowy krytyk jakiejkolwiek pomocy wojskowej dla Kijowa, został ponownie wybrany znaczną większością głosów w Chorwacji zaledwie dwa tygodnie temu, doskonale wpisuje się w ten obraz. Wraz z wyborem Donalda Trumpa równowaga w Europie przesunęła się jeszcze bardziej w kierunku narodowo-konserwatywnym, choć dopiero okaże się, czy i jak nowy prezydent USA poradzi sobie z Władimirem Putinem.

Politycy tacy jak Herbert Kickl w Austrii chcą wypłynąć na fali sprzeciwu wobec lewicowego establishmentu i słabnącego zeitgeistu. A sam Kickl nie popełni amatorskich błędów w stylu byłej minister spraw zagranicznych Karin Kneissl z FPOe, która tańczyła z Putinem na swoim ślubie, a następnie przeniosła się do Rosji jako lobbystka.

EPA/ALEXEI DRUZHININ / SPUTNIK / KREMLIN POOL / PAP

Władimir Putin tańczy z Karin Kneissl. austriacką minister spraw zagranicznych, na jej weselu. Gamlitz, 18 sierpnia 2018 r.

Mimo to austriaccy eksperci do spraw bezpieczeństwa uważają, że wpływy rosyjskich finansistów i agentów wzrosną w Wiedniu pod rządami FPOe. Ożywiłoby to reputację naddunajskiej metropolii z czasów zimnej wojny, uwiecznionej w klasycznym brytyjskim filmie „Trzeci człowiek”.

Kickl umiejętnie gra na nostalgii wielu Austriaków, podkreślając neutralność swojego kraju, który wciąż nie jest członkiem NATO. I odrzucając sankcje wobec Rosji, a także pomoc wojskową dla Ukrainy. Czy to chciwość, czy naiwność skłoniła FPOe do zawarcia traktatu o przyjaźni z partią Jedna Rosja Putina po aneksji Ukrainy?

Fakt, iż niektórzy przedstawiciele potencjalnych partnerów Kickla z Austriackiej Partii Ludowe narzekają na wysokie koszty energii i chcieliby wykorzystać stare kontakty gospodarcze z Rosją, nie powinien utrudniać rozmów koalicyjnych.

Na razie Putin nie ma się czego obawiać

Na pierwszy rzut oka antyputinowska oś nie pozwoli sobie na zachwianie równowagi przez stosunkowo małe i słabsze gospodarczo państwa. jeżeli jednak wziąć pod uwagę rusofilię najsilniejszej partii rządzącej w Holandii, której przewodzi Geert Wilders, i pamiętać, iż ani Belgia, ani Francja, ani Niemcy nie mają w tej chwili stabilnej większości rządzącej, najbardziej wiarygodnym przyjacielem Kijowa ze wszystkich głównych gospodarek UE pozostają Włochy.

IPA/ABACAPRESS.COM / PAP

Viktor Orban i Giorgia Meloni. Rzym, 4 grudnia 2024 r.

Koalicja rządowa Giorgii Meloni działa jednak przy poparciu wyraźnie prorosyjskiej Ligi Północnej i spadkobierców starego przyjaciela Putina, Silvio Berlusconiego. Moskwa z euforią obserwuje chwiejny front UE, podzielony zresztą na wiele innych sposobów.

Tak długo, jak w sprawie dostaw broni do Ukrainy Olaf Scholz zajmuje stanowisko bliższe AfD — której miłość do Rosji i tak jest niekwestionowana — niż linii NATO, i tak długo, jak najpopularniejsza w tej chwili siła polityczna Francji, Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, prowadzi nieprzejrzystą politykę wobec Moskwy, Władimir Putin nie ma się czego obawiać i może kontynuować swoją agresję.

Pozostaje więc najważniejsze pytanie, na które odpowiedzi nie należy szukać w Europie: czy Donald Trump powinien stanąć po stronie Orbana, Kickla czy Ficy i zmusić Ukrainę do poważnych strat terytorialnych, aby ostatecznie zakończyć wojnę? I czy stary-nowy samiec alfa w Waszyngtonie może w ogóle dotrzeć do Putina ze swoimi planami pokojowymi? Jest wielu polityków i miliony wyborców, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej, którzy właśnie na to czekają.

Idź do oryginalnego materiału